„Jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz” – choć te słynne słowa padły z ust osoby związanej zawodowo z piłką nożną – legendarnego trenera FC Liverpool Billa Shankly’ego – można je przecież odnieść do niemal każdej dyscypliny sportowej. Z pewnością mogą je sobie powtarzać reprezentanci Polski w piłce ręcznej, którzy choć nie wyszli z grupy w czasie mistrzostw Europy, to zdołali pozostawić po sobie dobre wrażenie i dali kibicom nadzieję na przyszłość.
Polska piłka ręczna znajduje się w punkcie, który rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. W ostatnich latach z pewnością nie udaje się nam nawiązać do wspaniałych czasów reprezentacji prowadzonej przez Bogdana Wentę, istnieją jednak mocne przesłanki, by nie tracić nadziei na powrót do światowej elity.
Polacy jechali na rozgrywane w Niemczech mistrzostwa Europy jako zespół, który nie był typowany do osiągnięcia spektakularnego wyniku. Już pierwszy mecz z Norwegią pokazał, iż rzeczywiście trudno będzie nam sprawić na tym turnieju niespodziankę. Porażka ze Słowenią odebrała nam resztę szans na awans z grupy, a dopełnieniem klęski naszej kadry mogło być niepowodzenie w trzecim meczu turnieju z reprezentacją Wysp Owczych. W tym miejscu warto się zatrzymać przy naszych ostatnich rywalach, bo w świadomości większości kibiców jest to drużyna półamatorów, którzy trenują i grają w czasie wolnym po powrocie z pracy w przetwórniach ryb. Nic bardziej mylnego – farerscy szczypiorniści na co dzień grają zawodowo w silnych ligach europejskich, takich jak Bundesliga czy liga duńska, i nie muszą poświęcać czasu na inne zajęcia. Ponadto piłka ręczna jest w tym kraju sportem narodowym, o czym może świadczyć fakt, że do Niemiec na mistrzostwa Europy wybrało się 10 proc. całej populacji tego wyspiarskiego kraju. Na koniec warto przypomnieć, że Farerzy sprawili niespodziankę, minimalnie przegrywając ze Słowenią, a przede wszystkim remisując z faworyzowaną Norwegią i uskrzydleni tym sukcesem przystępowali do meczu z Polską, pokaleczoną mentalnie porażkami z Norwegią oraz Słowenią. Biało-Czerwoni musieli jednak mocno się zmobilizować i nie mogli pozwolić sobie na odpuszczenie spotkania, gdyż mimo utraconej szansy na awans z grupy mistrzostw Europy wciąż walczyli o jak najlepsze rozstawienie w eliminacjach do mistrzostw świata, które w styczniu 2025 r. odbędą się w Chorwacji, Danii i Norwegii.
Zmobilizował jak Wenta
W tym trudnym momencie objawił się talent motywacyjny selekcjonera Marcina Lijewskiego, jednego z asów niezapomnianej kadry Wenty. Szkoleniowiec potrafił tak skutecznie dotrzeć do zawodników, że wytrzymali oni trudy całego meczu przeciwko napędzanym ogłuszającym dopingiem szczypiornistom Wysp Owczych, a przede wszystkim nie pękli w końcówce, rozstrzygając spotkanie na swoją korzyść. Mecz, pierwszy wygrany dla Marcina Lijewskiego w roli selekcjonera na turnieju rangi mistrzowskiej, może być początkiem nowego, lepszego rozdziału w historii naszej reprezentacji.
Dla takich spotkań warto żyć, trenować i grać w reprezentacji Polski. Fajnie, że udało nam się zakończyć mistrzostwa zwycięstwem. To było dla nas bardzo ważne, żeby zmienić nieco „mental” drużyny. Jak zawsze chciałem dać kadrze z siebie jak najwięcej i cieszę się, że dziś się udało
— powiedział po spotkaniu Kamil Syprzak, obrotowy reprezentacji Polski, który zdobył w meczu z Farerami dziewięć bramek.
To właśnie on, a także lider naszej kadry Szymon Sićko, który we wspomnianym meczu rzucił aż 10 goli, będą w najbliższym czasie filarami reprezentacji prowadzonej przez Marcina Lijewskiego. Czy uda się przełożyć udane zakończenie nieudanego turnieju na poprawę gry naszej kadry w przyszłości?
10 lat posuchy i wystarczy
To właśnie pytania, które zadają sobie teraz kibice Biało-Czerwonych. Z pewnością mamy wiele przesłanek za tym, by liczyć na postępy w naszej grze. Jedną z nich jest fakt, że za sprawy związane ze szkoleniem odpowiadają dziś „Orły Wenty”, bo oprócz Marcina Lijewskiego mocno zaangażowany jest w nie także Sławomir Szmal. Legendarny bramkarz, trzykrotny medalista mistrzostw świata, od 2021 r. jest wiceprezesem Związku Piłki Ręcznej w Polsce, odpowiedzialnym za szkolenie. Drugą, nie mniej istotną kwestią, jest stabilne zaplecze finansowe i organizacyjne, co gwarantuje umowa ZPRP z Orlenem, największym sponsorem sportu w Polsce. W 2025 r. minie 10 lat od wywalczenia przez Biało-Czerwonych ostatniego medalu mistrzostw świata. Czy będzie to moment, w którym znów zbliżymy się do ścisłej czołówki?
BZ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/679624-bialo-czerwoni-szczypiornisci-dadza-nam-powody-do-radosci