Marcin Gortat, do niedawna jedyny Polak w koszykarskiej lidze NBA, podczas organizowanego przez siebie tradycyjnego campu w Warszawie opowiadał dziennikarzom o planach swoich i fundacji MG13. „Na pewno nie chcę być prezesem PZKosz” – odpowiedział na pytanie PAP.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Marcin Gortat uderza w prezesa PZKosz: „Mamy do czynienia z karierowiczem. Potrzebujemy lidera na stanowisku prezesa, a tego lidera nie ma”
CZYTAJ TAKŻE: Marcin Gortat kończy karierę! „Odchodzę na emeryturę, kończę moje granie profesjonalne”
Gortat nie chce być trenerem
Gdy byłem zawodnikiem ligi NBA bardzo dużo czasu, prywatnego czasu w przerwie letniej, poświęcałem campom. Dzisiaj, gdy jestem koszykarzem-emerytem, takie zajęcia z młodzieżą jak ten camp w Warszawie i poprzednie w Łodzi i Zgierzu to sama przyjemność. Czas pokazuje, że nasza akcja przynosi efekty. Zawodnicy i zawodniczki, z którymi 10, 12 lat temu nawiązaliśmy kontakt, dzisiaj wchodzą w dorosłą koszykówkę, są też w kadrach młodzieżowych. Jesteśmy z nimi w stałym kontakcie
— zaznaczył.
Czerpiący przyjemność z pracy z młodzieżą były już koszykarz ligi NBA nie chciałby jednak być trenerem klubowym. Zapytany o to kategorycznie odpowiedział:
Nie. To jest najgorsza rzecz, jaką mógłbym zrobić. Nie mam cierpliwości do dorosłych zawodników.
„Tutaj nic się nie zmieni”
Czym więc chciałby się zajmować? Jakie ma plany na najbliższą przyszłość?
Żyć szczęśliwym życiem. Właściwie nie mam planów, żyję z dnia na dzień. Nadal rozwijamy fundację MG13, kontynuujemy działalność charytatywną. Myślę, że w najbliższym czasie zaczniemy produkcję filmu o Andrzeju Zausze. Jednym z biznesów do zrealizowania jest fabryka kosmetyków. Na pewno ważna jest rodzina i moje życie prywatne, które – myślę - czas ustabilizować
— przyznał.
Gortat nadal zamierza dzielić swój czas miedzy Stany Zjednoczone i Polskę.
Tutaj nic się nie zmieni. Myślę, że dalej będę w miejscu, które będzie mnie satysfakcjonowało. Mam dom na Florydzie i nadal będę go utrzymywał, również ze względów podatkowych. Moim ostatnim marzeniem natomiast, po którego spełnieniu mógłbym spokojnie odejść, byłoby stworzenie szpitala dla dzieci. Byłby to taki wieńczący element w mojej „koronie charytatywnej”, po szkołach i fundacji
— podkreślił.
Były środkowy reprezentacji Polski był też pytany o zmianę pokoleniową na tej pozycji w kadrze narodowej. Czy Mikołaj Witliński względnie Dominik Olejniczak mogą w przyszłości być godnymi następcami jego i Macieja Lampego?
Przytoczyłbym jeszcze dwa inne nazwiska - nie należy o nich zapominać: Przemek Karnowski, który musi dość do zdrowia i Adrian Bogucki. To są dwa „bizony”, które powinny dominować nie tylko w polskiej ekstraklasie, ale również w Europie
— ocenił.
„Na pewno nie mam chęci zostać prezesem”
W szczęśliwe życie według Gortata nie wpisuje się prezesura Polskiego Związku Koszykówki.
Na pewno nie mam chęci zostać prezesem. Nie interesuje mnie odpowiadanie, nie ukrywajmy, przed starszym pokoleniem seniorów głęboko wrytych w środowiska koszykarskie, którzy dyktowaliby, jak Marcin Gortat ma budować polską koszykówkę. Dlatego będę robił to, co robię
— zadeklarował.
Inny sposób jego zaangażowania w polską koszykówkę byłby możliwy tylko pod pewnymi warunkami.
Powtarzam to od wielu miesięcy, że musieliby się zmienić ludzie zarządzający PZKosz. Osoba, która jest teraz jest niekompetentna i kompletnie nie potrafi znaleźć dialogu w środowisku koszykarskim, które po ósmym miejscu w mistrzostwach świata jest kompletnie podzielone. Zawodnicy poodchodzili z reprezentacji – tak nie powinno być. Dlatego jeżeliby się pojawiły odpowiednie osoby, pierwszy jestem gotowy do współpracy. Udostępnię moje nazwisko i kontakty, żeby pomóc polskiej koszykówce
— dodał.
Gortat na prezydenta Polski?
W przeszłości w wypowiedziach prasowych Gortat mówił, że chciałby zostać prezydentem Polski. Teraz nie wydaje się zdeterminowany w realizacji tych planów.
Zobaczymy. To oczywiście było powiedziane pół żartem, pół serio. Na dziś koncentruję się na rzeczach, na które mam wpływ. Lubię być tam, gdzie jestem szefem wszystkich szefów i ja decyduję, a nikt mnie nie kontroluje
— wyjaśnił.
NBA w cieniu pandemii
Gortat, w ostatnich latach jedyny polski koszykarz w lidze NBA, ogłosił zakończenie zawodniczej kariery 15 lutego, na dwa dni przed swoimi 36. urodzinami, a niecały miesiąc przed zawieszeniem rozgrywek z powodu pandemii koronawirusa. Decyzja ta nabrała innego znaczenia w świetle następujących po niej miesięcy.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem mądry, gdyż nie podpisałem kontraktu na kolejny rok. Wtedy ludzie pukali się w głowę, mówili, że mogłem zdobyć jeszcze mistrzostwo, ale dzisiaj niechcący wyszło, że dobrze zdecydowałem. Zakończyć sezon w marcu i po czterech miesiącach wrócić jeszcze raz do koszykówki w wakacje, w wieku 36 lat, byłoby dla mnie bardzo, bardzo trudne
— nadmienił.
Jak były zawodnik ligi NBA widzi jej przyszłość po pandemii?
W grudniu nowe rozgrywki nie wystartują, dopiero w styczniu. Prawdopodobnie z opcją przerwy na olimpiadę, tak jak teraz jest w NHL. Myślę jednak, że trzeba dwóch, może trzech lat zanim liga NBA wróci do normalnego kalendarza - od września do maja. Kontrakty graczy na pewno pójdą w dół. Już obecnie zawodnicy otrzymają stawki niższe o 19 procent. To przykre, ale pandemia dotknęła wszystkich. Nawet tak potężną ligę jak NBA
— zakończył Gortat.
kpc/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/517427-marcin-gortat-szefem-pzkosz-jest-komentarz-b-zawodnika-nba