Walka o utrzymanie transpłciowego kursu w lekkiej atletyce trwa - donosi „Gazeta Wyborcza”. Toczą się poważne, zakulisowe konsultacje, w wyniku których władze światowej lekkoatletyki zamierzają utrzymać możliwość startu w oficjalnych zawodach dla transpłciowych kobiet. Jednoznacznie przeciwne stanowisko zajmuje dwukrotny złoty medalista olimpijski, wiceprezes PZLA Tomasz Majewski. „Gdyby to ode mnie zależało, w ogóle nie zgodziłbym się na włączenie transpłciowych kobiet do kobiecego sportu” - mówi były kulomiot.
Głos sprzeciwu
W odróżnieniu do regulacji przyjętych w np. pływaniu, gdzie udział osób transpłciowych w oficjalnych zawodach kobiecych został uniemożliwiony (stworzono nową kategorię „open”), to w lekkiej atletyce możemy już na stałe spodziewać się uczestnictwa transpłciowych kobiet w żeńskich zawodach sportowych.
Gdyby to tylko ode mnie zależało, w ogóle nie zgodziłbym się na włączenie transpłciowych kobiet do kobiecego sportu. Kobiece konkurencje powinny być chronione. W sporcie amatorskim proszę bardzo, wszyscy mogą startować, ale sport wyczynowy to zupełnie inna bajka
— zauważa wiceszef Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Tomasz Majewski.
Nowe przepisy
Przygotowany już w listopadzie przez World Athletics projekt zmiany przepisów normuje zasady kwalifikacji zawodniczek transpłciowych w konkurencjach kobiecych. Zmianie uległ dopuszczalny poziom testosteronu, ustalony na 2,5 nanomola (u zdrowych kobiet średnio 1,7 nanomola) w litrze osocza, który musi utrzymywać się w organizmie zawodniczki przez dwa lata. We wcześniejszych rozwiązaniach była mowa o 5 nanomolach i to utrzymywanych w ciągu zaledwie dwunastu miesięcy.
MKOl uznał, że w sprawie startu osób transpłciowych rozstrzygać mają federacje krajowe każdego z olimpijskich sportów. Tak też się stało, jednak nie przyjęto jednoznacznych wytycznych, przez co każda z organizacji uznaje odrębne przepisy (np. w wioślarstwie i pływaniu przepisy są przeciwstawne). Rezultatem tej sytuacji są sprzeciwy, płynące ze środowisk sportowych, jak i organizacji walczących o prawa osób transpłciowych - pierwsi mają obawy o zabezpieczenie równości szans w rywalizacji, drudzy natomiast domagają się równego prawa do startu zawodniczek w normalnym trybie.
PZLA nie otrzymał nowych przepisów
Projekt zmian miał zostać wysłany do rozpatrzenia i rekomendacji do rozlicznych federacji lekkoatletycznych, jednakże, jak podaje Tomasz Majewski, Polski Związek Lekkiej Atletyki nie miał w tym zakresie żadnego kontaktu z World Athletics. Dwukrotny złoty medalista Igrzysk Olimpijskich przyjął jednak z zadowoleniem informację o wydłużeniu okresu dostosowania poziomu testosteronu do 2,5 nanomila.
Jego długość zniechęci tych, którzy chcą zmienić płeć, aby odnieść sukces sportowy, a co za tym idzie - także komercyjny
— kwituje Majewski.
Cel zmian
Dokumenty World Athletics uargumentowały proponowane zmiany tym, że fizyczna przewaga biologiczna utrzymuje się znacznie ponad rok od uzgodnienia płci i odpowiedniej terapii hormonalnej oraz pozwolą na ograniczenie beztlenowych i tlenowych możliwości organizmu zawodniczki.
Nie wiadomo jednak, kto konkretnie ma posiadać kompetencje w ustalaniu która zawodniczka poddała się terapii uzgodnienia płci, objętej tajemnicą medyczną, jeśli sama zawodniczka nie będzie chciała tego uczynić. Szef Polskiej Agencji Antydopingowej, Michał Rynkowski wskazuje że:
Na pewno nie agencja antydopingowa. To jest kompletnie odmienna sprawa.
CZYTAJ TEŻ:
— Obłęd LGBT w USA trwa! Mężczyzna po zmianie płci wygrał w pływackich mistrzostwach… z kobietami
pn/Gazeta Wyborcza
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/632366-transplciowa-lekkoatletyka-tomasz-majewski-jestem-przeciw