Polscy piłkarze w piątkowym meczu z Czechami w Warszawie w eliminacjach Euro 2024 staną przed zadaniem uratowania niewielkich szans na awans, ale mają za sobą korzystną statystykę. Nie przegrali u siebie w kwalifikacjach ME od września 2006 roku, gdy ulegli Finlandii 1:3. Z kolei czescy piłkarze od podziału federacji wystąpili we wszystkich siedmiu turniejach finałowych mistrzostw Europy. Liczą, że w piątek, po meczu z Polską, a ostatecznie w poniedziałek cieszyć się będą z kolejnego awansu. Duże znaczenie ma też premia od UEFA, która wyniesie ok. 10 milionów euro.
Trudna sytuacja Polaków
Od pamiętnego września 2016 r. biało-czerwoni rozegrali 19 meczów w eliminacjach mistrzostw Europy - 15 z nich wygrali i cztery zremisowali.
Sytuacja kadry Michała Probierza przed ostatnim dla niej meczem w grupie E w kwalifikacjach Euro 2024 jest trudna. Polacy zajmują trzecie miejsce z dorobkiem 10 punktów w siedmiu spotkaniach, a rozegrali jedno więcej od najgroźniejszych rywali - Albanii (13 pkt), Czech (11) i Mołdawii (9).
Bezpośredni awans wywalczą dwa zespoły. Piłkarze Probierza, oprócz pokonania Czechów, muszą także liczyć na korzystne wyniki w innych meczach. W razie niepowodzenia wystąpią w marcowych barażach.
Czesi już trenują w Warszawie
Czeska ekipa od wczorajszego wieczora jest już w Warszawie. Dziś zapozna się z murawą PGE Narodowego w czasie oficjalnego treningu.
Drużyna trenera Jaroslava Silhavy’ego z 11 punktami jest na drugim miejscu w tabeli grupy E, za Albanią - 13, a przed mającą rozegrany jeden mecz więcej Polską, która zgromadziła 10. Awans do Euro 2024 zapewni Czechom wygrana w Polsce, o ile trzy godziny wcześniej czwarta w tabeli Mołdawia (9 pkt) nie pokona lidera. Niezależnie od innych rozstrzygnięć, kwalifikację dadzą im trzy punkty w poniedziałkowym starciu z Mołdawią w Ołomuńcu, ale może się okazać, że premiować ich będą nawet dwa remisy.
Trener Silhavy: Awans to oczywiście nasz jedyny cel
Biało-czerwoni muszą liczyć nie tylko na siebie i zwycięstwo nad Czechami, ale i korzystne dla nich rozstrzygnięcia w innych spotkaniach.
Od czasu podziału federacji na czeską i słowacką reprezentacja Czech przeszła wszystkie siedem europejskich kwalifikacji i może po raz ósmy z rzędu uczestniczyć w mistrzostwach kontynentu. Awans do przyszłorocznego turnieju w Niemczech jest ważny także z finansowego punktu widzenia, bo za udział w fazie grupowej na konto związku trafi ok. 10 mln euro, co będzie znaczącym wzmocnieniem budżetu.
Awans to oczywiście nasz jedyny cel i wierzę, że nam się to uda. Nie chcę spekulować, czy w Polsce wystarczy nam remis, a potem także remis z Mołdawią. Takie założenia, spekulacje, plany nie mają sensu i żadnego uzasadnienia. Na razie myślimy tylko o meczu w Warszawie i fajnie byłoby wracać do kraju mając pewność, że jedziemy na mistrzostwa Europy
— powiedział trener Silhavy.
„Polacy to wciąż bardzo dobry zespół”
Jak wskazał, zdaje sobie sprawę z różnych kłopotów i perturbacji Polaków, ale…
To wciąż bardzo dobry zespół, ze świetnymi graczami. No i stadion będzie pełny, a to duży atut Polaków. Na pewno nie będzie łatwo, ale jesteśmy zdeterminowani i gotowi
— dodał 62-letni szkoleniowiec.
Bilans czeskiej drużyny
Silhavy przeżywał trudne chwile po październikowym dwumeczu, a zwłaszcza porażce 0:3 w Albanii. Jego pozycja była zagrożona, ale piłkarska centrala nie zdecydowała się na zmianę przed dwoma decydującymi spotkaniami kwalifikacji, choć zmodyfikowała jego kontrakt i wkrótce podejmie decyzję w sprawie dalszej współpracy.
Czeska drużyna wygrała cztery z pięciu ostatnich meczów z Polską. W marcu, na inaugurację eliminacji, zwyciężyła w Pradze 3:1, zdobywając dwa gole w pierwszych trzech minutach. Od tego czasu zmienił już się trener biało-czerwonych - we wrześniu Michał Probierz zastąpił Portugalczyka Fernando Santosa.
„Trzy punkty wywalczone w Warszawie mogą być na wagę złota”
Choćby z tego względu czeka nas inny mecz niż ten w Pradze. Nowy trener to zawsze nowy sposób gry, jacyś nowi piłkarze, którzy już się pojawili w składzie. Może są mniej znani niż ich poprzednicy, ale to nie znaczy, że będzie nam łatwiej, bo będą chcieli się pokazać przed nowym selekcjonerem. Ale zdajemy sobie sprawę, że trzy punkty wywalczone w Warszawie mogą być na wagę złota
— przyznał napastnik Jan Kuchta, który w pierwszej potyczce obu zespołów zdobył gola.
Rywale biało-czerwonych nie ukrywają, że najbardziej obawiają się wracającego do kadry po kontuzji Roberta Lewandowskiego. Przypominają jednak, że w pięciu występach przeciw nim nie zdobył żadnego ze swoich 81 goli w reprezentacji.
Mecz na PGE Narodowym rozpocznie się w piątek o godz. 20.45. Według czeskich źródeł, na widowni zasiądzie ok. dwóch tysięcy kibiców gości, których część przyjedzie do Warszawy specjalnym pociągiem.
Probierz: Musimy przeciwdziałać narzuceniu nam przez Czechów ich stylu gry
Biało-czerwoni w marcu, na inaugurację Euro 2024, ulegli w Pradze Czechom 1:3. Prowadzeni wówczas przez Fernando Santosa Polacy już po… 130 sekundach przegrywali 0:2. Nic więc dziwnego, że dzisiejszą konferencję prasową na PGE Narodowym zdominował temat tamtego spotkania. Pobierz analizował dokładnie grę najbliższych rywali.
Wiemy, że czeski zespół jest bardzo bezpośredni, gra agresywnie. Już w marcowym meczu widzieliśmy, jak od początku narzucił bardzo agresywny styl. Musimy przeciwdziałać. Musimy też płynnie przechodzić do akcji po odzyskaniu piłki
— podkreślił selekcjoner.
Nie możemy pozwolić na swojej połowie na zbyt dużo. Nie wolno dopuścić, żeby rywale odbierali nam tam piłkę, a tak było w pierwszym spotkaniu. Na pewno chcemy zagrać dobry mecz. Mieliśmy wreszcie okazję trochę więcej trenować. Mogliśmy np. jeden trening poświęcić w całości organizacji gry, temu, co chcemy grać
— wyjaśnił.
„Chcemy utrzymywać się przy piłce”
Jako sposób na Czechów polski trener podał potrzebę utrzymywania się polskich zawodników przy piłce.
Probierz przyznał, że bardzo pomogła mu wizyta na niedawnym meczu Slavia Praga - AS Roma w Lidze Europy (gospodarze wygrali 9 listopada 2:0). Wprawdzie nie wystąpił wówczas Nicola Zalewski z Romy, ale Probierz miał okazję zobaczyć wielu reprezentantów Czech.
Mogłem obejrzeć na żywo sześciu reprezentantów Czech ze Slavii. To duże ułatwienie, bo wcześniej, jako trener kadry młodzieżowej, nie miałem takiej możliwości. Przy okazji miło było spotkać Tomasa Pesira (byłego piłkarza m.in. Jagiellonii Białystok - PAP), który jest tam dyrektorem kadry. Ale również przywitałem się i chwilę porozmawiałem z selekcjonerem reprezentacji Czech (Jaroslavem Silhavym - PAP)
— wspomniał.
Wiemy, że Czesi preferują dwa ustawienia. Z czwórką oraz z trójką obrońców. Na oba jesteśmy przygotowani
— dodał.
Jak przyznał, jest bardzo zadowolony z podejścia swoich zawodników.
Wszyscy piłkarze, od pierwszego do dwudziestego piątego, a wiadomo, że niektórzy, co jest bolesne, znajdą się w piątek poza kadrą, trenują bardzo dobrze. Wszyscy są mocno zaangażowani, starają się przyjmować uwagi, które im przekazujemy
— podkreślił Probierz.
Sytuacja kadrowa Poldki
Jak wygląda sytuacja kadrowa w reprezentacji Polski przed czwartkowym treningiem?
Na razie jest wszystko w porządku
— odparł krótko.
Czy Probierz ma już gotowy skład na piątkowy mecz?
Już w czasie selekcji i powołań do kadry zawsze w głowie jest jakaś pierwsza jedenastka. Patrzymy na to, co robią Czesi. Oni dowołali kilku piłkarzy. Mogą zmienić ustawienie w grze. Jeżeli chodzi o nasz zespół, na dwóch-trzech pozycjach są zmiany i tam próbujemy jeszcze ustawień. Ale wiadomo, że większość piłkarzy grających regularnie w swoich klubach jest przymierzana do wyjściowej jedenastki na jutro
— przyznał Probierz.
Dzień wcześniej reprezentacja musiała zmienić plany. Zamiast treningu na bocznym boisku przy Łazienkowskiej, które po opadach deszczu nie było w dobrym stanie, środowe zajęcia odbyły się w ośrodku treningowym Legii (LTC) poza Warszawą - w Książenicach.
Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy starali się, żeby boiska były w dobrym stanie. Wszyscy ci ludzie stawali na głowie, aby jak najlepiej to przygotować. Nie zapominajmy, że jest listopad. W Polsce wszyscy mają kłopoty z trenowaniem. Jeździliśmy po całej Warszawie, oglądaliśmy te boiska, one było jakoś przygotowane, ale ostatecznie wybraliśmy najlepszą murawę w tym momencie, czyli w ośrodku Legii. Wiadomo bowiem, że tam boiska są mniej osłonięte, więc przy wietrze mają więcej czasu, żeby wyschnąć
— przyznał Probierz.
Jego podopieczni w kwalifikacjach mistrzostw Europy zajmują trzecie miejsce w grupie E z dorobkiem 10 punktów w siedmiu meczach, a rozegrali jedno spotkanie więcej od najgroźniejszych rywali - Albanii (13 pkt), Czech (11) i Mołdawii (9).
Bezpośredni awans wywalczą dwa zespoły. Piłkarze Probierza, oprócz pokonania Czechów, muszą także liczyć na korzystne wyniki w innych meczach.
W razie niepowodzenia reprezentacja Polski wystąpi w marcowych barażach.
Statystyki i historia kwalifikacji
Mecze Polaków których do września prowadził Portugalczyk Fernando Santos, nie napawają optymizmem. Co innego jednak statystyki i historia.
Ostatniej porażki w roli gospodarza w eliminacjach mistrzostw Europy biało-czerwoni doznali bowiem ponad 17 lat temu. 2 września 2006 roku przegrali w Bydgoszczy z Finlandią 1:3.
Dla Polaków był to pierwszy mecz kwalifikacji Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii. Kadrę prowadził wówczas Holender Leo Beenhakker (w sierpniu 2006 roku w debiucie uległ w towarzyskim meczu Danii 0:2).
Po porażce z Finlandią spadła na niego lawina krytyki, ale doświadczony selekcjoner szybko odmienił polski zespół. Do końca eliminacji w grupie nie przegrał żadnego meczu w roli gospodarza, choć było aż siedmiu rywali. Oprócz Finlandii również Portugalia, Serbia, Belgia, Azerbejdżan, Armenia i Kazachstan.
Wkrótce zremisował w Warszawie z Serbią 1:1, a pozostałe mecze u siebie wygrał. Do historii polskiego futbolu przeszło zwycięstwo nad Portugalią 2:1 w Chorzowie 11 października 2006 roku.
Na wyjazdach biało-czerwoni też spisywali się dobrze, ulegli tylko Armenii 0:1. Łącznie zdobyli 28 punktów i razem z Portugalią (27) wywalczyli awans.
W kolejnych kwalifikacjach mistrzostw Starego Kontynentu Euro 2012 Polska nie musiała uczestniczyć, ponieważ była współgospodarzem turnieju, z Ukrainą.
Następne eliminacje - do Euro 2016 we Francji - biało-czerwoni rozgrywali pod wodzą Adama Nawałki i spisali się znakomicie. Nie przegrali u siebie żadnego meczu, m.in. pokonując w Warszawie ówczesnych mistrzów świata Niemców 2:0.
Ponadto dali popis skuteczności w potyczkach u siebie z Gibraltarem (8:1) i Gruzją (4:0). Pokonali też Irlandię 2:1 (w ostatnim meczu), a kłopoty mieli jedynie ze Szkocją, remisując w Warszawie 2:2, dzięki wyrównującej bramce Arkadiusza Milika w 76. minucie.
Ostatecznie podopieczni Nawałki zajęli drugie miejsce w grupie (21 pkt), tuż za Niemcami (22), z którymi przegrali na wyjeździe 1:3. Oba zespoły wywalczyły pewny awans.
W eliminacjach kolejnych mistrzostw Europy Euro 2020 reprezentacja Polski była prowadzona przez Jerzego Brzęczka i tę fazę przeszła jak burza.
U siebie biało-czerwoni zanotowali cztery wygrane (z Macedonią Północną 2:0, Izraelem 4:0, Łotwą 2:0 i ze Słowenią 3:2) oraz remis 0:0 z Austrią. Na wyjeździe ulegli tylko Słowenii 0:2, pozostałe cztery mecze na obcych boiskach wygrali i z dorobkiem 25 punktów okazali się zdecydowanie najlepsi.
Turniej finałowy został jednak opóźniony o 12 miesięcy z powodu pandemii. Odbył się w 2021 roku, a kadrę narodową prowadził już wówczas Portugalczyk Paulo Sousa.
Eliminacje Euro 2024 reprezentacja Polski rozpoczęła pod wodzą innego z Portugalczyków Fernando Santosa, który zastąpił Czesława Michniewicza. Na wyjazdach biało-czerwoni spisywali się fatalnie, przegrali z Czechami 1:3, Mołdawią 2:3 i Albanią 0:2, a pokonali jedynie Wyspy Owcze 2:0 w październikowym debiucie Probierza.
Lepiej Polakom szło w Warszawie, gdzie wygrali z Albanią 1:0 i Wyspami Owczymi 2:0 oraz zremisowali z Mołdawią 1:1.
Przed meczem z Czechami mają tylko matematyczne szanse na awans, ale w piątkowej konfrontacji na PGE Narodowym - jeżeli brać pod uwagę 19 kolejnych spotkań bez porażki w eliminacjach Euro od września 2006 - nie stoją na straconej pozycji.
CZYTAJ TAKŻE:
PAP/rdm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/670992-szanse-polakow-matematyczneczesi-licza-na-premie-od-uefa