Iga Świątek po triumfie w turnieju WTA w Adelajdzie nie ukrywała, że dobrze się czuje na antypodach. „Uwielbiam grać w Australii. Kocham to miejsce” - zaznaczyła 19-letnia tenisistka po zdobyciu drugiego tytułu w seniorskiej karierze, a pierwszego w kobiecym cyklu.
CZYTAJ TAKŻE:
— Jest wielka! Historyczny moment dla polskiego sportu! Iga Świątek triumfuje w turnieju French Open
Świątek gratuluje rywalce
Rozstawiona z „piątką” Świątek w finale pokonała Szwajcarkę Belindę Bencic (2.) 6:2, 6:2. Podczas tradycyjnej ceremonii zakończenia turnieju początkowo nieśmiało zaczęła swoją przemowę i z uśmiechem przyznała, że to dla niej najtrudniejsza część pomeczowych obowiązków. Następnie skierowała kilka słów do sobotniej rywalki, z którą zmierzyła się po raz pierwszy.
Chciałam pogratulować Belindzie dotarcia do finału. Mam nadzieję, że jeszcze nieraz się spotkamy na korcie
— podkreśliła 18. w światowym rankingu Polka.
Podziękowania dla kibiców
Już podczas niedawnego wielkoszlemowego Australian Open nastolatka z Raszyna powtarzała, że dobrze czuje się na antypodach. Zapewniła o tym ponownie po sobotnim sukcesie w Adelajdzie.
Uwielbiam grać w Australii. Kocham to miejsce. Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że mogłyśmy tutaj rywalizować
— zaznaczyła.
Następnie podziękowała zgromadzonym na trybunach kibicom, wśród których była spora grupa jej rodaków. Zwróciła się do nich w języku polskim.
Nie spodziewałam się, że będzie was tylu. Gram na drugim końcu świata, a czuję się jak u siebie
— podsumowała.
Kilka słów do najbliższych
Podziękowała również swojej rodzinie oraz sztabowi szkoleniowemu. Współpracownikom poświęciła także zamieszczony nieco później na Twitterze wpis. Pod zdjęciem, na którym psycholożka Daria Abramowicz, trener Piotr Sierzputowski oraz odpowiadający na przygotowanie fizyczne Maciej Ryszczuk trzymają ją na rękach po sobotnim finale, napisała:
Czwórka szczęśliwych dzieciaków. Dziękuję, że jesteście ze mną. Bez Was byłoby mi zdecydowanie mniej zabawnie.
Świątek nie spoczywa na laurach
Świątek w finale zmagań WTA wystąpiła w sobotę po raz drugi - w 2019 roku w Lugano musiała uznać wyższość Słowenki Polony Hercog. Teraz po raz pierwszy w karierze wygrała imprezę tej rangi. Już wcześniej zaś miała w dorobku tytuł wielkoszlemowy - w październiku ubiegłego roku triumfowała we French Open.
Na pomeczowej konferencji prasowej w sobotę Polka przyznała, że dobrze się czuła w tym tygodniu.
Z pewnością coś „kliknęło”. Nie tylko w mojej głowie, ale także pod względem tenisowym. Czuję się dobrze na korcie. Czasem są takie tygodnie, kiedy właśnie wszystko wychodzi. To efekt pracy, jaką wykonuję z moim sztabem
— oceniła.
Stwierdziła, że sukces w odniesiony w Adelajdzie utwierdził ją w przekonaniu, że stać ją na kolejne triumfy.
Widzę, że mogę grać dobrze przez cały turniej. To nie tak, że zdarzyło mi się to tylko raz podczas French Open. Daje mi to więcej pewności, że rozwijam się jako zawodniczka i mogę częściej grać dobrze. To daje mi motywację. Celem jest teraz, by powtarzać to częściej, bo wiem już, że mogę grać świetnie. To wszystko jest kwestią planowania, celowania w konkretne turnieje, by podczas nich być w możliwie najlepszej formie
— dodała Świątek, która w poniedziałek awansuje na 15., najwyższe miejsce w karierze w rankingu WTA.
Nieprzewidywalna rywalka
Bencic po finale złożyła gratulacje Polce i jej teamowi. Podziękowała również kibicom, zwracając przy tym uwagę, że spora część z nich dopingowała Świątek. Szwajcarka nie ukrywała, że brakowało jej publiczności, gdy z powodu COVID-19 przez dłuższy czas grano przy pustych trybunach.
Miło zobaczyć - po tym wszystkim, co się działo na świecie - ludzi, którzy przychodzą i wspierają swoich zawodników
— zaznaczyła.
W rozmowie z dziennikarzami przyznała zaś, że nie radziła sobie z innym od większości rywalek stylem gry nastolatki z Raszyna. Zmierzyły się po raz pierwszy.
Nie mogłam rozgryźć jej gry ani serwisu. Określiłabym to jako nieprzewidywalność. Ona grała trochę inaczej niż się spodziewałam, nietypowo. Zwykle dobrze radzę sobie z odczytaniem gry rywalek, ale dziś tak nie było. Oczywiście stało się tak dzięki jej grze. Grane z dużo większą rotacją piłki są cięższe. Te, co do których myślisz, że je dosięgniesz, po prostu przeskakują nad tobą. To utrudnia obronę i kontrowanie
— podkreśliła.
Helwetka, która jest 12. rakietą świata (rok temu była czwarta w tym zestawieniu), już myśli o kolejnej okazji, kiedy będzie mogła zmierzyć się ze Świątek.
Na pewno inaczej bym zaczęła. Nie wiem jeszcze jak dokładnie, ale coś bym zmieniła. Nie zastosowałabym takiej samej taktyki
— zapewniła tenisistka, która w sobotę zanotowała osiem podwójnych błędów i 16 niewymuszonych.
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/541024-iga-swiatek-uwielbiam-grac-w-australii-kocham-to-miejsce