Urszula Radwańska pokonała Venus Williams w "thrillerze" na paryskich kortach Rolanda Garossa.
Urszula Radwańska, bardziej do tej pory znana jako "siostra Agnieszki", jest na dobrej drodze, by zaczęto o niej mówić w innym kontekście niż rodzinnego powinowactwa.
Wczoraj, zajmująca 37. pozycję w rankingu WTA Polka, zanotowała największe zwycięstwo w karierze, pokonując siedmiokrotną zdobywczynię wielkoszlemowych tytułów, zgrabniejszą z sióstr Williams, Venus. Wygrała mimo dekoncentrującego różu przeciwniczki i problemów ze wzrokiem przy zapadających ciemnościach (korty na Roland Gaross nie mają oświetlenia).
Wszyscy zgodnie twierdzą, że trwające prawie 3,5 h spotkanie (to rzadkość u kobiet), było najlepszym meczem pierwszego dnia wielkoszlemowego French Open, rozgrywanego na kortach w Paryżu.
Obie zawodniczki zaserwowały widzom dwa tie-breaki i aż 21 przełamań serwu, kończąc mecz wynikiem 7-6(5) 6-7(4) 6-4 dla młodszej z sióstr Radwańskich.
Ula zrewanżowała się Venus za porażkę w pierwszej rundzie turnieju WTA na kortach Warszawianki. Miało to miejsce 7 lat temu, ale Polka dobrze pamięta ten dzień:
Trudno zapomnieć. To był chyba mój pierwszy turniej WTA. Miałam wtedy 15 lat, no i dostałam "dziką kartę"(...) Pamiętam ten mecz i to, że byłam bardzo zdenerwowana. Wychodziłyśmy długim korytarzem na kort centralny i aż się trzęsłam z nerwów. Później mi już przeszło...
Tym razem było inaczej. Niestety, jak to bywa, szczególnie we Francji, pojawili się malkontenci (od francuskiego "malcontent"), którzy twierdzą, że wczorajsze zwycięstwo Ula zawdzięcza chronicznym bólom pleców Venus i syndromowi Sjörgena, na który cierpi od dawna (choroba autoimmunologiczna niszcząca komórki ślinianek i gruczołów łzowych).
Na obronę siostry Williams podnosi się również fakt, iż w tym sezonie zagrała tylko jeden mecz na "cegle" (w turnieju w Rzymie przegrała 1. rundę z Laurą Robson).
Za to Urszula Radwańska przed przyjazdem do Paryża w tym samym turnieju wygrała z Aną Ivanovic i malutką, ale zwinną Dominiką Cibulkovą w Estroil.
Potwierdzeniem, że nikt nie stawiał na Ulę jest też fakt, że już w 3. rundzie może spotkać się z siostrą. Choć drabinka turnieju jest losowana (w tym roku przez Rafaela Nadala) tajemnicą Poliszynela jest fakt, że ogólne założenia składu rund są ustawiane, tak by najlepsi i najbardziej znani nie wpadali na siebie za wcześnie, jak najdłużej przyciągając widzów na korty.
Żeby doszło do "siostrobójczego" meczu, Ula musi najpierw przejść 2. rundę turnieju, czego w Wielkim Szlemie jeszcze nigdy nie zrobiła. Zagra w niej z Niemką, Dinah Pfizenmaier, która zajmuje 127. miejsce w rankingu, ale może nie być łatwo, bo jak Ula sama mówi mecz z Venus Williams, który dedykowała siedzącej na trybunach mamie, sporo ją kosztował.
Starsza siostra również przeszła 1. rundę, ale miała o wiele łatwiejsze zadanie, bo grała z Shahar Peer (nr 136 w rankingu). "Isia" spędziła na korcie jedynie 58 min, rozgramiając Peer 6:1 6:1.
Jeśli Agnieszka w drugiej rundzie pokona Amerykankę Mallory Burdette (nr. 80), a następnie swoją siostrę, to Urszulę najpierw będzie miała szansę w ćwierćfinale pomścić Sara Errani (nr. 5), zaś w półfinale za porażkę Venus, rodzinie Radwańskich zechce zapewne odpłacić Serena Willams, ale do tego długa droga.
Najdalej w Roland Gaross Agnieszka Radwańska doszła do 4. rundy (2008, 2009 i 2011). Przed rokiem zanim w 3. rudzie uległa Swietłanie Kuzniecowej, w 2. rundzie pokonała Venus Williams.
Po tym jak w tym roku wygrała z nią Urszula, jedno jest pewne: Radwańskie mają już Venus rozpracowaną, teraz czas na Serenę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/56164-ula-sprowadzila-venus-na-ziemie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.