„Mam świadomość tego, że popełniliśmy błędy, za które ja, jako prezes, płacę cenę. Za mną kilka ciężkich tygodni, chociaż jeśli mam być szczery, to najgorzej czułem się po meczu z Mołdawią” - mówi w rozmowie z Interia prezes PZPN Cezary Kulesza.
Prezes przyznaje, że po przegranej polskiej reprezentacji z Mołdawią był „wściekły”.
A jakby tego było mało, spadła na nas sprawa z panem Stasiakiem…
— dodaje.
Sprawa Mirosława Stasiaka
Kulesza w rozmowie z portalem wyjaśnia, jak doszło do tego, że Mirosław Stasiak znalazł się w samolocie lecącym do Kiszyniowa. Przypomnijmy, że jest on skazany skazany za korupcję w polskim futbolu. Ciąży na nim 10-letni zakaz działalności w strukturach piłkarskich.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Pan Stasiak poleciał jako osoba towarzysząca gościa zaproszonego przez firmę Inszury.pl
— tłumaczy Kulesza.
Dopytywany, czy nikt nie weryfikował tego, kto ma lecieć na mecz z Mołdawią, Kulesza przyznaje, że w PZPN „nigdy nie było procedur weryfikujących gości”.
Sponsorzy mieli prawo ich zapraszać, a PZPN ich nie prześwietlał. Wszystko opierało się na zaufaniu. (…) Dlatego podjąłem decyzję, że ta kwestia się zmieni i od teraz przed każdym wylotem będziemy weryfikować listę pasażerów
— zaznacza.
Kulesza w rozmowie z Interią mówi także o swoich relacjach ze Stasiakiem.
Gdybym go spotkał na ulicy, to bym go nie poznał. (…) Ja go nigdy nie widziałem. Nie grałem z nim w golfa, tenisa, nie jeździliśmy razem na wakacje. Kontaktu nie mieliśmy także wcześniej, gdy pracowałem w Białymstoku
— podkreśla prezes PZPN.
„Jadczak szukał na mnie haków”
W dalszej części rozmowy Kulesza mówi o Szymonie Jadczaku, dziennikarzu Wirtualnej Polski, który opisał sprawę Stasiaka.
Poluje na mnie od początku. Zanim jeszcze zostałem prezesem, dzwonił do różnych osób, z którymi kiedyś współpracowałem. Grzebał w moim życiu prywatnym, chociaż nie miało to związku z moją pracą, szukał na mnie haków, namawiał ludzi na zwierzenia
— mówi.
Kulesza opowiada również, jak Jadczak dzwonił do niego podczas mundialu w Katarze i wypytywał o kontrakt z Czesławem Michniewiczem. Dziennikarz próbował się dowiedzieć, czy jest prawdą, że umowa z ówczesnym trenerem będzie przedłużona po wyjściu reprezentacji z grupy, co miało być rzekomo zawarte w kontrakcie. Kulesza przyznaje, że nie powiedział Jadczakowi prawdy, bo nie chciał, aby wokół reprezentacji przed meczem z Francją wybuchło medialne zamieszanie. Miał za to zadzwonić niedługo po meczu z reprezentacją Trójkolorowych i wszystko Jadczakowi powiedzieć. Dziennikarz wypuścił jednak swój tekst przed spotkaniem nie czekając na pełne informacje od Kuleszy.
Mecz z Francją nie miał dla niego żadnego znaczenia. A dla mnie miał. I dla piłkarzy miał, i dla kibiców
— podkreśla Kulesza.
„Widocznie przeszkadzam pewnym środowiskom”
Od początku jestem pod obstrzałem. Mówią na przykład, że jestem wieśniakiem. Tak panie redaktorze, urodziłem się na wsi, chociaż mój tata był dyrektorem szkoły, a mama nauczycielką. Nie wstydzę się tego skąd pochodzę, nauczyłem się tam ciężkiej pracy. Mówią, że jestem „diskopolowcem”. Też jestem. To był trudny biznes, w którym osiągnąłem sukces, zarobiłem duże pieniądze
— mówi prezes PZPN.
Nie przyszedłem do federacji po pieniądze, bo te zarabiam gdzie indziej. Przyszedłem zrobić coś dobrego dla polskiej piłki. I jestem bez przerwy jeb… Widocznie przeszkadzam pewnym środowiskom. Ale spokojnie, nie takie rzeczy w życiu wytrzymałem. I to też wytrzymam
— dodaje.
„Santos nigdzie nie odchodzi”
W rozmowie pojawia się również wątek dotyczący przyszłości selekcjonera Fernando Santosa. Czy nadal pozostanie trenerem kadry?
Tak, nigdzie nie odchodzi
— podkreśla Kulesza i dodaje, że Portugalczyk był całkowicie zaskoczony plotkami o rzekomej ofercie z Arabii Saudyjskiej.
Był totalnie zaskoczony, myślał, że to my chcemy się pożegnać z nim. Nie wiedział o żadnej ofercie. To była plotka. A przynajmniej selekcjoner tak twierdził. Jasno zadeklarował, że zostaje z nami i dalej walczy o awans na turniej. Po to tu przyszedł i to jego cel
— mówi.
kk/Interia.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/656431-spowiedz-prezesa-pzpn-jadczak-poluje-na-mnie-od-poczatku