Igrzyska w Montrealu pozostają do dziś najlepszym olimpijskim występem Polaków w historii. Biało-czerwoni zdobyli aż 26 medali, z czego siedem było złotych (cztery lata później w Moskwie medali co prawda było więcej, ale tych najcenniejszych mniej) i zajęli szóste miejsce w klasyfikacji medalowej. Pomimo tego, kanadyjska impreza nie jest wspominana jako wyjątkowo udana. Przede wszystkim ze względu na problemy organizacyjne (gospodarze nie zdążyli z ukończeniem budowy wszystkich obiektów na czas, sama impreza okazała się finansową klapą) i polityczne. W zawodach nie wzięła udziału niemal żadna reprezentacja afrykańska. Bojkot państw z Czarnego Lądu spowodowany był uczestnictwem w igrzyskach Nowej Zelandii – a wcześniej reprezentacja maoryskiego kraju w rugby zlekceważyła powszechny bojkot sportowo-polityczny RPA i wzięła udział w tournée po ziemiach państwa stosującego apartheid.
Bezbłędna Rumunka kradnie serca
Jakby na symboliczne potwierdzenie pecha wiszącego nad igrzyskami, w trakcie ich trwania ulewa zgasiła znicz olimpijski. Ogień na nowo podpalił jeden z oficjeli, używając do tego zwykłej zapalniczki. Mając w pamięci masakrę z Monachium, organizatorzy postawili na bezprecedensowe wzmożone środki bezpieczeństwa. Od strony sportowej Kanadajczycy również zapisali się na kartach historii – nie zdobyli żadnego złotego medalu, a taka sztuka nie udała się gospodarzowi igrzysk nigdy dotąd. Największy aplauz zebrała młodziutka rumuńska gimnastyczka Nadia Comaneci. Nie dość, że 14-latka zgarnęła trzy złote medale, to jeszcze jako pierwsza w historii za swoje akrobacje zdobyła idealną ocenę, dziesiątkę. Co więcej, została tak oceniona w Montrealu aż… 7-krotnie. Trzech sportowców wróciło z Kanady z czterema złotymi medalami. Pośród nich był rosyjski gimnastyk Nikołaj Andrianow, najbardziej utytułowany gimnastyk w historii, który łącznie zdobył 15 medali olimpijskich, z czego osiem złotych. Większą ilością złotych krążków, bo aż dziewięcioma, może się pochwalić Sawao Kato, który w Montrealu dwukrotnie stawał na najwyższym stopniu podium. Drużynowe złoto dla Japonii było również udziałem Shuna Fujimoto, który w ostatniej konkurencji startował ze złamanym kolanem! Kolejni najbardziej utytułowani olimpijczycy z Montrealu to pływacy. Amerykanie zdominowali konkurencje męskie, a najlepszy pośród nich okazał się John Naber. Z kolei wśród pań równych sobie nie miały reprezentantki NRD, wśród których na plan pierwszy wybijała się Kornelia Ender. Tajemnicą poliszynela było systemowe stosowanie dopingu przez sportowców ze Wschodnich Niemiec, więc trudno z dzisiejszej perspektywy oceniać wagę medali zdobywanych dla NRD, która zajęła drugie miejsce w klasyfikacji medalowej za ZSRR. W lekkiej atletyce warto wspomnieć o dokonaniach Lasse Virena z Finlandii, który obronił złote medale z Monachium na 5000 i 10000 metrów, Kubańczyka Alberto Juantoreny, pierwszego w historii zwycięzcy zarówno na 400, jak i 800 metrów, oraz Gruzina Wiktora Saniejewa, który po raz trzeci z rzędu zgarnął olimpijskie złoto w trójskoku. Podobnego wyczynu dokonał włoski skoczek do wody Klaus Dibiasi na 10-metrowej trampolinie. Igrzyska w Montrealu były również na swój sposób „królewskie”: członkinią brytyjskiej reprezentacji jeździeckiej była córka Elżbiety II, księżniczka Anna, która w tym samym roku cudem uniknęła porwania dla okupu na jednej z londyńskich ulic. Nie sposób także nie przytoczyć niecodziennego przypadku rodzinnego biznesu wśród Węgrów: najlepszy w rzucie oszczepem okazał się Miklos Nemeth, syn Imre, który po olimpijskie złoto w tej samej dyscyplinie sięgnął w Londynie 28 lat wcześniej.
Złoci chłopcy Wagnera
Dla Polaków momentów triumfu było co niemiara. Z pewnością tym najbardziej pamiętnym pozostaje dramatyczny finał turnieju siatkarskiego, gdy podopieczni Huberta Wagnera odwrócili losy meczu z ZSRR i zostali olimpijskimi mistrzami po jednostronnym tie-breaku. O symbolicznym wydźwięku pokonania Sowietów w wielkim finale nie trzeba chyba przekonywać, a Polacy z genialnym Tomaszem Wójtowiczem na czele byli w gronie faworytów, bo dwa lata wcześniej zostali Mistrzami Świata. To nie koniec sukcesów w sportach drużynowych. Orły Górskiego tym razem sięgnęły po srebro po przegranym finale z NRD, co w kraju przyjęto niemal jak porażkę. W Montrealu królem strzelców został Andrzej Szarmach, do siatki trafiał też król strzelców mundialu 1974 Grzegorz Lato. Z kolei po brąz w turnieju piłki ręcznej sięgnęli polscy szczypiorniści mający w składzie jednych z najlepszych zawodników w historii: bramkostrzelnego Jerzego Klempela i fantastycznego w obronie Zygfryda Kuchtę. Wreszcie odpalili polscy lekkoatleci. Olimpijską przygodę we wspaniałym stylu zakończyła Irena Szewińska wygrywając bieg na 400 metrów i ustanawiający przy tym rekord świata – tym samym jej bilans zamknął się liczbą siedmiu olimpijskich krążków, co jest najlepszym wynikiem w historii polskiego sportu. To nie koniec złotych dokonań na Stade Olympique w sercu Quebecu: 20-letni Jacek Wszoła w strugach deszczu poprawił rekord olimpijski w skoku wzwyż, podobnego wyczynu dokonał Tadeusz Ślusarski w skoku o tyczce. Ślusarski zginął w tragicznym wypadku samochodowym w 1998 roku razem z Władysławem Komarem, mistrzem olimpijskim w pchnięciu kulą z Monachium. Piękną olimpijską kartę zaczął pisać srebrny medalista w biegu na 3000 metrów z przeszkodami Bronisław Malinowski, na drugim stopniu podium zameldowała się także męska sztafeta na 400 metrów. Zapaśnicza mata byłą świadkiem wielkiego sukcesu Kazimierza Lipienia, który był najlepszy ze stawki w wadze piórkowej, w cięższych kategoriach brązowe medale wywalczyli Czesław Kwieciński i Andrzej Skrzydlewski. Z kolei w judo na najniższym stopniu podium w wadze lekkiej stanął Marian Tałaj. Powoli kończyła się złota era polskiego boksu: ostatnim mistrzem olimpijskim po dziś dzień pozostaje Jerzy Rybicki, który wygrał w wadze lekkośredniej po pokonaniu w finale Serba Tadija Kacara, a koledzy dorzucili jeszcze cztery brązowe krążki (Leszek Błażyński, Janusz Gortat, Leszek Kosedowski, Kazimierz Szczerba). Z mistrzostwa olimpijskiego w pięcioboju nowoczesnym cieszył się Janusz Pyciak-Peciak, którego podwójne nazwisko ma ciekawe pochodzenie: ojciec sportowca, żołnierz Armii Krajowej, został w trakcie II wojny światowej ranny we Francji, a miejscowi lekarze nie potrafili odczytać dokumentów, więc zapisali obie wersje nazwiska – i tak już zostało. Dwa medale stały się udziałem kolarza Mieczysława Nowickiego – srebro w drużynie (z Tadeuszem Mytnikiem, Stanisławem Szozdą i Ryszardem Szurkowskim) i brąz indywidualnie. Drudzy w wyścigu na 500 metrów finiszowali kanadyjkarze Andrzej Gronowicz i Jerzy Opara, trzecie miejsce zajęli strzelcy Wiesław Gawlikowski w skeecie i Jerzy Greszkiewicz w strzelaniu z karabinku do ruchomego celu. Z trzema medalami powrócili do kraju polscy ciężarowcy. Brązowe krążki Kazimierza Czarneckiego i Tadeusza Rutkowskiego oraz srebro Grzegorza Cziury mogły zostać uzupełnione przez ten najcenniejszy laur. Niestety, w organizmie Zbigniewa Kaczmarka, zwycięzcy konkursu w wadze lekkiej, wykryto sterydy anaboliczne, a polski mistrz został po trzech miesiącach od igrzysk pozbawiony złota. Za to samo przewinienie zdyskwalifikowana została dyskobolka Danuta Rosani. Oba przypadki skrzętnie ukrywano przed opinią publiczną w Polsce, a poruszanie tematu Kaczmarka, który jest największą wpadką dopingową w historii polskiego sportu, było niemal oficjalnie zabronione.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/498005-igrzyska-bez-afryki-montreal-76