Przed kilkoma dniami Polski Związek Lekkiej Atletyki ogłosił skład Reprezentacji Polski na rozpoczynające się 15 lipca w amerykańskim Eugene Mistrzostwa Świata. Jak zwykle, największe nadzieje kibice wiążą z występami Polaków w konkurencjach rzutowych. Pod nieobecność kontuzjowanej Anity Włodarczyk to inni muszą przejąć inicjatywę i powalczyć o mistrzowskie tytuły. Na szczęście kandydatów do najwyższych laurów nie brakuje. Nic dziwnego, bo od lat to właśnie w rzucie młotem, dyskiem i oszczepem oraz pchnięciu kulą upatrujemy swoich medalowych szans.
Pierwsze sukcesy polscy miotacze odnosili w rzucie dyskiem. Była to zasługa pięknej Haliny Konopackiej, która została wybrana Miss Igrzysk w Amsterdamie w 1928 roku. Ale to był tylko ten mniej znaczący z tytułów – Polka zdobyła złoto z wynikiem 39,62m, który był ówczesnym rekordem świata. Tym samym występująca w charakterystycznym czerwonym berecie Konopacka zdobyła pierwsze olimpijskie złoto dla Polski. Pałeczkę po niej przejęła Jadwiga Wajsówna, która zdobywała kolejno brąz na igrzyskach w Los Angeles w 1932 roku i srebro cztery lata później w Berlinie. Na tych samych zawodach z brązowego medalu mogła cieszyć się Maria Kwaśniewska, znakomita polska oszczepniczka. Do annałów przeszło jej zachowanie względem Adolfa Hitlera, który gratulował sukcesu „małej Polce”. Kwaśniewska odpowiedziała mu słowami: „Pan również nie jest za wysoki”. Podczas wojny, wspólne zdjęcie z Kanclerzem III Rzeszy pozwoliło lekkoatletce uratować wielu więźniów obozu przejściowego w Pruszkowie. Gdy Polki wiodły prym na arenach całego globu, na świat dopiero przychodzili pierwsi liczący się w międzynarodowych zestawieniach miotacze. W latach 50. urodzony w katowickich Szopienicach Janusz Sidło dwa razy sięgał po mistrzostwo Europy w rzucie oszczepem, a osiągnięcia te przedzielił srebrem wywalczonym na igrzyskach w Melbourne w 1956 roku. Pod koniec swojej niezwykle bogatej, trwającej dwie dekady kariery, Sidło zajął jeszcze trzecie miejsce na mistrzostwach Europy w 1969 roku. Rzucający dyskiem Edmund Piątkowski na igrzyskach medalu nie zdobył, za to w 1958 roku został Mistrzem Europy. Z Sidłą w rzucie oszczepem na krajowym podwórku rywalizował Władysław Nikiciuk, który przywoził srebro i brąz z mistrzostw Europy w latach 60. Wśród pań w tej dyscyplinie prym wiodła Daniela Jaworska, mistrzyni Europy z 1971 roku. Z kolei najdalej młotem w epoce gomułkowskiej rzucał Tadeusz Rut, mogący się pochwalić tytułem Mistrza Europy z 1958 roku i trzecim miejscem na igrzyskach w Rzymie dwa lata później. W 1972 roku wielkim występem na igrzyskach w Monachium popisał się Władysław Komar, który pchnął kulę na odległość 21,18m i zdobył złoty medal. Kulomiot, tragicznie zmarły w wypadku samochodowym razem z innym mistrzem olimpijskim, Tadeuszem Ślusarskim, wcześniej dwa razy przywoził brąz z mistrzostw Europy.
Osiągnięcie Komara było tak naprawdę ostatnim sukcesem polskich rzutów w XX wieku. Lata 70., 80. i 90. nie okazały się dla tych dyscyplin owocne – rzecz jasna poza złotem Edwarda Sarula w pchnięciu kulą w 1983 roku. Za to na igrzyskach w Sydney w 2000 roku przyszło wielkie odrodzenie za sprawą młociarzy, którzy do Polski z Australii wrócili ze złotymi medalami - Kamili Skolimowskiej (oprócz tego brąz i srebro ME) i Szymona Ziółkowskiego (wywalczył także tytuł mistrza świata rok później, a ponadto dwa srebra MŚ i brąz ME). Podobnej sztuki dokonał osiem lat później kulomiot Tomasz Majewski, a do kompletu srebro w Pekinie zdobył dyskobol Piotr Małachowski. Medal z tego samego kruszcu dorzucił jeszcze osiem lat później w Rio de Janeiro, cieszył się także z dwukrotnego triumfu w europejskim czempionacie, a raz zdobył tytuł mistrza świata (dwukrotnie był drugi). Z kolei Majewski swój sukces powtórzył w Londynie w 2012 roku, gdzie na najwyższym stopniu podium stanęła po raz pierwszy Anita Włodarczyk. Najlepsza polska lekkoatletka XXI wieku i najlepsza młociarka w historii tej dyscypliny swoje osiągnięcie powtórzyła jeszcze dwa razy z rzędu, w Rio de Janeiro i w Tokio, a do tego dorzuciła aż cztery tytuły mistrzyni świata i tyle samo europejskich czempionatów. W Rio brąz zdobył młociarz Wojciech Nowicki, ten sam, który rok temu w Tokio nie miał już sobie równych, a wcześniej cieszył się z tytułu mistrza Europy i przywiózł z mistrzostw świata trzy brązowe medale. Na igrzyskach w Tokio srebro zdobyła oszczepniczka Maria Andrejczyk, a trzecie lokaty zajęli młociarze – wiecznie niespełniony na igrzyskach czterokrotny mistrz świata i mistrz Europy Paweł Fajdek oraz, dość niespodziewanie, Malwina Kopron. Wśród utytułowanych miotaczy XXI wieku warto także wymienić wicemistrzynię świata młociarkę Joannę Fiodorow, wicemistrza Europy w pchnięciu kulą Konrada Bukowieckiego czy innego kulomiota, mistrza Europy Michała Haratyka.
Na kogo liczymy podczas mistrzostw świata w Eugene? Wśród pań na pewno nie bez szans jest Maria Andrejczyk. W maju 2021 roku urodzona w Suwałkach zawodniczka rzuciła oszczep na odległość 71,40m, czym poprawiła swój własny rekord Polski z 2016 roku o ponad cztery metry, a później sięgnęła po srebro na igrzyskach w Tokio. Fenomenalny rzut sprzed roku jest trzecim w historii dyscypliny i gdyby tendencja się utrzymała, Polka byłaby murowaną kandydatką do zwycięstwa. Ale w trwającym sezonie widzieliśmy ją w akcji zaledwie dwukrotnie i nie prezentowała się z najlepszej strony. Dlatego w przypadku pięknej oszczepniczki można mówić o wielkiej niewiadomej. Pod nieobecność Anity Włodarczyk o dobry wynik w rzucie młotem musi postarać się Malwina Kopron. Przed rokiem w Tokio cieszyła się z brązu, natomiast swojego rekordu życiowego nie poprawiła od pięciu lat. Gdyby udało jej się to w Eugene, mogłaby nawiązać rywalizację ze światową czołówką. Na zdecydowanie więcej liczymy w przypadku młociarzy. Aktualny mistrz olimpijski, Wojciech Nowicki, oraz aktualny mistrz świata, Paweł Fajdek, powinni rozstrzygnąć sprawę tytułu pomiędzy sobą. Oczywiście obaj muszą być w formie, ale po prostu nie wypada nie oczekiwać widoku dwóch Polaków na podium. Czy ta bratobójcza walka zakończy się podobnie jak na mistrzostwach Polski przed miesiącem, gdzie po raz kolejny w ostatnim czasie lepszy był Nowicki? Wszystko w głowach obu panów, bo lepszą „życiówkę”, i to niemal o półtora metra, ma Fajdek. Podobnie polsko-polska rywalizacja będzie miała miejsce w konkursie pchnięcia kulą, z tym, że Konrad Bukowiecki i Michał Haratyk raczej nie powalczą o zwycięstwo, bo to powinno być zarezerwowane dla Amerykanów, Ryana Crousera lub Joe Kovacsa. Natomiast miejsce w pobliżu podium jest jak najbardziej w zasięgu Polaków. Podsumowując – bez Anity Włodarczyk jedynymi pewniakami do medalu są Nowicki i Fajdek. Dobre występy Andrejczyk, Kopron czy polskich kulomiotów powinniśmy potraktować w kategoriach przyjemnej niespodzianki. A przecież takie są najmilsze!
Michał Muzyczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/605624-z-cyklu-wspaniali-polscy-sportowcy-lekkoatletyka