Żyła złota

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Piotr Żyła (fot. YouTube)
Piotr Żyła (fot. YouTube)

Mogłoby się wydawać, że po tegorocznym sukcesie Kamil Stoch zapoczątkuje manię, której byliśmy świadkami w latach dominacji Adama Małysza. Tyle, że tegoroczny mistrz świata nie został celebrytą. Zdecydowanie lepiej w tej roli czuje się jego kolega z drużyny narodowej - Piotr Żyła.

Jeśli weźmiemy pod uwagę wyniki całej kadry skoczków narciarskich, możemy powiedzieć jeden wniosek: tak dobrze nigdy nie było. Indywidualne sukcesy Kamila Stocha, brązowy medal naszej drużyny na mistrzostwach świata w Val di Fiemme, a także arcyciekawa rywalizacja między Kamilem Stochem, Piotrem Żyłą a Maciejem Kotem (który ostatecznie wywalczył tytuł) podczas ostatnich mistrzostw Polski sprawiły, że skoki narciarskie – nawet bez Adama Małysza – nie tracą swojej popularności w Polsce.

Bez wątpienia pozycja lidera kadry należy do Kamila Stocha. Mistrzostwo świata i trzecie miejsce w ostatecznej klasyfikacji Pucharu Świata sprawiły, że określenie „następca Adama Małysza” przestało być hasłem bez pokrycia, a z czasem może być nawet obraźliwe dla skoczka z Zębu. Stoch zawsze podkreśla, że pisze nową historię i nie wchodzi w cudze buty. Można powiedzieć, że jego kariera przebiega wedle misternie zaprojektowanej strategii. Przez trzy kolejne sezony, skoczek zajmował w ostatecznej klasyfikacji generalnej 30. miejsce. W 2010 roku Stoch przeskoczył o kilka oczek do przodu, zajmując 24. miejsce w generalnej klasyfikacji. Sezon 2010/2011 był prawdziwym przełomem w karierze zawodnika WKS Zakopane – 3 wygrane zawody Pucharu Świata i zakończenie sezonu na dobrym 10. miejscu w klasyfikacji generalnej sprawiły, że Stoch symbolicznie przejął pałeczkę od Adama Małysza. W następnym sezonie Stoch potwierdził swoją klasę, zajmując 5. miejsce w Pucharze Świata i wzbogacając swój zwycięski dorobek. Tegoroczne sukcesy były ukoronowaniem tendencji wzrostowej, jaką możemy zaobserwować w karierze Stocha.

Mogłoby się wydawać, że przed inteligentnym, wygadanym skoczkiem droga do roli ulubieńca mediów stoi otworem. Nikt jednak nie spodziewał się, że większą uwagę przyciągnie niepozorny Piotr Żyła. Wszystko za sprawą jego niekonwencjonalnych wypowiedzi i specyficznego sposobu mówienia. Kilka słów poskładanych bez sensu, okraszonych charakterystycznym chichotem i uderzająca szczerość – to znak rozpoznawczy 26-letniego zawodnika. Po zakończeniu sezonu 2012/2013 posypały się propozycje reklamowe i zaproszenia do programów telewizyjnych.

„Ewidentnie Piotr Żyła ma duży potencjał marketingowy. To świetny zawodnik i człowiek. Problem polega na tym, że jego wizerunek w dalszym ciągu jest niestabilny. Ale na rynku na pewno jest zapotrzebowanie na taki powiew świeżości i oryginalności jaki oferuje ten skoczek narciarski” - powiedział portalowi Press.pl Grzegorz Kita, prezes Sport Management Polska.

Najlepszym przykładem popularności, jaką cieszy się Żyła jest jego oficjalny fan page na Facebooku. Stronę polubiło 572 000. użytkowników. Tymczasem stronę mistrza świata Kamila Stocha – 95 558.

Jak widać, umiejętność rozbawienia kibiców również może się opłacić. Żyła nie jest w tej dziedzinie ewenementem. Najlepszym przykładem był brytyjski skoczek Eddie Edwards, nazywany „Orłem”. Tyle, że w jego przypadku rozbawienia nie wzbudzały wypowiedzi, lecz fatalne skoki. Pseudonim może być mylący, ponieważ odległości uzyskiwane przez Edwardsa wahały się między... 20 a 30 m. Nędzne wyniki nie przeszkadzały zawodnikowi zdobywać największych owacji na światowych skoczniach. Pojawienie się na belce niepozornego Brytyjczyka w okularach korekcyjnych, na które naciągał gogle, zawsze wywoływało euforię. Edwards stał się prawdziwym idolem. Często gościł w programach telewizyjnych i przebierał w ofertach reklamowych. W końcu FIS uznał, że sytuacja w której kiepski skoczek zdobywa większą popularność od znacznie lepszych konkurentów, jest niedopuszczalna i wprowadził system kwalifikacji do zawodów. W efekcie „Orzeł” przestał prezentować swoje powietrzne „akrobacje” podczas konkursów, ale szybko odnalazł się w roli gwiazdy telewizji, dalej występując w talk-showach i komentując zawody. Prawdziwym ukoronowaniem jego sportowych (?) poczynań był bieg z pochodnią olimpijską w 2010 roku.

Chociaż zestawianie Żyły – bądź co bądź – brązowego medalisty mistrzostw świata i 15. zawodnika tegorocznej edycji Pucharu Świata z wiecznym przegranym może być niestosowne, popularność obydwu skoczków polega na rozbawianiu tłumów. W przypadku Żyły – swoimi wypowiedziami, a w przypadku Edwardsa – samymi skokami. Czasami to więcej, niż dobre rezultaty.

Aleksander Majewski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych