Pierwsza reakcja „Gazety Wyborczej” na wykluczenie Polaków z konkursu skoków narciarskich w Oberstdorfie była wręcz automatyczna i jednoznaczna. „To nie Niemcy nas wykluczyli z Turnieju Czterech Skoczni. To wirus” - pisał Radosław Leniarski. Mijały kolejne nerwowe godziny i nawet w „GW” ukazał się tekst, w którym przeczytaliśmy: „w ostatnich dniach ewidentnie ktoś nam dmuchnął w plecy”.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
„GW”: Niemcy nie zrobili wszystkiego
Słynny już tekst Radosława Leniarskiego w „GW” broniący decyzji organizatorów o wykluczeniu Polaków z pierwszego konkursu Turnieju Czterech Skoczni - mimo pojawiających się od początku wątpliwości - ukazał się w sieci wczoraj tuż przed godziną 14. W ciągu następnych godzin dowiadywaliśmy się o kolejnych niejasnościach i organizacyjnym chaosie w Oberstdorfie. Po g. 19 nawet w „Wyborczej” musiano uznać, że to czas na zmianę narracji. Marcin Wesołek wskazał przebieg zdarzeń i napisał o decyzji organizatorów tak:
A gdy dodamy do tego informację o niemieckim fizjoterapeucie, którego zakażenie nie wykluczyło z imprezy reprezentacji gospodarzy, powstaje sytuacja niebezpieczna.
Co więcej, w tekście jest sugestia, że może rzeczywiście Niemcom nie do końca zależało na - pozytywnym dla Polaków - rozwiązaniu sytuacji.
Nie sposób bowiem odnieść wrażenia, że Niemcy nie zrobili wszystkiego, co było możliwe, by na czas przebadać Polaków i umożliwić im występ w imprezie
— podkreślił autor.
Bez ataku by się nie obyło
W tekście mamy jednak swoiste usprawiedliwienie pierwszej reakcji „GW”. Wesołek wskazuje, że dotychczas Polacy budowali „mit” o „zagrożeniu płynącym ze wszystkich stron w kierunku potęgi polskich skoków narciarskich”.
Przez lata, oglądając telewizyjne transmisje ze skoków narciarskich, słyszeliśmy, że wiatr sprzyja rywalom, sędziowie wystawiają naszym gorsze noty, zielone światło na skoczni zapala się w momencie najmniej odpowiednim dla Polaków
— stwierdził.
Zagrożenie płynące ze wszystkich stron w kierunku potęgi polskich skoków narciarskich długo było mitem bez większego zaczepienia w rzeczywistości
— podkreślił.
Na końcu dodał, że sytuacja z Oberstdorfu zmienia perspektywę.
Do teraz. Bo w ostatnich dniach ewidentnie ktoś nam dmuchnął w plecy
— zaznaczył autor.
Ostatecznie Polacy zostali dopuszczeni do konkursu.
Rzadko zdarza się, żeby „GW” - nawet w tak zakamuflowany sposób - przyznała się do błędu. Zmiana narracji ws. konkursu w Oberstdorfie była jednak konieczna.
xyz/”Gazeta Wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/532755-w-gw-musieli-zmienic-narracje-ktos-nam-dmuchnal-w-plecy