Polacy, nic się nie stało?

Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Bramy raju, ale również wielka kasa wciąż pozostają niezdobyte. Przynajmniej dla rodzimych klubów. Legia Warszawa pokazała, że polscy piłkarze mają problem przede wszystkim z własną mentalnością.

Niestety nasi zawodnicy wciąż zachowują się jak prowincjonalne gwiazdki, których zadowala sama obecność w przedsionku do europejskich salonów.

Problemem nie jest to, że Legia odpadła, ale fakt, że dała się totalnie zaskoczyć Rumunom na własnym boisku. W dodatku, w meczu o najwyższą stawkę. Spotkaniu, w którym decydujące miało być skupienie.

Nie po raz pierwszy, polscy piłkarze błysnęli podobną dekoncentracją. Wystarczy wspomnieć choćby przegrany 1:3 mecz z Ukrainą w eliminacjach do mistrzostw świata w Rio de Janeiro. Nasi wschodni sąsiedzi również nie mieli problemów, aby już na początku meczu wbić "Lachom" dwie bramki.

I już słyszymy opinie, że spalony, że niesprawiedliwy sędzia, że zabrakło czasu... "Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka" - jak śpiewał Kazik Staszewski. Tymczasem zespół, który aspiruje do gry w Champions League nie może sobie pozwolić na tak łatwą utratę bramek już na starcie.

Nie ma sensu powtarzać: może za rok. Z tak żenującym podejściem do prawdziwych piłkarskich wyzwań, lepiej, żeby polskie drużyny nie grały w Lidze Mistrzów przez następne kilkanaście lat. Przynajmniej nie będą zaniżać poziomu, a w "piłkarskim raju" nie ma miejsca na klubiki z przypadku.

Aleksander Majewski

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych