Nie odkładaj zmian na później – taką lekcję można wyciągnąć z ostatnich meczów reprezentacji Polski. Owszem, bilans spotkań z Węgrami, Andorą i Anglią mógł być lepszy, ale eksperyment taktyczny podjęty przez Paulo Sousę wydawał się niezbędny, by przebić szklany sufit, jaki na dobre zagościł nad głowami biało-czerwonych.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Trudno oczekiwać jednak natychmiastowych rezultatów po tak krótkiej współpracy nowego selekcjonera z kadrowiczami. Przykłady Leon Beenhakkera i Adama Nawałki pokazują, że początki bywają trudne. Holender musiał poczuć gorycz porażki ze słabiutką Finlandią (1-3), a Nawałka uznać wyższość Słowacji (0-2). Jednak żaden z nich nie miał tak mało czasu, co nowy trener piłkarskiej reprezentacji Polski.
Odważne zmiany
Sousa od początku postawił na nowinki. Zamiast oklepanego systemu 4-4-2 (lub 4-4-1-1), portugalski szkoleniowiec już w pierwszym spotkaniu – zgodnie z przewidywaniami – postawił na grę trójką stoperów. System 3-4-1-2 wiązał się również z decyzjami personalnymi, które miały znaleźć właściwe zastosowanie właśnie w takim wariancie gry. Okazało się jednak, że kilka eksperymentów było nietrafionych. Węgrzy, którzy nie prezentowali wcale wielkiego futbolu, szybko zafundowali Polakom zimny prysznic. Sousa nie obawiał się jednak przeprowadzić błyskawiczne i odważne zmiany – przebudował ustawienie (przechodząc na grę trzema napastnikami) i wprowadził zawodników, którzy później przesądzili o losach meczu. W tym meczu biało-czerwoni dwukrotnie odrabiali straty. Rober Lewandowski przyznał, że nie pamięta takiego spotkania reprezentacji, w którym piłkarze z orzełkiem na piersi więcej niż raz odmienialiby losy meczu. To się udało. Oczywiście można stwierdzić z sarkazmem, że lepiej nie tracić goli, a 3-3 z Węgrami nie daje spełnienia, ale przebieg meczu wskazuje na siłę mentalną zespołu. Warto zwrócić uwagę, że trzy bramki dla Polaków padły po zgrabnych, koronkowych akcjach. Nie były dziełem przypadku – to efekt starannie zaplanowanych akcji, w których wyróżniał się przede wszystkim Kamil Jóźwiak. Piłkarz, który w tym sezonie Championship (zaplecza najwyższej rozgrywkowej klasy w Anglii) nie zaliczył żadnej bramki, ani asysty. Futbol potrafi być nieprzewidywalny.
O ile pierwsze problemy można było składać na karb debiutu, meczu wyjazdowego z wiecznie niewygodnym (przynajmniej dla Polaków) rywalem, tak w przypadku spotkania ze słabiutką Andorą oczekiwano festiwalu strzeleckiego. Wynik 3:0 pozostawia poczucie niedosytu, zwłaszcza gdy gra się trzema napastnikami przeciwko półamatorom. Sousa nie bał się przyznać do błędu po meczu w Budapeszcie. Dokonał zmian (tym razem postawił na 4 obrońców i system 4-1-2-1-2), nie brnął w swoje pierwotne decyzje. To się opłaciło. Kamil Jóźwiak znów tyrał na prawej stronie, a Maciej Rybus dawał poczucie solidności, czego nie można było mówić przy okazji poprzedniego spotkania o Arkadiuszu Recy. Cieszyły dwa gole Lewandowskiego, który mimo przemieszczania się do środkowej części boiska lub na skrzydło, doskonale odnajdywał się w sytuacjach strzeleckich i trafienie debiutanta Karola Świderskiego. Przebieg meczu nie dawał jednak kibicom satysfakcji. W grze pojawiały się błędy, a styl często sprawiał wrażenie chropowatej kopaniny bez polotu.
Krytykowałem Sousę za pierwszy i drugi mecz, bo były katastrofalne w wykonaniu taktycznym. Być może zawodnicy nie rozumieli, czego chce od nich trener. Nie wiem, czy wystąpił jakiś problem w komunikacji. Zawsze może być tak, że ktoś źle przekazuje informację, ale również i tak, że ktoś źle ją rozumie
– mówi portalowi wPolityce.pl Piotr Świerczewski, były piłkarz reprezentacji Polski, srebrny medalista igrzysk olimpijskich w 1992 r..
Jakie wnioski po Anglii?
Prawdziwym testem miała być dopiero Anglia. Ale czy tak rzeczywiście się stało? Czy można dokonać miarodajnej oceny w sytuacji, gdy zabrakło tak ważnego ogniwa, jakim jest Robert Lewandowski? Owszem, trzeba brać na to poprawkę, ale warto pamiętać, że najsłynniejszy „polski” mecz na Wembley z 1973 roku odbył się bez najjaśniejszej gwiazdy ówczesnej kadry Włodzimierza Lubańskiego (podobnie zresztą jak cały turniej finałowy w Niemczech).
Mimo porażki 1-2, gra Polaków (przynajmniej w drugiej połowie) mogła się podobać. Zobaczyliśmy biało-czerwonych grających wysokim pressingiem (co zaowocowało zresztą wyrównaniem), bez kompleksów z potencjalnie silniejszym rywalem. Paulo Sousa znów pokazał, że potrafi szybko reagować na boiskowe wydarzenia. Wprowadzeni po fatalnej pierwszej połowie Arkadiusz Milik i błyszczący w poprzednich meczach Kamil Jóźwiak robili różnicę. Ten pierwszy zaliczył zresztą asystę przy trafieniu Jakuba Modera.
Nie sposób jednak przemilczeć słabego początku. Nie tylko zresztą w meczu z wyspiarzami.
Zagraliśmy bardzo bojaźliwie w pierwszej połowie. To niestety znalazło odzwierciedlenie w wyniku
– mówi portalowi wPolityce.pl Jerzy Engel, były selekcjoner reprezentacji Polski.
Mecz w Anglii miał dwa oblicza. Pierwsze - bardzo słaba reprezentacja do przerwy, drugie – bardzo dobra reprezentacja po przerwie, kiedy mogliśmy ten mecz nawet wygrać
– dodaje.
W podobnym tonie wypowiada się Piotr Świerczewski.
W meczu z Anglią, mimo porażki, pod względem taktycznym prezentowaliśmy się dużo lepiej niż w poprzednich dwóch spotkaniach, nawet kiedy się broniliśmy i nie mieliśmy, można było zauważyć lepsze ustawienie biało-czerwonych. Owszem, Anglicy byli faworytami, ale nie musieliśmy tego spotkania przegrać
– zwraca uwagę były piłkarz.
I tym razem selekcja trenera reprezentacji Polski mogła dziwić.
Myślę, że Paulo Sousa zaskoczył nas wszystkich. Byliśmy przekonani, że taki piłkarz jak Jóźwiak, który jest chyba największym wygranym dotychczasowych meczów eliminacji, powinien wyjść na Wembley w podstawowej „jedenastce”. Dziwić mogło tez ustawienie Bereszyńskiego na innej pozycji i powrót Helika, który popełniał błędy. Znaków zapytania było bardzo dużo
– komentuje Jerzy Engel.
Szkoda tych ubytków, które są jednak naprawiane przez selekcjonera i może dlatego ten zespół w końcówkach meczów wygląda lepiej
– dodaje.
Niektórym decyzjom personalnym Paulo Sousy dziwi się również były podopieczny Engela w reprezentacji Polski.
Już pierwsza połowa z Węgrami była bardzo słaba. Dziwne, że nie dało to już wtedy [selekcjonerowi] do myślenia, jakimi zawodnikami powinniśmy zagrać z Anglikami. Pierwsza połowa na Wembley była fatalna. Właściwie czekaliśmy na egzekucję. Nawet nie podeszliśmy pod bramkę! Zmiany były jednak trafne, ale dziwi mnie to, że Jóźwiak nie wyszedł w pierwszym składzie.
– mówi Piotr Świerczewski.
Zaskoczyło mnie również to, że Piotr Zieliński nie został zmieniony. Cenię jego umiejętności piłkarskie, ale wyraźnie mu nie szło. Myślałem, że na boisku pozostanie Krzysztof Piątek. Oczywiście decydujące słowo należy do trenera i nie będę podważał jego decyzji, zarówno jako były reprezentant, jak i trener
– dodaje.
Optymizm?
Druga połowa pokazał jednak, że Polacy potrafią walczyć. Miarą siły każdej drużyny są nie tylko indywidualności, ale również szeroka ławka i szereg wariantów na każdą sytuację. I chociaż przegrana 1-2 boli, to jednak gra biało-czerwonych w drugiej połowie naprawdę mogła się podobać, a jak napisał „The Giardian”: „Po golu Modera to Polska przez pewien czas wyglądała na bardziej prawdopodobnego zwycięzcę”.
I tak rzeczywiście było.
Teraz już jestem optymistą. Mamy jeszcze kilka meczów. Myślę, że skończymy te eliminacje na drugim miejscu
– mówi Piotr Świerczewski.
W drugie miejsce biało-czerwonych wierzy również Jerzy Engel. Jak podkreśla, wszystko może się jeszcze zdarzyć.
Sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy, czyli 4 punkty po trzech meczach nie prognozuje, abyśmy mieli walczyć o pierwsze miejsce w grupie, ale futbol jest nieobliczalny. Wiedzieliśmy Niemców, którzy przegrali na własnym boisku z Macedonią Północną 1-2. Na pewno trzeba zrobić wszystko, aby zabezpieczyć sobie drugie miejsce w tabeli, a wtedy jest szansa na baraże
– podkreśla były trener reprezentacji Polski.
Piłka w grze. Przed nami mecze towarzyskie i zaległe Euro. Jeszcze nigdy kalendarz piłkarskiej kadry nie był tak zwariowany. Oby futbolowa karuzela okazała się świetną zabawą, a nie przyczyną mdłości. Paradoksalnie, to właśnie porażka z Anglią pozwala nam widzieć przyszłość reprezentacji w jaśniejszych barwach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/545443-krajobraz-po-anglii-engel-i-swierczewski-dla-wpolitycepl