Maciej Rybus jako polski piłkarz jest skończony. Pozostanie co najwyżej piłkarzem z Polski, który okrył się hańbą. Drzwi do reprezentacji są dla niego zamknięte. Nie spodziewam się, by prezes PZPN czy selekcjoner kadry mieli jakoś niuansować sytuację wokół zawodnika. Ale Czesław Michniewicz jedną, konkretną decyzję powinien podjąć – dotyczącą swojego menadżera.
Bo tak się składa, że i Rybus i Michniewicz mają tego samego agenta. Sowite prowizje od kontraktów podpisywanych przez grającego w Moskwie piłkarza, ale też od opiekuna naszej reprezentacji wpływają na konto Mariusza Piekarskiego.
Solidny (choć nie na poziomie międzynarodowym) przed laty zawodnik dziś trudni się przede wszystkim handlem swoimi młodszymi kolegami. Szczególnie upodobał sobie rynek rosyjski. Przeprowadził kilka dużych transferów polskich graczy do Premier Ligi. I sporo na nich zarobił.
Co prawda zarzeka się, że z kontraktu Rybusa ze Spartakiem nie skapnęło mu nic, bo „nie wszystko się robi dla pieniędzy”, ale rozumiem, że do negocjacji z Rosjanami już usiadł i dzielnie walczył o interesy zawodnika (słabo poszło, bo Rybus ma zarabiać połowę tego, co dawał mu Lokomotiw, poprzedni moskiewski klub)? Nie wiem, jak wyglądają takie rozmowy biznesowe w Moskwie, mogę sobie tylko wyobrażać.
Ale to ma znaczenie drugorzędne. Bo są sprawy prostsze niż się wszystkim wydaje. Rybus mógłby bez najmniejszego problemu znaleźć sobie klub w niezłej europejskiej lidze. Piekarski jest tak doświadczonym menadżerem, z takimi kontaktami, że powinien móc to załatwić swojemu podopiecznemu w trybie niemal natychmiastowym. Jeśli natomiast to zawodnik postawił warunek: „swoją przyszłość widzę tylko w barwach biało-niebiesko-czerwonych”, to chociaż jego menadżer mógł się zachować przyzwoicie i wytłumaczyć, że bardzo przeprasza, ale w czasach, gdy wszyscy porządni ludzie nie robią z Rosjanami żadnych interesów, on też ich robił nie będzie. Chcesz tam, drogi Maćku, dalej mieszkać i nakręcać putinowską propagandę, to twoja sprawa, ale mnie w to nie mieszaj.
Piekarski nie tylko tego nie zrobił, lecz dodatkowo podjął się idiotycznego tłumaczenia lewego obrońcy. Jego zdaniem, w Rosji Rybus z rodziną będą bezpieczni, a w Polsce ktoś mógłby ich zabić, jak prezydenta Gdańska.
Morze głupot wypowiadane przez Piekarskiego kładzie się niestety również cieniem na Czesławie Michniewiczu i szerzej: na PZPN i naszej reprezentacji. Czy trener najważniejszej polskiej drużyny sportowej może sobie pozwolić na współpracę z biznesmenem, któremu rubel nie śmierdzi? Czy może swoim autorytetem rozpościerać pewien parasol ochronny nad niezbyt mądrym i niezbyt honorowym agentem?
Sport to nie tylko rozrywka. Żyjemy w czasach, w których decyzje krajowych federacji i samych piłkarzy mają charakter polityczny, bo za rogiem idzie krwawa walka o życie i wolność. Nie trzeba specjalnych umiejętności, by w jej trakcie odróżniać dobro od zła. Piekarskiemu nawet tego elementarnego poczucia uczciwości brakuje.
38 mln kibiców nie powinno się zastanawiać, czy brakuje go również selekcjonerowi.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/602718-czy-po-decyzji-rybusa-nie-czas-na-ruch-trenera-michniewicza