Pilot śmigłowca z Kobem Bryantem na pokładzie w swoim ostatnim komunikacie powiedział kontrolerom ruchu lotniczego, iż zwiększył wysokość, by ominąć warstwę chmur. Śmigłowiec Sikorsky 76-B, którym podróżował koszykarz, nie miał rekomendowanego systemu ostrzegania przed zbyt małą odległością od ziemi. Nie wiadomo, czy system GPS pozwoliłby uniknąć niedzielnej katastrofy.
Śmigłowiec przewożący Kobe Bryanta i ośmiu innych pasażerów, którzy rozbili się w niedzielę w Calabasas w Kalifornii, osiągnął wysokość 2300 stóp, zanim spadł na ziemię. Śmigłowiec nie miał czarnej skrzynki, ale urządzenie rejestrujące nie było wymagane w nim.
Na miejscu tragedii w Calabasas pracuje zespół śledczych Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu, którzy ustalają szczegóły katastrofy. Ustalenie przyczyny katastrofy może zająć ponad rok, jednak wstępny raport NTSB powinien zostać opublikowany w ciągu kilku dni.
Pilot poprosił o specjalne zezwolenie na lot w gęstej mgle i je otrzymał. Zwrócił się też do kontrolerów ruchu o śledzenie jego lotu. Wówczas uzyskał od nich odpowiedź, że jego śmigłowiec jest na zbyt niskiej wysokości, by mogli mu w tym pomóc.
W katastrofie zginęło dziewięć osób. Na pokładzie poza 41-letnim Bryantem znajdowała się m.in. jego 13-letnia córka Gianna.
CZYTAJ TAKŻE: Zobacz jak znane osoby żegnają Koby’ego Bryanta. Są wśród nich Polacy
espn.com, MACRO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/484555-nowe-fakty-w-sprawie-smierci-kobego-bryanta