„Prosiłbym jako człowiek piłki i były selekcjoner o wyjaśnienie nam kibicom i nie tylko, na czym polegała niedoskonałość trenera, która spowodowała, że został z tej funkcji zwolniony” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jacek Gmoch, polski piłkarz i trener.
CZYTAJ WIĘCEJ:
wPolityce.pl: Dlaczego według Pana PZPN nie przedłużył kontraktu Czesławowi Michniewiczowi? Zgadza się Pan z tą decyzją?
Jacek Gmoch: Uzasadnienia specjalnie nie ma. Komentowanie tego jest trochę trudne, ponieważ nie wiem do końca, o co chodzi. Nie dogadał się z zawodnikami, nie miał wizji, czy nie spisał się taktycznie? Trudno powiedzieć. Może Pan wyjaśni, co PZPN zarzuca Michniewiczowi. Nie dziennikarze, tylko PZPN.
Faktycznie konkretów w komunikacie PZPN jest trochę mało.
Są same przecieki dziennikarskie. Nie wiadomo, o co chodzi. I to od razu budzi pewne zastrzeżenia. Jak ocenimy cele, które zostały nakreślone trenerowi, to on je zrealizował. Jednocześnie pamiętam wywiad prezesa PZPN-u, zaraz po meczu Francją, w którym zwracał uwagę, że wyszliśmy z grupy. W taki czy inny sposób, cel został osiągnięty. Poprzednie cele stawiane trenerowi również zostały osiągnięte. Prosiłbym jako człowiek piłki i były selekcjoner o wyjaśnienie nam kibicom, i nie tylko, na czym polegała niedoskonałość trenera, która spowodowała, że został z tej funkcji zwolniony. Ostatni komunikat wygłoszony przez rzecznika PZPN-u nie wyjaśnia sprawy. W takim razie wstrzymuje się z dalszymi dywagacjami. Zarzuty samego związku nie są dla mnie zrozumiałe. Może jestem już niekumaty, ale słyszałem też wypowiedź Antka Piechniczka i mówił podobnie.
W ogóle mundial i tego typu turnieje, a szczególnie teraz, kiedy pieniądz rządzi światem, gra się na wynik, a nie ładnie przegrywając. Ja nie jestem do tego przyzwyczajony, bo udawało mi się grać na wynik i też w ładnym stylu. Ale teraz piłką rządzi niepodzielnie pieniądz i gra się na wynik. Zawsze jest jakieś niezrozumienie, jeśli chodzi o pracę trenera. Podsumowując, chciałbym, żeby komunikat PZPN-u był jasny. Czy informacje dziennikarskie miały w sobie taką siłę, że związek wziął pod uwagę, że to zagraża jego przyszłości lub obrazowi dla kibiców i społeczeństwa? Te wszystkie rzeczy muszą być dla mnie wyjaśnione. Nie można podziękować za dobre współpracę, a z drugiej strony go wyrzucić. To powoduje we mnie pewne niezrozumienie tej sprawy.
Kolejny selekcjoner będzie piątym zatrudnionym w ciągu niecałych pięciu lat. Czy nie powinniśmy w końcu zdecydować się na zatrudnienie trenera, na dłuższy czas, który wprowadzi młodych zawodników i przedstawi konkretną wizję na reprezentację?
Przecież trener Czesław Michniewicz wprowadził w trakcie swojej pracy dużą liczbę młodych zawodników, w meczach o stawkę. Kończyła się generacja zawodników, którzy osiągnęli sukces na Euro 2016 i przed Nawałką oraz Brzęczkiem było zadanie odnowienia, zbudowania nowej reprezentacji. Najlepiej w tym momencie nadawał się absolutnie Michniewicz. Bo tak powinno być w związkach, że funkcję selekcjonera dorosłej kadry obejmują trenerzy najstarszej drużyny młodzieżowej, będąc wcześniej asystentem trenera dorosłej reprezentacji, ze względu na specyfikę tej pracy, w odróżnieniu od pracy klubowej. Zupełnie, co innego jest być trenerem reprezentacji, gdzie jest przede wszystkim management, wizja, znajomość poziomu światowej piłki. To wszystko selekcjoner musi mieć w jednym palcu, jednocześnie posiadając koncepcję, która zostanie zaakceptowana przez zawodników. O wyborze trenera reprezentacji Polski decyduje zarząd PZPN-u, a ostatecznie takie prerogatywy posiada osobiście prezes. Spośród nich praktycznie żaden nie był trenerem. Pamiętam jedynie przykład Kazimierza Górskiego. W całym procesie, jakbyśmy prześledzili ostatnie lata, właściwie nikomu poza Nawałką i Michniewiczem, nie udało się osiągnąć jakiegokolwiek sukcesu.
Jako asystent trenera Górskiego święcił Pan z kadrą największe sukcesy w historii polskiej piłki. Pełniąc funkcję selekcjonera, zajął Pan z naszą drużyną piąte miejsce na mistrzostwach świata. Co od tamtego czasu poszło nie tak?
Gdy upadła komuna, zmienił się system polityczny, ale w PZPN-ie zostało po staremu. Wielki wpływ na powstanie korupcji w polskiej piłce mieli działacze i pseudonaukowcy, którzy spowodowali regres w środowisku trenerskim. Układ korupcyjny po prostu zniszczył klasę trenerską. Janek Tomaszewski mówił kiedyś, że jest szkoła polska, a teraz wreszcie zauważył, że tej szkoły nigdy nie było i wyjaśnia, że sukces lat 70-tych stworzyli trzej trenerzy – K. Górski, J. Gmoch i A. Strejlau. Jedynie Antoni Piechniczek w latach 80-tych powtórzył sukcesy swoich poprzedników, w oparciu o prawie tą samą generację piłkarską, ale to stanowiło wyjątek. Dla mnie Piechniczek jest najlepszym polskim trenerem w historii, ponieważ odniósł sukcesy w dwóch mistrzostwach świata pod rząd. Rzecz polega na tym, że to wszystko – przemiany polityczne i działacze, stworzyli warunki do tego, żeby powstała korupcja. Poczynając od związku krajowego – PZPN-u, poprzez związki okręgowe. „Fryzjer” jest tego przykładem. Właściwie, to „Fryzjer” rządził polską piłką. A trenerów jest najłatwiej się pozbyć. Zawodników się nie zwalnia. I dlatego trenerzy, jeśli nie byli w układzie stworzonym przez działaczy piłkarskich (a należą do nich także sędziowie), nie mogli zawodowo funkcjonować na wysokim poziomie. Stąd długotrwały kryzys PZPN-u oraz brak wyników reprezentacji i drużyn klubowych, z czego do dzisiaj nie możemy się podnieść. Przypomnę 1978 rok po meczu z Brazylią (na mistrzostwach świata – red.), gdy ośmieliłem się powiedzieć, że Polacy są narodem zakompleksionym i natychmiast byłem skończony. Teraz na pewno jest to widoczne w mniejszym stopniu i kiedy zmieniły się układy polityczne, mamy możliwość, nie tylko w piłce nożnej oraz w sporcie, rywalizować z najlepszymi, okazuje się, że jesteśmy tacy sami albo lepsi. A w piłce nożnej ten kompleks jeszcze pokutuje, bo opinie i decyzyjność pozostaje w rękach „starej gwardii”.
Rozmawiał Mateusz Majewski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/627507-nasz-wywiad-michniewicz-zwolniony-gmoch-komentuje