Broniąca tytułu Iga Świątek przyznała, że podczas występu w ćwierćfinale wielkoszlemowego French Open była daleka od swojej najlepszej dyspozycji. „Miałam gorszy dzień. Myślę, że one będą się jeszcze zdarzały” - zaznaczyła tenisistka po środowej porażce.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Niestety nie tym razem! Iga Świątek odpadła w ćwierćfinale French Open, Maria Sakkari okazała się lepsza. Dziękujemy za walkę!
Świątek: Jest mi mega przykro
Zabrzmi to trochę kolokwialnie, ale miałam gorszy dzień. One zdarzają się każdemu. Nie mam też aż tak dużego doświadczenia - mimo że wygrałam rok temu - żeby mieć czasami wszystko tip-top dopilnowane. Nie przeżyłam jeszcze wszystkiego w ciągu swojej kariery. Myślę, że takie dni będą się jeszcze zdarzały. Jest mi mega przykro, że miało to wpływ na moją dyspozycję na korcie. Czułam, że nie uderzam czysto piłki, że często podejmuję złe decyzje i gram w złym kierunku
— zaznaczyła Świątek na konferencji prasowej po porażce z Greczynką Marią Sakkari 4:6, 4:6.
Jak dodała, zawodziły ją zagrania, które zazwyczaj dostarczały jej punkty.
Moje uderzenia nie były tak ciężkie i głębokie. To ogółem moja największa broń, więc trudno było grać bez niej. Myślę, że wczoraj uderzyły mnie skutki ostatnich kilku tygodni. Miałam problem z regeneracją, ponieważ byłam zestresowana. Takie dni się zdarzają, to normalne
— oceniła Polka, która w maju wygrała prestiżowy turniej WTA 1000 w Rzymie.
W środę zakończyła się więc jej seria wygranych spotkań na 10. W tym roku wygrała łącznie 23 mecze i przegrała sześć, a jej bilans na kortach ziemnych to 12-2.
Podczas rozmowy z dziennikarzami pochwaliła Sakkari za to, że ta dostrzegła gorszą dyspozycję przeciwniczki i zagrała dobrze taktycznie.
Zaskoczyła mnie tym, że tak dużo grała mi do forhendu. Myślę, że właśnie zauważyła, że dziś nie jestem w dość dobrej dyspozycji. Szacun dla niej, że to wykorzystała
— podkreśliła.
Na początku drugiego seta tenisistka z Raszyna, która łączyła występ w singlu z deblem, skorzystała z przerwy medycznej. Zgłosiła wówczas problem z prawym udem.
Mam wrażenie, że trochę przesadnie odczytałam sygnały, które dostawałam od swojego ciała. Średnio zregenerowałam się wczoraj, a nieprzespanie nocy sprawiło, że byłam czuła na to, co się dzieje. Przerwa medyczna się przydała, czułam większą pewność, gdy miałam zabandażowaną nogę, ale myślę, że z nią jest wszystko w porządku i po odpowiednim czasie regeneracji i odpoczynku nic się nie wydarzy. Nie nazwałabym tego nawet kontuzją. Po prostu czułam ból podczas meczu i może gdybym była bardziej świeża, to bym nie wzięła tej przerwy, ale pomyślałam, że przy takim bólu mimo wszystko lepiej się zabezpieczyć jakoś
— uzasadniła dziewiąta rakieta świata.
Zapewniła, że nie czuje się rozczarowana tym, że nie powtórzy ubiegłorocznego sukcesu w paryskiej imprezie.
Cieszę się, że dotarłam do tego etapu turnieju. Naprawdę nie wiedziałam, czego się spodziewać od początku. (…) Myślę, że i tak generalnie poszło mi lepiej niż przypuszczałam i niż wychodzi niektórym, kiedy wracają jako obrońcy tytułu. Nie ma co tego roztrząsać. Po prostu wiem, że będę miała jeszcze trochę więcej szans i mam nadzieję, że kolejne wykorzystam. Nie traktuję tego jako niewykorzystaną szansę, bo z drugiej strony równie dobrze mogłam przegrać każdy inny mecz
— podsumowała 20-letnia Polka.
Poproszona o porównanie tegorocznej edycji zmagań na kortach im. Rolanda Garrosa z poprzednią odparła, że ciężko to zrobić.
Wszystko jest inne, więc nie do końca rozumiem to pytanie. W tym roku spoczywała na mnie większa presja, ale też uważam, że ćwierćfinał to dobry wynik. Pokazałam regularność. Oczywiście, wiem, że mogę grać lepiej niż dziś. Wszyscy to widzą. Wiem, że mogę posyłać cięższe piłki itd. Ale takie dni się zdarzają. W ubiegłym roku takiego nie miałam i głównie dlatego wówczas wygrałam. Teraz najważniejsze to wyciągnąć z tego wnioski i nie dopuścić, by przydarzyło się to kolejnym razem
— zaznaczyła.
Nie opuszcza ona jeszcze stolicy Francji. W piątek wystąpi bowiem w półfinale gry podwójnej.
Myślę, że będę gotowa. Ten dzień przerwy dużo mi da
— podkreśliła.
Sakkari: Nie ma mowy, bym zdradziła taktykę
Maria Sakkari była bardzo tajemnicza w kwestii taktyki, która pomogła jej wyeliminować broniącą tytułu Igę Świątek w ćwierćfinale French Open.
Nie ma mowy, abym ją zdradziła
— zaznaczyła ze śmiechem pierwsza w historii grecka tenisistka w wielkoszlemowym półfinale.
Wielu obserwatorów środowego pojedynku rozstawionej z „ósemką” Świątek i Sakkari (17.) zauważyło, że zawodniczka z Aten często posyła piłkę tak, by Polka musiała zagrać forhendem. To uderzenie generalnie uchodzi za jeden z największych atutów obrończyni tytułu, ale jak sama przyznała, tego dnia ją zawodziło. Podopieczna trenera Piotra Sierzputowskiego chwaliła rywalkę za dobrą taktykę, ale Greczynka nie chciała opowiadać o planie, jaki miała na ten pojedynek.
Nie powiem wam tego. Nie ma mowy, abym wam powiedziała, co robiłam. Nie zamierzam odpowiedzieć, czy rzeczywiście celowałam w jej forhend czy nie. Każda zawodniczka ma swój styl i sposób, w jaki realizuje plan. W moim odczuciu mam mocny forhend, dobry na kortach ziemnych. Muszę z tego korzystać. Dziś dobrze też serwowałam. To wszystko, co mogę powiedzieć na ten temat
— zaznaczyła tenisistka z Aten na konferencji prasowej po wygranej 6:4, 6:4.
Przed nią żadna zawodniczka z jej ojczyzny nie dotarła nawet do ćwierćfinału w Wielkim Szlemie. Po zwycięstwie nad Polką usiadła na ławce, a wówczas uszły z niej emocje. Twarz przykryła wówczas ręcznikiem.
Brak mi słów. Marzenie się spełniło
— przyznała później.
25-letnia tenisistka nie ma jednak zbytnio czasu na świętowanie. Półfinałowy pojedynek z Czeszką Barborą Krejcikovą rozegra już w czwartek.
Nie chcę się zbytnio ekscytować, bo nie mam jutro dnia wolnego. Muszę wciąż grać i pozostać skupioną. Ale to z pewnością duże osiągnięcie. Czerpię radość z mojego tenisa i życia. Mam wokół siebie ludzi, którzy mówili mi, że to nadejdzie i mieli rację. Byłam niecierpliwa i powtarzałam im „Kiedy? Kiedy? No kiedy?”. Wreszcie nadeszło to w tym tygodniu i cieszę się z tego
— podkreśliła.
Wszystkie cztery półfinalistki tegorocznej edycji zmagań na kortach im. Rolanda Garrosa dotarły do tego etapu zmagań w Wielkim Szlemie po raz pierwszy.
Myślę, że my wszystkie grałyśmy naprawdę dobrze w tym roku. Zasady dotyczące ustalania kolejności w rankingu są trochę pechowe i nie oddają obecnych realiów. Myślę, że dlatego dla wszystkich niespodzianką jest taki skład w „czwórce”. Anastazja Pawliuczenkowa grała bardzo dobrze w Madrycie, Barbora dotarła do finału w Dubaju i wygrała przed French Open w Strasburgu. Niespodzianki się zdarzają, częściej u kobiet niż u mężczyzn. Ale wszystkie cztery jesteśmy bardzo dobrymi zawodniczkami, które mogą zdobyć tytuł
— podsumowała Sakkari.
Ona sama długo nie mogła przekroczyć w zmaganiach tej rangi granicy trzeciej rundy. Dopiero w poprzednim sezonie po raz pierwszy przeszła ten etap. Udało jej się to na twardej nawierzchni - w Australian Open i US Open.
Myślałam o tym wiele razy, że może to była moja granica i nie mogłam awansować wyżej w rankingu i lepiej w turniejach. Ale w tym roku udowodniłam sobie, że gram naprawdę dobrze. Pokonałam wiele bardzo dobrych zawodniczek. Prawdopodobnie też to, że miałam wokół siebie odpowiednie osoby, które mówiły, że mogę to zrobić, dało mi dużo pewności siebie w osiągnięciu tego
— analizowała Greczynka.
W 1/8 finału obecnej edycji French Open wyeliminowała ubiegłoroczną finalistkę - rozstawioną z numerem czwartym Amerykankę Sofię Kenin.
Sakkari jest najwyżej notowaną spośród półfinalistek trwającej obecnie imprezy w Paryżu. Zapewniła jednak, że niczego to nie zmienia w jej odczuciu.
Reszta dziewczyn gra bardzo dobrze. Drabinka tak bardzo się zmieniła, że nie ma znaczenia, kto jest najwyżej notowany. Jesteśmy czterema bardzo dobrymi zawodniczkami. Nie sądzę, by liczyła się tu pozycja w rankingu
— podkreśliła.
Grecja ma więcej powodów do radości. Do półfinału w singlu oprócz Sakkari awansował bowiem również Stefanos Tsitsipas.
gah/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/554251-swiatek-mialam-gorszy-dzien-rywalka-nie-zdradza-taktyki