Po niemal pół wieku igrzyska powróciły do słonecznej Australii (która podczas zawodów byłą raczej deszczowa), choć przed ich rozpoczęciem wcale nie obyło się bez kłopotów.
Po pierwsze, najpoważniejszym rywalem Sydney jako gospodarza imprezy był Pekin, który jednak przegrał liczbą zaledwie dwóch głosów z powodu kampanii zniechęcającej do optowania za stolicą Chin z powodu łamania praw człowieka przez komunistyczny reżim. Po drugie, była to ostatnia impreza organizowana przez organizację rządzoną przez Juana Antonio Samarancha, a MKOl był wtedy pogrążony w aferze korupcyjnej (to nie był dobry czas dla hiszpańskiego przewodniczącego - podczas trwania igrzysk umarła żona Samarancha). Po trzecie, rdzenni mieszkańcy Australii, Aborygeni, przed otwarciem imprezy głośnymi protestami zwracali uwagę na opłakany stan swojej społeczności dyskryminowanej przez rząd w Canberrze. Jak się okazało, organizatorzy wzięli sobie do serca ich głos.
Rekordy na basenie i wielkie pożegnania
Ceremonia otwarcia była manifestacją aborygeńskiej dumy, a znicz olimpijski zapaliła biegaczka o rdzennych korzeniach, Cathy Freeman. Lekkoatletka zdobyła później złoty medal na dystansie 400 metrów, dzięki czemu została bohaterką wszystkich Aborygenów. Jedynym państwem, które nie zostało zaproszone do udziału w igrzyskach, był Afganistan. W 2000 roku w państwie rządzili talibowie, którzy wprowadzili rygorystyczne prawo szariatu w okrutny sposób dyskryminujące kobiety i zabraniające uprawiania niektórych dyscyplin sportowych. Poza tym, w Sydney pojawiło się 199 narodów – klasyfikację medalową wygrali Amerykanie, choć z dobrej strony zaprezentowali się też Rosjanie, Chińczycy i gospodarze. Wśród tych ostatnich szczególnie popularni byli pływacy: Ian Thorpe, który zdobył trzy złote medale, urodzony w Gdyni Michael Klim i doświadczona Susie O’Neill. Na basenie olimpijskim w Sydney kibice byli świadkami wspaniałych występów również ze strony reprezentantów Holandii: Ingi de Bruijn i Pietera van den Hoogenbanda, oraz USA: Gary’ego Halla Juniora, Lenny’ego Krayzelburga, Toma Dolana i Brooke Bennett, ale również Rumunki Diany Mocanu, Ukrainki Jany Kłoczkowej i Włocha Domenico Fioravantiego. W konkurencjach kolarskich największą furorę robiła Leontien Zijlaard z kraju tulipanów, z kolei na planszy gimnastycznej podobnie jak w Atlancie znakomicie prezentował się Aleksiej Nemow – Rosjanin na dwóch kolejnych igrzyskach zebrał łącznie dwanaście medali! Na arenie lekkoatletycznej kibice mogli pożegnać „brązową królową”, czyli genialną sprinterkę, która nigdy nie stanęła na najwyższym stopniu podium: Marlene Ottey z Jamajki przez dwie dekady utrzymywała się na szczycie zdobywając łącznie dziewięć srebrnych i brązowych medali. Olimpijską karierę w Sydney kończyli też inni wielcy multimedaliści: rumuńska wioślarka Elisabeta Lipa, rosyjski pływak Aleksandr Popow czy Brytyjczyk Steve Redgrave, który ukoronował wioślarską karierę zdobyciem piątego złotego medalu na piątych kolejnych igrzyskach. Rosjanin Aleksandr Karielin, zapaśnik który przez trzynaście lat nie przegrał walki w wadze superciężkiej (trzykrotnie zostając mistrzem olimpijskim), ku zaskoczeniu wszystkich w finale musiał uznać wyższość nieznanego szerzej Amerykanina Rulona Gardnera. Za to swoją dominację w pięściarskiej wadze ciężkiej potwierdził Kubańczyk Felix Savon, który zdobył dla Kuby trzecie olimpijskie złoto z rzędu. Lekkoatletyczną gwiazdą igrzysk była Marion Jones, najszybsza wówczas kobieta świata, która później została pozbawiona zdobytych w Sydney trzech złotych i dwóch brązowych medali na skutek stosowania środków dopingujących – obok przypadku Lance’a Armstronga jest to prawdopodobnie największa sterydowa afera naszych czasów. Amerykańscy biegacze, Maurice Green i Michael Johnson, potwierdzili status najlepszych na świecie, a Europejczycy mogli się cieszyć z występów Greka Konstantinosa Kenterisa i Rumunki Gabrieli Szabo w biegach, Czecha Jana Zelenego w rzucie oszczepem czy Niemki Heike Drechsler w skoku w dal. Fantastyczne wyniki w biegach średnio- i długodystansowych uzyskali Afrykanie z Haile Gebrselassie z Etiopii i Marią Mutolą z Mozambiku na czele. Sporym zaskoczeniem był triumf Kamerunu w turnieju piłkarskim. W finałowym meczu Nieposkromione Lwy, posiadające w składzie Samuela Eto’o, po rzutach karnych pokonały Hiszpanię, w szeregach której grały inne (przyszłe) legendy Barcelony: Xavi i Carles Puyol.
„Królowa Sportu” znów jest Polką
Polakom poszło nieco gorzej niż w Atlancie, ale kibice mogli się cieszyć z polskiego renesansu „Królowej Sportu”: z sześciu złotych medali, cztery zostały zdobyte właśnie w konkurencjach lekkoatletycznych. Najjaśniejszym punktem polskiej reprezentacji był Robert Korzeniowski. Chodziarz z Lubaczowa powtórzył swój wyczyn sprzed czterech lat i zwyciężył na dystansie 50 km, ale wcześniej wygrał jeszcze chód na 20 km. Co ciekawe, krótszy dystans Polak traktował niejako jako rozgrzewkę przed prawdziwym wyzwaniem. Na mecie zameldował się drugi, ale zwycięzca, Meksykanin Bernardo Segura, został zdyskwalifikowany za podbieganie. W Sydney rozpoczął się okres dominacji Polaków w konkurencjach rzutowych. Rzut młotem wygrali odpowiednio Szymon Ziółkowski i Kamila Skolimowska – dla obydwojga start w Australii okazał się największym osiągnięciem w karierze. Na czołowych miejscach swoje konkurencje kończyli Urszula Włodarczyk w siedmioboju, Lidia Chojecka i Anna Jakubczak na 1500 m, Krystyna Zabawska w pchnięciu kulą, Robert Maćkowiak na 400 m czy Paweł Januszewski na 400 m przez płotki. W innych dyscyplinach nie zawiodła Renata Mauer, która zwyciężyła w konkurencji karabinka sportowego. Wielką radość przyniósł występ wioślarskiej dwójki podwójnej wagi lekkiej: Tomasz Kucharski i Robert Sycz w pokonanym polu pozostawili osady włoską i francuską. Znakomicie zaprezentowali się inni wodniacy - polska reprezentacja w kajakarstwie przywiozła z Sydney dwa srebrne (górska para Kołomański-Staniszewski i kanadyjkarze Baraszkiewicz-Jędraszko) i dwa brązowe medale (męska czwórka i żeńska dwójka Pastuszka-Sokołowska). Duże nadzieje pokładano w występie zapaśników, którzy mieli powtórzyć fenomenalny wyczyn z Atlanty, ale tym razem trzeba było obejść się smakiem – najbliżej medalu był Marek Garmulewicz. Nie poszło też judokom, a Paweł Nastula odpadł już w pierwszej rundzie. Mateusz Kusznierewicz tym razem znalazł się na czwartej pozycji w klasie Finn, ale nie miało to być ostatnie olimpijskie słowo najlepszego polskiego żeglarza. Gimnastyczny brąz w skoku przez konia zdobył Leszek Blanik, natomiast po srebro sięgnęła drużyna polskich florecistek, która rozkochała w sobie całą Polskę. Po zaciętych bojach srebrne medale zdobyli znakomici ciężarowcy: Agata Wróbel straciła 5kg do Chinki Ding Meiyuan, z kolei Szymon Kołecki przegrał z Grekiem Akakiosem Kakiasvilisem – obaj podnieśli takie same ciężary, ale Polak więcej ważył. To nie koniec polskich akcentów na igrzyskach: główną areną zawodów był Stadion Australia, zaprojektowany przez polskiego inżyniera Edmunda Obiałę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/505878-w-krainie-aborygenow-sydney-2000