Nie tylko polityka potrafi być bezwstydna. Okazuje się, że piłka nożna także. I to za sprawą piłkarzy, których kraj uchodzi nie tylko za kolebkę futbolu, ale także za ostoję fair play, będącej fundamentem idei czystej rywalizacji sportowej. Ściśle za sprawą jednego piłkarza, ale reprezentującego całą sportową Anglię.
Rzecz o tyle przykra, że do tej pory na kończących się już Mistrzostwach Europy, nie pojawił się żaden uwłaczający incydent, który by kładł się na nich trwałym cieniem. Aż do wczorajszego oszustwa angielskiego napastnika Raheema Sterlinga, które widział cały świat.
Nie odstąpiłbym dziś od komentarza politycznego, gdyby nie skrajna bezczelność reprezentanta Anglii. Spodziewałbym się raczej milczenia z jego strony, aby nie powiększać niesmaku, jaki pozostawił po swoim cwaniackim wyczynie. I hańby, jaką okrył angielską reprezentację. O braku u niego jakiekolwiek wstydu, świadczy fakt, że niczym niezrażony, twierdzi, że drużynie angielskiej karny się należał.
Tytuły w stylu „Anglia pisze historię współczesnej piłki nożnej”, po tym, w jaki sposób Raheem Sterling zapewnił Anglii zwycięstwo nad Duńczykami winny raczej brzmieć: - „Anglia pisze historię brudnej piłki nożnej”.
Osobną, kontrowersyjną sprawą jest trudna do wytłumaczenia decyzja holenderskiego sędziego Danny Makkelie, który bezzasadnie podyktował rzut karny przeciwko duńskiej jedenastce. Podjął tak brzemienną decyzję bez żadnej próby analizy, a jako sędzia międzynarodowy, musiał być tego w pełni świadomy. Zdecydował ad hoc i bezdyskusyjnie, choć z doświadczenia wiedział, że zasadzki fingowanego upadku w polu karnym, mającego jeden cel, naprowadzenie sędziego do podjęcia błędnej decyzji - podyktowania rzutu karnego, zdarzają się. Specjaliści, stosujący ten oszukańczy manewr, w żargonie piłkarskim mają nazwę „nurkowie”. Zaś specjaliści, znający angielską piłkę określają Sterlinga „mistrzem świata w nurkowaniu”. Jak wytrawny międzynarodowy sędzia może o tym nie wiedzieć? Załóżmy jednak, że nie znał tego ulubionego tricku Sterlinga.
Nie zrozumiałe jednak, dlaczego z góry zdyskwalifikował narzędzie, które od kilku lat wielokrotnie sprawdza się w roli „wysoko kwalifikowanego, bezbłędnego sędziego technicznego”, czyli systemu elektronicznego VAR. Niezawodnego arbitra, rozstrzygającego sporne kwestie do ułamków milimetra, np. czy był spalony czy nie, czy ręka – co szczególnie ważne w polu karnym – należy do gatunku „nastrzelonych”, czy też zawodnik wykonał ruch ręką, zwiększając powierzchnię swego ciała, aby zbudować dodatkową przeszkodę na torze piłki.
O ile jednak, mimo tych uwag pod adresem sędziego, nie mam żadnych podstaw, aby kwestionować decyzję Danny Makkelie, jako wyraz jego wewnętrznego przekonania, co do jej słuszności, to jeśli idzie o Sterlinga, raczej nie mam wątpliwości, że było to oszustwo z premedytacją. Co nie znaczy, że wychodząc z szatni na boisko, układał już w głowie taki niecny plan. Na wykorzystanie swojej umiejętności fałszywego upadania, w wyniku rzekomego podcięcia go przez przeciwnika, wpadł prawdopodobnie spontanicznie w momencie, kiedy już wiedział, że próba przedarcia się z piłką do bramki Kaspera Schmeichela zakończyła się niepowodzeniem. Zastosował najprostszy manewr, zahaczając swoją nogą o nogę obrońcy, aby stworzyć iluzję podcięcia go.
Pewnie wszyscy, którzy oglądali mecz powiedzą, że finał wywalczyła drużyna lepsza. Co do tego, nikt raczej nie ma wątpliwości, że Anglia na wielki finał z Włochami zasłużyła. Najprawdopodobniej bez oszustwa Sterlinga dopięła by wczoraj swego. I w normalnych okolicznościach zdobyłaby zwycięską bramkę. Miała tak przygniatająca przewagę nad słaniającą się na nogach z wyczerpania drużyną Danii, że jedynie cud mógłby uratować przeciwników gospodarzy przed stratą bramki.
Czy możliwe jest, że ten brudny karny, stanie się dla Raheema Sterlinga swoistym memento, który pozwoli doskonałemu piłkarzowi przemienić się w sportowca, kierującego się zawsze zasadą fair play?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/557961-brudny-karny-sterlinga