Nie ma co ukrywać – patrząc na historię polskiego tenisa, to panie odnosiły w tej dyscyplinie sportu większe sukcesy od panów. Przedwojenna kariera Jadwigi Jędrzejowskiej, wielkie osiągnięcia Agnieszki Radwańskiej czy obecna eksplozja talentu pierwszej rakiety świata, Igi Świątek, nie pozostawiają co do tego wątpliwości. Natomiast wreszcie na światowych kortach pojawił się ktoś, kto przy odrobinie ciężkiej pracy i dozie szczęścia jest w stanie nawiązać do mistrzowskich osiągnięć swoich koleżanek po fachu. Hubert Hurkacz, bo o nim mowa, kończył rok 2021 na dziewiątym miejscu w rankingu ATP, którego żaden inny polski tenisista nigdy nie osiągnął.
Za znakomitą lokatą Hurkacza stoi przede wszystkim spektakularny występ w ubiegłorocznych Wimbledonie – Polak dotarł aż do półfinału, po drodze pokonując drugą rakietę świata, Daniiła Miedwiediewa, i samego Rogera Federera. Tam uległ Matteo Berrettiniemu, a ostatecznie w wielkim finale zwyciężył niezawodny Novak Djoković. Czy Hurkacz ma szansę na równie udany wynik na londyńskich kortach w tym roku? Póki co sama idea rozegrania angielskiego turnieju stanęła pod znakiem zapytania. Organizatorzy, w ramach sankcji za inwazję na Ukrainę, wykluczyli z udziału w rozgrywkach Rosjan i Białorusinów (wśród nich znajdują się jedni z najlepszych zawodników świata – Daniił Miedwiedew, Andriej Rublow; oraz najlepszych zawodniczek - Aryna Sabalenka, Wiktoria Azarenka), na co ATP i WTA zareagowały decyzją o nieprzyznawaniu punktów do rankingu za wynik w tegorocznym Wimbledonie. W związku z tym nie wiadomo, czy w najstarszym wielkoszlemowym turnieju wezmą udział największe gwiazdy. Dodatkowo, ATP chce odebrać punkty rankingowe za wynik osiągnięty w zeszłym roku, co oczywiście odbije się na pozycji Hurkacza. Warto pamiętać, że związki tenisowe są jednymi z nielicznych organizacji sportowych, które nie objęły żadnymi sankcjami zawodników pochodzących z krajów wywołujących wojnę za wschodnią granicą Polski. Jak skończy się cała afera – trudno przewidzieć, bo Brytyjczycy zamierzają swojej słuszności dochodzić w sądach. Natomiast pewne jest, że 27 czerwca na trawiastych kortach rozpocznie się 135. edycja turnieju o bardzo wyjątkowym i bezprecedensowym charakterze.
Tymczasem Hurkacz walczy o jak najlepszy wynik we French Open. Bądźmy szczerzy – nie będzie to wielkie osiągnięcie, bo Polak w turniejach wielkoszlemowych, nie wliczając w to Wimbledonu, ani razu nie przeszedł drugiej rundy. Podczas piętnastu wielkoszlemowych startów Hurkacz wygrał mniej niż połowę meczów, więc jest co poprawiać. Ale przecież zła karta musi się w końcu odwrócić i może stanie się to właśnie na kortach imienia Rolanda Garrosa. 25-latek z Wrocławia swoją pierwszą chwilę chwały przeżywał w 2015 roku, kiedy doszedł do finału debla w juniorskim Australian Open. Na triumf w turnieju ATP czekał do 2019 roku, kiedy wygrał zawody w Winston-Salem. O tym, że było to nie lada osiągnięcie niech świadczy fakt, że ostatnim Polakiem, który cieszył się z wygranego turnieju był Wojciech Fibak w 1982 roku! Przełomowym dla Hurkacza rokiem był dopiero 2021. To wtedy wygrał aż trzy turnieje ATP i zaliczył pamiętny występ w Wimbledonie. Owszem, przed wrocławianinem jeszcze długa droga, żeby nawiązać równorzędną walkę z najlepszymi, ale jego obecna forma ma zdecydowanie zwyżkową tendencję. W 2022 rok wchodził na dziewiątej pozycji w rankingu, a pamiętajmy, że dotychczasowym rekordem była dziesiąta pozycja osiągnięta przez Wojciecha Fibaka 45 lat temu.
Fibak jest powszechnie uważany za najlepszego polskiego tenisistę w historii. Można się z tym zgodzić, w końcu znany z kolekcjonowania dzieł sztuki poznańczyk wygrał siedem turniejów ATP i grał w finale prestiżowego Masters w 1976 roku – zresztą w tym samym roku dostał nagrodę dla najlepszego zawodnika wchodzącego w karierę seniorską. Natomiast warto pamiętać, że Fibak był przede wszystkim genialnym deblistą: w 1977 roku grał w finale French Open, a rok później zwyciężył Australian Open w parze z Kimem Warwickiem. Tym samym został drugim po Jadwidze Jędrzejowskiej Polakiem z wielkoszlemowym tytułem w deblu (dopiera triumf Igi Świątek w 2020 roku we French Open był pierwszym singlowym tytułem dla Polaka). Zresztą, to właśnie w deblu polscy tenisiści odnosili największe sukcesy. Wystarczy wspomnieć Łukasza Matkowskiego, swego czasu lidera deblowego rankingu ATP, zwycięzcę Australian Open 2014, Wimbledonu 2017 i finalistę US Open 2018. Nierozłącznym duetem byli Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, którzy w XXI wieku zwyciężyli w piętnastu turniejach ATP, a w 2011 roku doszli do finału US Open. Cofając się w czasie, wśród najlepszych polskich tenisistów nie sposób nie wymienić wielkich przedwojennych rywali, Józefa Hebdy i Ignacego Tłoczyńskiego. Ich rywalizacja w latach 30. to gotowy scenariusz na film: Hebda był znanym lekkoduchem nie stroniącym od ziemskich uciech, natomiast Tłoczyński uchodził za wielkiego profesjonalistę poświęcającego się w pełni tenisowi, a w trakcie II wojny światowej uczestniczył w powstaniu warszawskim. Po wojnie dobre wyniki odnosił Władysław Skonecki, który w 1951 wybrał wolność i nie wrócił z meczu w Zurychu do Polski – został zrehabilitowany dopiero na fali odwilży październikowej w 1956 roku. W ślady starszego kolegi poszedł inny znakomity tenisista, Andrzej Licis, który w 1960 został na stałe we Francji i został przez Polski Związek Tenisowy ukarany karą dożywotniej dyskwalifikacji. Z kolei w latach 60. najlepszym polskim tenisistą był Wiesław Gąsiorek, dwukrotny uczestnik 1/8 finału we French Open. Po erze Fibaka trzeba było czekać kilka dekad na kolejnego Polaka liczącego się na światowych kortach. Jerzy Janowicz jako junior grał w finałach US Open i French Open, a jako senior doszedł do półfinału Wimbledonu w 2013, gdzie musiał uznać wyższość Andy’ego Murraya. Jego karierę przerwały problemy zdrowotne, ale 32-letni tenisista nie porzuca marzeń o powrocie do wielkiego grania.
Na tym tle osiągnięcia Huberta Hurkacza wyglądają doprawdy obiecująco. Owszem, to nie bardzo młody zawodnik w wieku Igi Świątek, tylko 25-latek, który powinien osiągać szczyt formy. W tym wieku Roger Federer, Rafael Nadal czy Novak Djoković cieszyli się już niejednym wielkoszlemowym triumfem. Ale przecież nikt nie ma wobec sympatycznego wrocławianina wymagań dorównania najlepszym tenisistom w historii, bo już teraz stoi w jednym rzędzie z najlepszymi polskimi zawodnikami. I ma jak najbardziej realne szanse, aby wysforować się przed ten szereg jako samodzielny lider.
HUBERT HURKACZ
Rekordy w turniejach wielkoszlemowych:
Australian Open – 2 runda (2020, 2022)
French Open – 2. runda (2018)
Wimbledon – półfinał (2021)
US Open – 2. runda (2018, 2020, 2021)
Gra podwójna – 2. Runda (French Open 2020, US Open 2021)
Kariera juniorska – finał (Australian Open 2015)
Turnieje ATP – cztery zwycięstwa w grze pojedynczej, trzy zwycięstwa w grze podwójnej
Michał Muzyczak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/600028-z-cyklu-wspaniali-polscy-sportowcy-hubert-hurkacz