Fabian Drzyzga podkreślił, że półfinałowy pojedynek mistrzostw Europy ze Słoweńcami, który polscy siatkarze przegrali 1:3, był bardzo zacięty. „O wygranej rywali przesądziły cztery punkty, cztery akcje” - podsumował rozgrywający biało-czerwonych.
Zarówno druga partia, jak i czwarta były pełne dramaturgii i zwrotów akcji, ale obie zakończyły się porażką Polaków - odpowiednio - 30:32 i 35:37. W pierwszym przypadku zmarnowali sześć piłek setowych, a w drugim trzy. Słoweńcy zaś najpierw wykorzystali trzeciego setbola, a potem 10. meczbola.
To była kwestia czterech punktów, czterech akcji. Taki urok tego sportu. Uważam, że drugi set był najważniejszy. Gdybyśmy prowadzili 2:0, to może inaczej by się to spotkanie ułożyło
— analizował Drzyzga.
Zapytany, czy pamięta inne spotkanie o równie dużym ładunku emocjonalnym i nerwowości odparł, że na szybko ciężko mu sobie takie przypomnieć.
Triumfatorzy dwóch ostatnich edycji mistrzostw świata po raz drugi z rzędu zagrają o brązowy medal ME. Jeden z dziennikarzy zapytał rozgrywającego, czy on i jego koledzy zdołają się odbudować mentalnie przed niedzielnym pojedynkiem o ten krążek po tak zaciętym i emocjonującym pojedynku.
To ja zadam pytanie - a co mamy zrobić? Usiąść i płakać po tym przegranym półfinale i rozpaczać, że znów Słoweńcy nas wyeliminowali lub odebrali nam szansę na grę w finale? Może akurat ta grupa lubi brąz? Nie wiem. Trochę żartobliwie teraz o tym mówię, ale będziemy jutro walczyć o ten medal, choćby dla tej publiczności. Dziś atmosfera była kapitalna
— podsumował.
Biało-czerwoni po raz czwarty z rzędu przegrali w ME właśnie ze Słoweńcami.
Uważam, że można powiedzieć, że są niewygodnym rywalem dla nas, albo użyć ulubionego słowa wszystkich, czyli, że to +klątwa+. Ale ja bym zwrócił uwagę, że to może nie jest naszpikowana gwiazdami drużyna, ale ma w składzie naprawdę bardzo dobrych zawodników. Grają razem ładnych parę lat. Coś wygrali, coś przegrali. Widać, że bardzo dobrze się czują i dobrze funkcjonują. Ja nie mam poczucia, że to klątwa. Bo gdyby było inaczej, to nie wiem, czy dałbym wówczas radę grać z nimi w klubie
— zaznaczył żartobliwie siatkarz, którego kolegą w Asseco Resovii Rzeszów jest Klemen Cebulj, a od nowego sezonu dołączy do nich Jan Kozamernik. Szkoleniowcem ekipy z Podkarpacia jest zaś Alberto Giuliani, który prowadzi też słoweńską kadrę.
„Nie wierzę w klątwy”
Ja w żadne klątwy ani inne pierdoły nie wierzę. Teraz rywale wygrali, za dwa miesiące czy za rok będziemy z nimi grać i będziecie mówić o klątwie, a ich pokonamy. Z wszystkimi zespołami na świecie wygrywaliśmy i przegrywaliśmy. Ja w żadne klątwy nie wierzę
— powtórzył w rozmowie z dziennikarzami Mateusz Bieniek.
W drugiej odsłonie mistrzowie świata, którzy zapisali na swoim koncie pierwszą partię, zmarnowali sześć setboli i przegrali 30:32.
„Mieliśmy swoje szanse, których nie wykorzystaliśmy. Po tym secie Słoweńcy wrócili do gry i zaczęli grać dużo lepiej, a nam było dużo ciężej” - analizował środkowy PGE Skry Bełchatów.
Zapewnił jednak, że on i jego koledzy nie stracili wówczas motywacji do dalszej walki.
Myślę, że nie trzeba się mobilizować w półfinale ME. Sama ranga meczu jest wystarczająco mobilizująca. To był ważny moment. Staraliśmy się zrobić wszystko tak, jak najlepiej potrafiliśmy. Czegoś minimalnie zabrakło. Szkoda, jutro jest kolejny dzień. Chcemy zakończyć ten turniej i całe to lato zwycięstwem. Żebyśmy nie wracali z tej imprezy z medalem z buraka (z czwartym miejscem - PAP). Zawsze lepiej medal mieć niż nie mieć
— skwitował.
„Klątwy nie ma”
„Nie uważam, żeby była jakaś +klątwa Słowenii+. To jest topowa europejska drużyna” - powiedział siatkarz reprezentacji Polski Jakub Kochanowski po przegranym w Katowicach z tym rywalem 1:3 półfinale mistrzostw Europy.
Rzeczywiście duży zbieg okoliczności, że tak często ze sobą gramy. To siatkówka na najwyższym poziomie i wszystko może się zdarzyć
– dodał.
Przyznał, że ważne było odrzucenie rywali od siatki zagrywką.
Dziś w tym elemencie zagraliśmy trochę słabsze spotkanie. Niestety, w kluczowych momentach Słoweńcy mieli więcej szczęścia
— ocenił Kochanowski.
Podkreślił, że nie ma żadnej „klątwy Słowenii”. „To po prostu topowa europejska drużyna” – zauważył.
Powrót Słoweńców
„Dobrze zaczęliśmy, mieliśmy Słoweńców pod presją, ale indywidualnie i drużynowo wrócili do spotkania w bardzo dobrym stylu” – ocenił siatkarz reprezentacji Polski Bartosz Kurek przegrany 1:3 półfinał mistrzostw Europy.
Jego zdaniem Słoweńcy upatrując w gospodarzach faworyta starcia zdejmowali z siebie presję.
To była taka ich gierka, a czy byliśmy faworytem, okazało się na boisku. Byli od nas dziś lepsi
— dodał.
Przyznał, że każdy mecz ME kosztował Polaków mnóstwo sił.
Myślę, że najtrudniejszy jednak dopiero przed nami
— zauważył.
Po sobotniej porażce biało-czerwonym pozostanie walka o brązowy medal.
Trochę ciężko o tym teraz myśleć, ale zbierzemy się, damy z siebie wszystko, dla siebie, dla kibiców. Mam nadzieję, że zakończy się lepszym wynikiem
— powiedział.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/566839-polscy-siatkarze-skomentowali-porazke-ze-slowenia