Ojciec naszych najlepszych tenisistek przestrzega je przed pokusami, jakie niosą za sobą nowe znajomości.
One wpadły w tzw. towarzystwo. To typowy salon, w którym nie ma sufitu ani podłogi. Zupełny brak zasad. Poza jedną, wiadomo jaką. Niektórzy przy córkach widzą tylko pieniądze i aż przebierają nogami -
mówi w "Gazecie Wyborczej" Robert Radwański.
Agnieszka i Urszula Radwańskie oddaliły się od ojca. Już z nim nie trenują. Nie informują również Roberta Radwańskiego w sprawach finansowych.
Do tej pory trenowałem z nimi w Krakowie. To się skończyło z kilku powodów. Nie ukrywam, że podzieliła nas sprawa kontraktu z Amicą, utajniona przede mną. Dowiedziałem się z telewizora, że trener Tomasz Wiktorowski ma czapeczkę sponsora. Miałem uczucie, że wypruwam sobie flaki, a ktoś jest beneficjentem mojej długoletniej pracy. Siedzi w boksie i pobiera apanaże. Kiedyś powiedziałem panu Wiktorowskiemu, że będzie trenerem, dopóki będzie skromny i lojalny -
dodaje Radwański.
Czy córki po przeczytaniu wywiadu z ojcem, otworzą oczy i wyjdą z tego "towarzystwa"? Czas pokaże, choć o rozluźnieniu ich rodzinnej współpracy ws. sportowych mówi się od dawna.
Maciej Gąsiorowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/76849-isia-i-ula-wpadly-w-zle-towarzystwo