Największy skarb znakomitej polskiej lekkoatletki Małgorzaty Hołub-Kowalik ma na imię Blanka, a na świecie, a właściwie po zewnętrznej stronie maminego brzuchu pojawił się w sierpniu tego roku. Zdobycie takiego skarbu nieco namieszało w sportowym życiu pani Małgorzaty, która jeszcze w 2021 roku chwaliła się innymi skarbami – złotym i srebrnym medalem wywalczonym na igrzyskach w Tokio w 400-metrowych biegach sztafetowych.
Proszę wybaczyć tę uwagę, ale trzy miesiące po porodzie zupełnie nie widać u pani śladu ciążowych krągłości. Czy to oznacza, że już wróciła Pani do swojej sportowej formy?
Małgorzata Hołub-Kowalik: Przyznam, że spodziewałam się iż powrót do formy będzie jednak troszkę łatwiejszy. Dziecko to jednak rewolucja w życiu, choć absolutnie nie narzekam, zwłaszcza, że Blanka jest bardzo grzeczna i nie daje nam z mężem za mocno w kość. Jeśli chodzi o powrót do formy to ja zawsze byłam w życiu bardzo aktywna i tak samo podczas ciąży starałam się – oczywiście w granicach rozsądku – nie rezygnować z aktywności fizycznej. To się naprawdę da zrobić i pogodzić bez zagrożenia dla zdrowia mamy i dziecka. Natomiast mój powrót do najlepszej dyspozycji sportowej jeszcze potrwa. Na szczęście teraz wyraźnie odczuwam, że rzeczywiście istnieje coś takiego jak pamięć mięśniowa i moje ciało łatwiej adaptuje się do obciążeń gdy wracam do treningu niż gdybym zaczynała zupełnie od zera. Natomiast zdaję sobie sprawę z tego, że na osiągnięcie pełnej dyspozycji trzeba jeszcze sporo czasu, ale czuję, że robię szybkie postępy. Gdy po urodzeniu Blanki pierwszy raz wyszłam na bieżnię i przebiegłam dwa okrążenia stadionu to byłam przerażona tym, ile sił mnie to kosztowało. Zasapałam się jak stara lokomotywa. Ale później z treningu na trening było coraz lepiej, pojechałam na pierwszym obóz do Zakopanego, a w listopadzie na drugi do Wałcza i dziś jestem już na dobrej drodze do odzyskania dyspozycji sprzed ciąży. W moim przypadku ma też chyba znaczenie fakt, że mnie zawsze do cięższej pracy bardziej motywowały porażki niż zwycięstwa. Gdy więc poczułam, że moja forma jest słaba, że odstaję od innych dziewczyn, to zaczęłam robić wszystko by jak najszybciej było lepiej.
Zwłaszcza, że przed Panią wielki cel jakim są igrzyska w Paryżu. Czy uda się Pani na nie pojechać?
Start w kolejnych igrzyskach to mój wielki sportowy cel i aktualnie największe sportowe marzenie. Wiem jak trudno będzie to osiągnąć, bo to nie tylko kwestia własnej dyspozycji ale też znakomitych koleżanek z reprezentacji Polski, które imponują formą. Zdaję sobie sprawę, że pewnie nie będę nigdy na poziomie naszej wicemistrzyni świata Natalii Kaczmarek, bo ona jest po prostu w ścisłej czołówce światowej, w top of the top, natomiast myślę, że bieganie w granicach mojego rekordu życiowego (51,18 sek. – dop. red.) jest jak najbardziej możliwe i myślę, że taki wynik dałby mi przepustkę do Paryża. Kiedy będzie miała Pani pierwsze możliwości zakwalifikowania się do Paryża? Innymi słowy ile ma Pani czasu na zbudowanie tej formy kwalifikującej do startu w igrzyskach?
Pierwsze okazje do zakwalifikowania się będą już na początku maja, kiedy powstanie pierwszy zarys składu kadry na igrzyska, natomiast ja chcę osiągnąć swój szczyt formy w czerwcu i w zawodach, które będą się odbywały w tym miesiącu. Czy mi się to uda? Zobaczymy…
Skoro jednak zanotowała Pani taki zauważalny postęp w swojej dyspozycji między listopadem a grudniem, to wydaje się, że do czerwca jest wystarczająco dużo czasu, by przygotować iście olimpijską formę.
Teoretycznie powinno być dobrze, natomiast oczywiście trudno jednoznacznie przesądzić jak będzie. Wiem teraz, choćby przez analogię do życia mojej córeczki jak wiele znaczy nawet jeden miesiąc. Blanka jeszcze miesiąc temu była zupełnie inna, gdy wracałam po treningach zazwyczaj jeszcze spała, natomiast teraz wymaga coraz więcej uwagi, zabawy, wiadomo, że im jest starsza tym sypia coraz krócej. Dlatego teraz np. nie mogę sobie pozwolić na regenerujący sen między dwoma treningami, który jeszcze niedawno mogłam praktykować, bo muszę zająć się Blanką. Oczywiście moja mama czy mój mąż bardzo chętnie mi pomogą i zawsze zajmą się córeczką, ale ona jest dla mnie numerem jeden i nie chcę przesypiać tych chwil, które mogę spędzać teraz z nią. Wiadomo natomiast, że przez to moja regeneracja nie jest taka idealna jaka powinna być.
Skoro Blanka jest numerem jeden to jaka czeka ją przyszłość pod opieką mamy sportsmenki. Konkretnie zmierzam do tego, że Pani jako osoba aktywna zdaje sobie zapewne sprawę z zagrożeń cywilizacyjnych jakie czyhają na nasze dzieci, które zbyt często przedkładają przesiadywanie np. ze smartfonem w dłoni od aktywności fizycznej, co prowadzi do plagi otyłości czy takich chorób jak choćby cukrzyca. Jak zamierza Pani ustrzec córkę przed tymi zagrożeniami? Jak sprawić, by wolała ona iść z mamą pobiegać niż grać np. w gry komputerowe?
Od wielu lat chodzę do szkół, gdzie opowiadam dzieciom o sporcie. Ja uwielbiam dzieci, uwielbiam spędzać z nimi czas i staram się podczas takich spotkań pokazać im, że sport może być i powinien być dla nich przyjemnością. Że aktywne spędzanie czasu to nie tylko wysiłek fizyczny ale też okazja do zawiązywania nowych przyjaźni, do rozmów, realnych spotkań, przebywania ze sobą w świecie rzeczywistym a nie wirtualnym. Tłumaczę dzieciom, że każdy może i powinien wybrać tę formę aktywności, która najbardziej mu odpowiada. Ja na przykład nie lubię jeździć na rowerze, bardzo mnie to męczy i denerwuje, dlatego wolę inne formy aktywności. Tłumaczę, że jeśli nie lubisz biegać, a naprawdę zaskakująco często to ostatnio od dzieci słyszę – że nie lubią biegać, to odpowiadam wówczas – w porządku nie biegaj, ale może lubisz pływać albo skakać albo będziesz często śmiać się z przyjaciółmi w czasie uprawiania gier zespołowych. Sport daje mnóstwo możliwości. Jeśli chodzi o to przeciwdziałanie zagrożeniom cywilizacyjnym prowadzącym do ograniczenia aktywności fizycznej wśród młodszych pokoleń to chyba jest właśnie to, w co chciałabym się mocniej zaangażować po zakończeniu kariery. Chciałabym właśnie pokazywać młodzieży, że sport jest po prostu fajny, że nigdy nie wychodzi z mody.
W dzisiejszych czasach jest tak, że dzieci które chcą uprawiać sport nie robią tego na podwórku z rówieśnikami dla zabawy ale są zapisywane na zajęcia przez rodziców, do szkółek, akademii, klubów. Taka forma zazwyczaj wiąże się z planami i marzeniami o profesjonalnym uprawianiu sportu w przyszłości. Tymczasem wiadomo przecież, że większość podopiecznych tych ośrodków nie zrobi wielkiej kariery zawodniczej. Zawsze mnie interesuje jak to było w przypadku zawodowych sportowców. Kiedy był ten szczególny przełomowy moment w Pani życiu, gdy dziecięca pasja przerodziła się w uprawianie sportu „na poważnie” i wiedziała już Pani, że zostanie zawodową lekkoatletką?
Ja swoją przygodę ze sportem zaczęłam od koszykówki. Byłam w klasie sportowej, bo zawsze byłam sprawna fizycznie, zawsze lubiłam sport i ruch i chciałam zostać zawodową koszykarką. Koszykówka była na początku moją największą pasją, marzeniem. Natomiast z czasem mój wzrost, a mam 168 cm zaczął być poważną barierą jeśli chodzi o koszykówkę. Byłam po prostu za niska. Jednocześnie jednak startowałam we wszelkich szkolnych i międzyszkolnych zawodach atletycznych, głównie biegowych, w tym biegach długo i średniodystansowych czy przełajowych i zazwyczaj te zawody wygrywałam. Tak właśnie zauważył mnie mój pierwszy trener lekkiej atletyki i zaprosił na treningi. Na początku poszłam na trening lekkoatletyczny jedynie „dla świętego spokoju”. Myślałam o sobie jako o koszykarce i nie porywała mnie wizja biegania w kółko po bieżni. No ale jak poszłam, to tak zostałam w lekkiej atletyce na kolejnych 20 lat swojego życia…
I do razu się na Pani poznali? Od razu zaskoczyła Pani wszystkich swoim talentem?
Myślę, że o wiele więcej niż talentem osiągnęłam jednak ciężką pracą. Ja mam zacięty, mocny charakter, który sprawia, że lubię mierzyć się z pokonywaniem trudności. Mój trener często powtarzał mi, że miał dużo więcej podopiecznych bardziej utalentowanych ode mnie, ale ja pokonywałam ich ciężką pracą. W sporcie taki charakter bardzo się przydaje. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że w sporcie trzeba być taką trochę „świnią”. Gdy ktoś jest zbyt spolegliwy to szybko odpuszcza. A tutaj nie można odpuszczać. Trzeba iść na trening gdy pada deszcz, śnieg. Nawet moi rodzice często mi mówili podczas niepogody żebym odpuściła sobie w taki dzień zajęcia, ale ja nigdy nie rezygnowałam. Trenowałam w deszczu, śniegu po kolana, takie podejście chyba właśnie kształtuje charakter. Podsumowując – dziś nie żałuję, że nie zostałam koszykarką bo jestem mistrzynią olimpijską, a w koszykówce pewnie byłoby o to trudniej. Także cieszę się, że zrezygnowałem z pasjonującej koszykówki na rzecz nudnego biegania w kółko…
I to w jedną stronę jak żużlowcy… Ale oddajmy też należny szacunek dyscyplinie jaką Pani uprawia…
Ja oczywiście mówię o tym bieganiu w kółko z przymrużeniem oka. Zauważyłam, że ludzie, którzy dopiero starają się poznać kulisy treningu lekkoatletycznego często są bardzo zaskoczeni tym jak on wygląda. Pytają mnie na przykład ile podczas treningu przebiegam kilometrów i są bardzo zdziwieni, kiedy odpowiadam, że łącznie pokonuję dystans np. 3 kilometrów i jestem po takim treningu kompletnie wykończona. Pojawia się zdziwienie – ale jak to? Taki krótki łączny dystans i jesteś wykończona? 20 lat pani trenuje i ma kondycję tylko na 3 kilometry? Zaczynam wówczas tłumaczyć jak zróżnicowany i wieloelementowy jest trening lekkoatletyczny, ile czasu spędzam np. na siłowni. Często kiedy robię swój trening siłowy na publicznych siłowniach to widzę, że imponuję innym ćwiczącym osobom, którzy nie spodziewali się, że szczupła blondynka będzie robić energicznie przysiady z obciążeniami rzędu 70 czy 80 kilogramów. Także może z pozoru nie wyglądamy na osoby, które bardzo ciężko trenują siłowo, natomiast nasz sport jest ogólnorozwojowy. Nie bez przyczyny nazywa się lekką atletykę królową sportu. Jest ona po prostu bazą do wszystkich innych sportów i jeśli ktoś poznaje jak wygląda nasz trening to szybko orientuje się, że wcale to takie „nudne” nie jest.
Przygotowanie fizyczne to jedno, ale wyzwolenie w sobie pełnych możliwości, skupienie polegające na pełnym zaangażowaniu wszystkich mięśni żeby przez te kilkadziesiąt sekund pchały nas do przodu wymaga chyba także znakomitego przygotowania psychologicznego. Wyobrażam sobie, że na pełnym stadionie w czasie najważniejszej imprezy trema może spętać nogi…
To jest właśnie kwestia odpowiedniego wytrenowania, wypracowania w sobie odruchów. Natomiast według mnie aspekt psychologiczny w sporcie jest tak samo ważny jak fizyczny. 50 procent to przygotowanie siłowe, motoryczne, a drugie 50 to „głowa”. Znam mnóstwo osób, które są tzw. mistrzami treningu, ale swoich świetnych rezultatów nie są w stanie z jakichś tajemniczych przyczyn powtórzyć podczas zawodów. Ale znam też odwrotne przypadki, czyli sportowców którzy nie znajdują odpowiedniej motywacji do pełnego zaangażowania na treningu, za to na bieżni podczas zawodów są jak „byki na arenie, które widzą czerwoną płachtę”, biją rekordy, dają z siebie wszystko. To oczywiście kwestia psychologii, dlatego ważnym elementem naszego treningu jest praca z psychologami sportu, którzy po przede wszystkim uczą nas tego jak pohamować stres lub jak zmienić taki stres paraliżujący w stres, który zadziała mobilizująco. Psychologia była przez wiele lat w sporcie niedoceniana, ale teraz wszystkie ekipy sportowe świata korzystają już regularnie ze wsparcia psychologów.
Na koniec chciałbym jeszcze wrócić do kwestii pogodzenia macierzyństwa z zawodowym uprawianiem sportu. Wiadomo, że naszym największym narodowym opiekunem sportu jest ORLEN, który jest także Generalnym Sponsorem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Czy gdy zaszła Pani w ciążę i stało się jasne, że karierę trzeba będzie na jakiś czas zawiesić, to mogła Pani nadal liczyć na wsparcie ORLENu?
Muszę przyznać że byłam bardzo pozytywnie zaskoczona reakcją sponsora gdy zakomunikowałam, że jestem w ciąży i w związku z tym nie będę na razie mogła tak jak wcześniej reprezentować ORLENu na sportowych arenach. Liczyłam się nawet z tym, że pewnie stracę ich wsparcie, tymczasem usłyszałam, że bardzo się cieszą, że nasza sportowa rodzina się powiększa, że nadal będą mnie wspierać i że w takim razie bardzo chętnie zaangażują mnie właśnie w aktywności takie jak opowiadanie dzieciom o sporcie, o propagowanie zdrowego i aktywnego trybu życia wśród najmłodszych. Rzeczywiście przekonałam się, że gdy dzieci spotykają prawdziwego sportowca i to jeszcze takiego, który może im pokazać prawdziwe olimpijskie medale, jest to dla nich przeżycie, które może zaowocować zwiększeniem mobilizacji do poprawy swojego trybu życia. Jestem więc bardzo wdzięczna ORLENowi, że znalazł dla mnie przestrzeń do aktywności także w czasie, w którym była wyłączona z rywalizacji sportowej, a przede wszystkim, że moja ciąża i pierwsze miesiące macierzyństwa nie była dla nich żadną przeszkodą w kontynuowaniu naszej współpracy.
Dziękuję Pani za rozmowę i życzę jak największej pociechy z Blanki oraz wywalczenia awansu na igrzyska w Paryżu.
Rozmawiał Bartosz Życiński
Specjalizuje się biegach sztafetowych na dystansie 4x400 metrów, jest multimedalistką najważniejszych światowych zawodów lekkoatletycznych.
— Złoty medal olimpijski w sztafecie mieszanej – igrzyska Tokio 2020 (rozegranych w 2021)
— Srebrny medal olimpijski – Tokio 2020
— Wicemistrzostwo świata – Doha 2019
— Brązowy medal mistrzostw świata – Londyn 2017
— Dwa srebrne medale MŚ w hali (Birmingham 2016 i 2018)
— Mistrzyni Europy z Berlina 2018
— Wicemistrzyni Europy z Monachium 2022
— Wiele, wiele innych medali i sukcesów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/675268-holub-kowalik-start-w-igrzyskach-to-moj-wielki-sportowy-cel