Hokeistom Chicago Blackhawks brakuje już tylko jednego zwycięstwa do zdobycia Pucharu Stanleya. "Czarne Jastrzębie" pokonały przed własną widownią Boston Bruins 3:1 i objęły prowadzenie 3-2 w finale rywalizacji w fazie play off ligi NHL.
Być albo umrzeć. Sytuacja jest prosta. Naszym zadaniem jest wygrana u siebie i doprowadzenie do siódmego meczu. Nie wpadamy w panikę, po prostu zostaliśmy trochę przyciśnięci do ściany, ale sytuacja nie jest beznadziejna -
powiedział po sobotniej porażce trener hokeistów z Bostonu Claude Julien.
Walka była bardzo zacięta i nie obyło się bez kontuzji. Czołowy strzelec Bruins - Patrice Bergeron, udał się w trakcie drugiej tercji (grał w niej tylko 49 sekund) do szatni, a stamtąd został zabrany na obserwację do szpitala. Poinformował o tym menedżer klubu, jednak nie podał przyczyn tej decyzji.
Natomiast Blackhawks stracili swojego kapitana Jonathana Toewsa, brutalnie zaatakowanego przez Johnny'ego Boychuka. Szkoleniowiec ekipy z Chicago - Joel Quennevill zapewnił, że Toews jest tylko mocno poobijany i wystąpi w poniedziałkowym spotkaniu.
Zanim jednak Toews opuścił lodowisko zdążył asystować przy dwóch trafieniach dla Blackhawks, których autorem był Patrick Kane, w 18. i 26. minucie. Dzięki temu duetowi po dwóch tercjach gospodarze prowadzili 2:0.
W piątej minucie trzeciej części gry gola zdobył słowacki obrońca Zdeno Chara, jednak jego koledzy z zespołu Bruins nie zdołali odwrócić losów spotkania. Nadzieje "Niedźwiadków" na doprowadzenie do dogrywki przekreślił Dave Bolland, kierując krążek do pustej bramki rywali na 14 sekund przed końcem.
AM/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/63674-chicago-blackhawks-o-krok-od-pucharu-stanleya