Całą Polskę ogarnął szał radości – Lewy zdobył Ligę Mistrzów. Mam z tym pewien problem – rozumiejąc zachwyty moich rodaków, sam emocjonować się nie potrafię, być może dlatego, że – nie wiedzieć czemu – Lewandowski (przy całym szacunku i uznaniu dla sukcesów) moim piłkarskim faworytem nie jest.
„De gustibus…” – mawiali Rzymianie, dodając, iż o gustach „non est disputandum”, znaczy „się nie dyskutuje”. Więc wytłumaczyć nie potrafię, poza jakimś gombrowiczowskim w stylu westchnieniem „ale co ja…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/516445-ambasador-lewandowski-od-znicza-do-finalu-lm