Wiele stowarzyszeń sportowych, feministycznych i prorodzinnych z całego świata wystosowało do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego apel pod nazwą „Ratujmy kobiecy sport”. Sygnatariusze pisma wzywają MKOl, by wykluczył z dyscyplin żeńskich tzw. osoby transgenderowe. Przesunięcie w związku z pandemią Igrzysk Olimpijskich w Tokio z roku 2020 na 2021 daje – zdaniem inicjatorów akcji – szansę, by zmienić feralną decyzję sprzed pięciu lat.
MKOL ugiął się przed ideologią gender
Przypomnijmy, że w 2015 roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski ugiął się przed postulatami ideologii gender i dopuścił do rozgrywek sportowych tzw. osoby transgenderowe, czyli np. mężczyzn uważających się za kobiety do zmagań w dyscyplinach żeńskich. W ten sposóbw zawodach, w których zaczęli pojawiać się tego typu osobnicy, np. w sportach siłowych, kontaktowych czy wytrzymałościowych, kobiety zaczęły być bez szans.
Pisaliśmy już o tym zjawisku szerzej na naszym portalu:
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zwycięstwo ideologii gender oznaczać będzie ostateczny koniec sportu kobiecego
Tego typu przykładów nie brakuje. Na początku tego roku np. podczas zawodów Pucharu Świata w podnoszeniu ciężarów w Rzymie w kategorii powyżej 87 kg pierwsze miejsce zdobyła zawodniczka Nowej Zelandii Laurel Hubbard. W rzeczywistości urodziła się jako mężczyzna o imieniu Gavin, który przez lata występował z męskich konkurencjach, jednak bez większych sukcesów. Dopiero osiem lat temu Gavin ogłosił, że jest kobietą, zmienił imię na Laurel i zaczął rywalizować z kobietami, szybko notując na swym koncie pasmo triumfów.
„Zmiana płci” bez kuracji hormonalnej
Gwiazda nowozelandzkiej drużyny jest transgenderystą, a nie transseksualistą. Oznacza to, że nie musiał poddawać się operacjom chirurgicznym i radykalnym kuracjom hormonalnym, by oficjalnie zmienić płeć. Wystarczyła deklaracja, że nie czuje się mężczyzną, lecz kobietą, by móc startować w żeńskiej dyscyplinie sportowej. Na tle innych zawodniczek wyróżnia się zdecydowanie: ma 190 cm wzrostu, numer stopy 47 i włosy na całym ciele. Wyniki, jakimi może się pochwalić, nie wystarczyłyby w rywalizacji z mężczyznami na wyjazd na żadną liczącą się imprezę. W konkurencji z paniami nie daje nikomu szans. Nie trzeba dodawać, że Laurel Hubbard jest głównym faworytem (oficjalnie:główną faworytką) do zdobycia złotego medalu podczas najbliższych Igrzysk Olimpijskich.
Inicjatorka apelu „SaveWomen’s Sports” amerykańska sztangistka BethStelzer uważa, że dopuszczenie osobników transgenderowych do rywalizacji z kobietami oznacza de facto śmierć sportu żeńskiego – od tego czasu mamy bowiem do czynienia z dwoma rodzajami dyscyplin: sportem męskim i sportem obu płci.
Władze olimpijskie twierdzą co prawda, że wprowadziły dopuszczalny limit testosteronu, czyli hormonu męskiego w organizmach osób transgenderowych do poziomu poniżej 10 nanomoli na litr, ale jest to ograniczenie w żadnym wypadku niewystarczające, by wyrównać szanse między obu płciami. Kobiety mają bowiem przeciętnie w swoim ciele od 0 do 3,0 nanomoli testosteronu na litr, podczas gdy mężczyźni od 7,7 do 29,4. Oznacza to, że nawet po obniżeniu poziomu hormonu do limitu wymaganego przez MKOl osobnicy transgenderowi będą go mieć od 3 do 10 razy więcej niż kobiety. Hormony to jednak nie wszystko: mężczyźni mają zazwyczaj mocniejsze kości, wytrzymalsze mięśnie, dłuższe ramiona i szereg innych cech fizycznych, które dają im w sporcie przewagę nad kobietami. Nieprzypadkowo przecież od kiedy rozgrywane są zawody sportowe, w większości dyscyplin zawsze istniały dwie oddzielne kategorie: dla pań i dla panów.
Inna z inicjatorek apelu „SaveWomen’s Sports” kanadyjska trenerka Linda Blade mówi, że już teraz spotyka wielu rodziców, którzy wycofują swoje córki z uprawiania sportu, ponieważ nie chcą, by rywalizowały one z chłopcami (nie mówiąc już o dzieleniu z nimi wspólnie szatni czy pokojów hotelowych).
Ekstremiści genderowi
Beth Stelzer mówi, że od kiedy zaczęła walkę o prawa kobiet w sporcie, zaczęła być nękana (zwłaszcza przez internet) przez ekstremistów genderowych. Ideolodzy LGBTQ, zamiast podejmować z nią racjonalną dyskusję na argumenty, oskarżają ją o transfobię, mowę nienawiści i dyskryminację ze względu na tożsamość płciową. Za tego rodzaju zarzutami kryje się oczywiście groźba procesów sądowych.
Mamy więc do czynienia z sytuacją absurdalną: w imię walki z dyskryminacją płciową dyskryminuje się kobiety z powodu ich płci, ponieważ to im odmawia się w sporcie równych szans i uczciwej konkurencji.
Zobaczymy, jaka będzie odpowiedź Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Znając jednak uległość jego władz wobec dyktatu poprawności politycznej, nie należy spodziewać się racjonalnych decyzji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/500079-ideologia-gender-niszczy-zenski-sport