Tomasz Iwański, trener główny Polskiego Związku Tenisowego, uważa, że w przekroju całego turnieju French Open Igi Świątek grała najlepiej ze wszystkich i zasłużenie zwyciężyła.
CZYTAJ TAKŻE:
Oby teraz udało się to wybitne osiągnięcie przełożyć na budowanie wizerunku tenisa w Polsce
— zauważył.
Polska Agencja Prasowa: Jak podsumowałby pan sukces Igi Świątek w Paryżu?
Tomasz Iwański: Nie wiem, czy jest sens powtarzać to, o czym głośno trąbią od soboty wszystkie gazety czy portale internetowe, ale jako że okazja i sukces są wyjątkowe, to powiem, że ten turniej był w jej wykonaniu wybitny. Iga w pełni zasłużyła na końcowy triumf całą swoją postawą - nie przegrała seta, a czas trwania jej meczów dobitnie świadczy o jakości jej gry.
PAP: Czy rangi sukcesu nie umniejsza fakt, że French Open był on rozgrywany w czasie pandemii koronawirusa, w nietypowym, jesiennym okresie i przy braku kilku topowych zawodniczek?
T.I.: Nikt nie zabierze Idze splendoru. Nikt nie może powiedzieć, że wygrała ze względu na specyfikę tegorocznego turnieju, bo COVID, termin czy jeszcze coś innego. Raz jeszcze powtórzę - wygrała, bo była najlepsza. Rozegrała wspaniały turniej i odniosła fantastyczny, największy w historii polskiego tenisa sukces. Tak nieco chochlikowo dodam, że jej wygrana udowadnia tezę, o której mówię od kilku lat, że tenis kobiecy jest śmiesznie słaby. Wystarczy, że pojawi się nowa, świetnie przygotowana osoba, która tchnie świeżość w grę i nagle okazuje się, że jest nie do zatrzymania. Iga jest młoda i chcąc stworzyć coś na przyszłość musi pamiętać o tym, że to, co było w Paryżu, tak naprawdę już się nie liczy. Za rok jej przeciwniczki zaczną przyzwyczajać się do jej sposobu gry i starać się obnażać oraz wykorzystywać jej słabości.
PAP: Jak zatem przygotować się do kolejnych wyzwań, jak choćby obrona tytułu w Paryżu, co zazwyczaj jest trudniejszym zadaniem?
T.I.: Można snuć mnóstwo mądrych teorii, że trzeba zrobić to czy tamto i to zwykle przychodzi w miarę łatwo, gdy stoi się z boku. Ale to tylko takie pozorne znawstwo, które nie ma większej wartości. Tak naprawdę to takim planem mogą się zająć tylko ludzie, którzy są blisko niej i którzy mają codzienny wpływ na to, jak ona funkcjonuje. To ich rola, bo oni znają jej problemy i potrafią je rozwikływać. Ona ma 19 lat i trzeba dać jej czas na rozwój. Na pewno jej trenerzy, jak i sama Iga, nie będą chcieli poprzestać na tym jednym triumfie. To wspaniale, że French Open tak wyglądał, ale to jest tylko i aż jeden turniej.
PAP: W ciągu kilku tygodni Świątek stała się sztandarową postacią polskiego tenisa. Na jakie wsparcie PZT może liczyć?
T.I.: Zawodnik tak ponadprzeciętny jak Iga zazwyczaj nie potrzebuje doraźnego wsparcia związku, bo z zasady nadchodzi taki moment, że idzie swoją niezależną i indywidualną drogą. Tak samo było z Agnieszką Radwańską czy Jerzym Janowiczem, tak samo jest dziś choćby z Hubertem Hurkaczem czy Kamilem Majchrzakiem. Wyjątkiem są indywidualne umowy pomiędzy zawodnikiem wysokiej klasy a związkiem polegające na wymianie świadczeń. Ale generalnie to bezpośrednie wsparcie dotyczy zawodników, którzy nie osiągnęli jeszcze sukcesów, ale mają do tego predyspozycje. Jeśli chodzi o Igę to my bardzo chcielibyśmy, aby - mimo ogromu zadań i celów - udało się nam wyegzekwować wspólną płaszczyznę dotyczącą jej występów w reprezentacji Polski w Fed Cupie. Jeśli to się stanie i Iga poprosi związek o jakiekolwiek dodatkowe wsparcie przy przygotowaniach i startach w tych rozgrywkach czy igrzyskach olimpijskich lub innych wydarzeniach, to oczywiście będziemy służyć pomocą.
PAP: No właśnie, w przyszłym roku igrzyska w Tokio. Czy można zacząć mówić, że dzięki Idze Świątek Polska ma szansę na historyczny medal w tenisie?
T.I.: Przede wszystkim trzeba pamiętać, że zmagania olimpijskie to kolejny turniej, który - zupełnie jak np. Roland Garros - może się ułożyć dobrze albo źle. Iga może równie dobrze przywieźć z Tokio złoty medal, jak i odpaść w pierwszej rundzie. Na pewno przygotowania do przyszłego sezonu będą specyficzne, bo dla Igi - oprócz Wielkich Szlemów - igrzyska będą jedną z najważniejszych imprez i priorytetem. To wymaga konkretnego planu i działań. Ale to znów zadanie dla jej sztabu, który na razie udowadnia, że wie co robi. Związek - w razie potrzeby - będzie gotów do pomocy.
PAP: Na czym polega fenomen Igi Świątek, że w tak krótkim czasie doszła na szczyt?
T.I.: We Francji po prostu grała najlepiej ze wszystkich zawodniczek. A co jeszcze zrobiła? To znów pytanie do jej sztabu: jaką wykonali pracę, jakie zastosowali środki, że udało się osiągnąć taką formę i taki stan ducha. Niejednokrotnie Iga podkreślała rolę pani psycholog. Turniej się dla niej dobrze ułożył, ale zapracowała na to. W każdym meczu grała coraz lepiej, a na końcu wprost fenomenalnie. Na pewno wpływ miało również do tego podejście, że to jest jej turniej, bo od początku uważała, że najlepiej się czuje we Francji i na tych kortach. Były też pewne niuanse, jak zimna aura czy specyficzne piłki, które akurat jej pasowały, ale to tylko dodatki, które pomogły jej uzyskać większą przewagę. Resztę - sposób zachowania, kreatywność w grze, pewność siebie - to już jej zasługa. Zresztą ja już po jej pierwszym meczu widziałem to w jej grze i powiedziałem Kamilowi Majchrzakowi, którego jestem trenerem, że ona wygra ten turniej. I coś co wydawało się nieosiągalne właśnie się wydarzyło.
PAP: Jak wykorzystać ten historyczny sukces dla rozwoju tenisa w Polsce?
T.I.: Szczerze to dużo będzie zależeć od samej Igi, jak bardzo będzie chciała się zaangażować w budowanie czegoś, co jest fajnym produktem i pomóc związkowi w budowaniu wizerunku naszej dyscypliny. W przeszłości różnie z tym bywało, bo czasem związek słabo działał w tym zakresie, a czasem nie było inicjatywy ze strony zawodników. Ponadto pojawiały się osoby, które torpedowały takie działania dla swojego interesu i doraźnych korzyści. Na pewno w Polsce teraz zapanuje druga „Małyszomania” tylko z Igą w centrum, co jest świetną sprawą, bo to młoda, fajna, wesoła i bystra osoba, która może być doskonałym ambasadorem nie tylko tenisa w naszym kraju, ale i globalnie. Wiemy, że tenis nigdy nie dorówna popularnością piłce nożnej, ale mam nadzieję, że wraz z Igą dla dobra ogółu uda się wypracować płaszczyznę współpracy opartą na wzajemnym szacunku oraz dobrych relacjach.
Rozmawiał dla PAP - Tomasz Moczerniuk
tkwl/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/521443-wywiad-iwanski-iga-w-pelni-zasluzyla-na-koncowy-triumf