Lewandowski został okradziony

Andrzej Trzeciakowski, prezes Delty Warszawa - klubu w którym swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał Robert Lewandowski, przekonuje, że napastnik został okradziony. I to bynajmniej nie z pieniędzy...

Nie chodzi o pieniądze. Zabrano mu coś, czego nie da się kupić -

w ten sposób Trzeciakowski skomentował w wywiadzie dla telewizji Orange Sport transfer "Lewego" do Bayernu Monachium.

Działacz podkreśla, że gwiazdor Borussii Dortmund będzie grał teraz w lepszym klubie, będzie zarabiał większe pieniądze i stanie się bardziej popularny, ale przypomina, że jest jeszcze coś, "czego nie da się kupić za pieniądze".

Ten transfer nie powinien wyglądać w ten sposób, że pcha się faceta do taksówki w kominiarce jak bandytę. To powinno być w świetle jupiterów. Fajnie byłoby odejść w momencie, gdy cały stadion wstaje, klaszcze i dziękuje Robertowi za spędzony tam czas, a jakoś ostatnie transfery Roberta pozostawiają mu taki niedosyt. On jest teraz mocny finansowo, a w pewnym momencie życia człowieka bardziej zależy na uznaniu, na podziękowaniu, na tym, że człowiek wie dla kogo walczy, dla kogo jest tym gladiatorem. Szkoda mi jest, że Robertowi nie jest dane to przeżywać, bo to jest bardzo ważne. Oprócz pieniędzy -

mówi z mentorską swadą prezes marginalnego klubiku.

W takim razie wszystkim wypada życzyć "bycia okradzionym". A panu Trzeciakowskiemu przypominamy, że "Lewy" jeszcze będzie miał okazję pożegnać się z kibicami, ponieważ przez kilka miesięcy będzie występował w barwach Borussii Dortmund. Panu prezesowi brakuje światła jupiterów? Spokojnie. Okazją do tego będzie prezentacja Lewandowskiego na Allianz Arena.

Aleksander Majewski