Młodzi, głodni sukcesu, bez kompleksów, zdolni do nieszablonowych zagrań i nawiązania walki z najlepszymi! Oto najkrótsza charakterystyka reprezentacji Polski w piłce ręcznej, która bierze udział w największym święcie sportowym w tym roku w naszym kraju. Polska po raz pierwszy w historii jest współgospodarzem mistrzostw świata, które organizujemy wspólnie ze Szwecją. Nasza reprezentacja przeszła w ostatnim czasie wymianę pokoleniową i pisze nową historię starając się nawiązać do największych sukcesów biało-czerwonych medalistów mistrzostw świata, czyli kadry prowadzonej przez Bogdana Wentę.
Selekcjoner biało-czerwonych Patryk Rombel to najmłodszy szkoleniowiec ze wszystkich opiekunów 32 ekip biorących udział w turnieju. Gdy objął kadrę w lutym 2019 roku wiedział, że mistrzostwa świata w Polsce będą najważniejszą imprezą do jakiej będzie musiał przygotować swój zespół. Tej misji nie przerwały nawet kompletnie nieudane mistrzostwa Europy w 2020 roku. Mistrzostwa świata rozegrane w 2021 w Egipcie były już dużo lepsze w naszym wykonaniu, ale wszyscy polscy kibice liczą, że początek powrotu naszej reprezentacji do ścisłej czołówki piłki ręcznej na świecie rozpocznie się właśnie od turnieju rozgrywanego w halach w Polsce i Szwecji. Dotychczasowa gra biało-czerwonych pokazuje, że nie są to nadzieje pozbawione podstaw.
Nie bali się mistrzów olimpijskich
Już w pierwszym meczu otwarcia, rozegranym w katowickim Spodku, nasz zespół został poddany próbie najtrudniejszej z możliwych grając przeciwko aktualnym mistrzom olimpijskim z igrzysk w Tokio – Francuzom. Naszpikowana gwiazdami, z legendą światowego szczypiorniaka czterokrotnym mistrzem świata i trzykrotnym mistrzem olimpijskim Nikolą Karabaticiem na czele, drużyna „trójkolorowych” jest jednym z głównych faworytów do złotego medalu w całej imprezie. Mimo tego polski zespół postawił faworytom bardzo twarde warunki, tocząc z nimi wyrównany bój do ostatnich minut meczu i przegrywając zaledwie dwoma bramkami 24-26. Biorąc pod uwagę teoretyczną różnicę potencjałów obu ekip był to wynik, którego nasi piłkarze absolutnie nie musieli się wstydzić. Liderem naszej gry ofensywnej był Szymon Sićko, który rzucił siedem bramek, a sześć dołożył Arkadiusz Moryto, ale na pochwałę zasłużył cały polski zespół, który zaskoczył mistrzów olimpijskich bardzo twardą postawą w obronie.
Ambicja odebrała satysfakcję
Po tym meczu ambitni polscy szczypiorniści wcale nie wyglądali na zadowolonych, a przeciwnie – wyglądali na rozczarowanych, bo czuli, że sprawienie wielkiej niespodzianki było naprawdę blisko. To postawa warta odnotowania, bo pokazuje, że polscy reprezentanci mierzą naprawdę wysoko i nie zamierzają „pękać” przed żadnym rywalem, choćby najwyżej notowanym. Odnotować także należy fakt, że emocjonujący mecz otwarcia z Francją był wyrównany mimo absencji w naszym składzie największej aktualnej gwiazdy polskiego szczypiorniaka – Kamil Syprzaka, który na co dzień występuje we francuskim klubie Paris Saint-Germain i zna świetnie wielu francuskich graczy. Niestety kontuzja wykluczyła naszego obrotowego nie tylko z meczu z Francją, ale z całych mistrzostw świata.
Celem są igrzyska
Realnym celem polskiej drużyny w obecnych mistrzostwach świata jest awans do ćwierćfinału, a więc zajęcie przynajmniej ósmego miejsca, które automatycznie uprawniałoby nas do gry w jednym z turniejów przedolimpijskich, z których można dostać się do igrzysk jakie odbędą się w Paryżu w 2024 roku. By cel ten osiągnąć trzeba zająć jedno z pierwszych dwóch miejsc w grupie fazy zasadniczej, w której biało-czerwoni będą rozgrywać swoje mecze w Krakowie.
Wreszcie mamy „swoje” trybuny
Zarówno zawodnicy, jak i eksperci, z Bogdanem Wentą na czele zwracają uwagę, że po raz pierwszy nasi szczypiorniści mają wsparcie tak licznych polskich kibiców w czasie mistrzostw świata.
W turniejach, w których ja prowadziłem reprezentację często w najważniejszych meczach mieliśmy halę przeciwko nam
— mówił przed meczem z Francją Bogdan Wenta, nawiązując zapewne choćby do finału mistrzostw świata w 2007 roku, w którym Polska grała z gospodarzami turnieju - Niemcami.
Teraz wreszcie to nasz zespół może poczuć co znaczy mieć za sobą kibiców podczas takiej imprezy
— dodał trener wicemistrzów świata z 2007 roku oraz brązowych medalistów mistrzostw świata z 2009 roku.
Ta mieszanka – młodości, nieobliczalności, odwagi w starciu z najlepszymi zespołami i wsparcie kilkunastu tysięcy polskich kibiców zgromadzonych w Spodku czy w Tauron Arenie w Krakowie może zaprowadzić polski zespół daleko w tym turnieju. Jak daleko? To pytanie, na które odpowiedź poznamy w ciągu najbliższych kilku dni. Trzymajmy kciuki za naszych szczypiornistów, bo ich dobra gra z pewnością pomogłaby nam uzyskać w przyszłości prawo do organizacji kolejnych wielkich imprez rangi mistrzowskiej.
Największa impreza w Polsce tego roku
Mistrzostwa Świata w piłce ręcznej to gigantyczne przedsięwzięcie organizacyjne. Ze 112 meczów – 61 odbędzie się w Polsce. Jest aż 9 aren mistrzostw – w naszym kraju są to hale w Katowicach, Krakowie, Płocku i Gdańsku. W Szwecji mecze rozgrywane będą w Malmoe, Kristianstad, Joenkoeping, Goeteborgu oraz faza finałowa na stadionie Tele2 w Sztokholmie. Drużyna rywalizują w fazie wstępnej, która składa się z ośmiu grup po cztery zespoły. Awans do fazy zasadniczej uzyskują trzy najlepsze ekipy z każdej grupy, a drużyny z czwartych miejsc rywalizują w osobnym miniturnieju o miejsca 25-32. Faza zasadnicza to cztery grupy po sześć drużyn. Dwie najlepsze z każdej grupy awansują do ćwierćfinałów, które będą już rozgrywane systemem play-off. Jeśli chodzi o dorobek punktowy to liczy się każdy mecz, bowiem zespoły które awansują do rundy zasadniczej „zabierają ze sobą” punkty wywalczone w fazie wstępnej. Odpada jedynie to, co udało się ugrać z zespołem, który zajmie czwarte, ostatnie miejsce.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/630279-polska-po-raz-pierwszy-gospodarzem-ms-w-pilce-recznej