Wygląda na to, że Jose Mourinho niebawem będzie musiał rozstać się z ksywką "The Special One". Portugalski szkoleniowiec pozwolił na wypożyczenie Romelu Lukaku do Evertonu, a teraz nie ma kogo wystawić do pierwszego składu Chelsea Londyn.
Wraz z powrotem znanego trenera na Stamford Bridge, miały powrócić lata świetności "The Blues". Za Mourinho zatęsknił nawet Roman Abramowicz, który zapomniał o własnej niechęci do Portugalczyka i wysłał mu zaproszenie do Londynu, oferując iście gwiazdorską gażę.
Tyle, że początek sezonu "The Blues" pod wodzą Mourinho nie zapiera tchu w piersiach. Przegrany mecz o Superpuchar Europy i niezbyt zachwycający początek Chelsea w Premier League sprawiają, że już pojawiają się wątpliwości co do sensowności sprowadzenia na Stamford Bridge dwukrotnego triumfatora Ligi Mistrzów.
Tym bardziej, że "The Special One" gdzieś zatracił swoją niezwykłą intuicję. Najlepszym przykładem jest sprawa wypożyczenia Romelu Lukaku do Evertonu. Jak przypomina "Przegląd Sportowy", podstawowi napastnicy Chelsea Fernando Torres i sprowadzony z Anży Machaczkała - znakomity przed laty - Samuel Eto'o nie zdobyli jeszcze żadnej bramki w lidze. Natomiast niechciany przez Mourinho Lukaku radzi sobie bardzo dobrze. Np. ostatnio zapewnił Evertonowi zwycięstwo nad West Ham United.
Wygląda na to, że strojenie groźnych min i prowokowanie rywali Mourinho powinien pozostawić gdzieś w kącie, bardziej skupiając się na tytanicznej pracy, jaką prezentował jeszcze w czasie swojej pracy dla FC Porto, a która zapewniła mu wejście na europejskie salony.
O ile do takich wniosków nie skłoni go samokrytycyzm, do myślenia powinien dać mu fakt, że cierpliwość Romana Abramowicza ma swoje - bardzo ściśle określone - granice. Rosyjski miliarder kupował bowiem Mourinho-triumfatora, który zdobywał Ligę Mistrzów z FC Porto i Interem Mediolan, a nie Mourinho-niespełnionego szkoleniowca gigantów, który nie potrafił zwyciężyć w Champions League z Chelsea Londyn i Realem Madryt.
Aleksander Majewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/74918-mourinho-ofiara-wlasnej-pychy