„Arbeit macht frei”, czyli praca czyni wolnym. Takie napisy widniały na bramach wielu nazistowskich obozów koncentracyjnych, w tym także Auschwitz. Wiemy, że akurat w tych miejscach wolności nie dawała. Ale choć na chwilę można było zapomnieć o losie, który zgotowali naziści grając w piłkę nożną. „Między dwoma rzutami z autu w meczu piłki nożnej, tuż za moimi plecami, trzy tysiące ludzi zostały poprowadzone na śmierć” - pisał Tadeusz Borowski w “Pożegnaniu z Marią”.
Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że nieopodal dwóch krematoriów, gdzie w czasie II Wojny Światowej życie straciły tysiące istnień, grano regularnie w piłkę. Na przykład po wygranym meczu dawano każdemu z członków drużyny po sześciocalowym kawałku salami.
Trzymało nas to przy zdrowych zmysłach, wprowadzało nieco normalności. Może to zabrzmi dziwnie, ale mam miłe wspomnienia związane z piłką nożną, pomimo tych wydarzeń, które odbywały się za płotem
— wspominał angielski żołnierz Ron Jones.
Mecze rozgrywane w obozie stały się z czasem wydarzeniami, o których mówili nie tylko więźniowie, ale i strażnicy. Gra w piłkę okazywała się odskocznią od koszmaru, jakim była codzienność w obozie Auschwitz-Birkenau.
Podczas każdego meczu widzieliśmy dymiące kominy. Kiedy wiatr zawiał w naszą stronę, smród był nie do zniesienia. Staraliśmy się wtedy nie myśleć o tym, co tam się dzieje, choć nie było to łatwe. Jedynym sposobem, by powstrzymać złe myśli były najprostsze spory: o bramkę czy spalonego
— powiedział Jones.
Z boiska korzystali również alianccy jeńcy. Mecze, w których uczestniczyli Szkoci, Anglicy, Walijczycy i Irlandczycy rozgrywano w każdą niedzielę. Mimo niedzielnej beztroski, jeńcy ani na moment nie zapomnieli o miejscu, w którym się znajdowali. Wszystko z powodu usytuowanych nieopodal krematoriów. Gdy wiatr zawiał czuć było potworny smród palonych ciał Żydów, Polaków, Cyganów.
Nie mieliśmy sił na życie, które tam prowadziliśmy, więc futbol był naprawdę wyjątkiem. Pojawienie się piłki nożnej w miejscu przeznaczonym do mordowania i tortur jest czymś niezwykłym. Nie ma to absolutnie sensu. Dlatego nie chcę, by mówiono, że w Auschwitz tylko grało się w piłkę. To bzdura. Tam zabijano ludzi. Oczywiście paradoksem jest fakt, że w takim miejscu ludzie odnajdywali w sobie siłę i chęci na grę w piłkę. To dziwnie brzmi i jest z pewnością trudne do zrozumienia, ale tak było
— wspomina Yehuda Bacon, jeden z ocalałych z Holokaustu, wiezień o numerze 168 194, który trafił do Auschwitz 16 grudnia 1943 roku, w wieku 14 lat. Teraz ma 88 i żyje w Jerozolimie. Nazistowskie piekło zabrało mu ojca, matkę i siostrę.
Tadeusz Borowski wspominał również o wydarzeniach z obozu zagłady. Podczas gdy jedni grali w piłkę, drudzy szli na śmierć.
Któregoś dnia grałem jako bramkarz. Jak co niedzielę, personel szpitala i pacjenci zebrali się, aby obejrzeć mecz. Jako bramkarz, miałem za sobą rampę kolejową. Piłka wyszła za boisko, więc po nią pobiegłem. Kiedy byłem obok torów, rzuciłem okiem na rampę. Dopiero co przyjechał jeden pociąg. Ludzie wychodzili i byli kierowani w stronę lasu. Cała ta procesja powoli szła, wychodząc z wagonów towarowych. Wróciłem z piłką, a kiedy ta ponownie wyszła poza boisko, znów spojrzałem na rampę. Uderzył mnie ten widok. Była całkowicie pusta. Nie został tam absolutnie nikt. Pociąg już odjechał. Pomiędzy jednym a drugim wznowieniami od bramki, zamordowano około 3 000 osób
Bramka piłkarska służyła nie tylko do tego, by ją zdobywać podczas meczów piłkarskich. To także wyznacznik śmierci. Josef Mengele, „Anioł śmierci”, zbrodniarz, doktor, który „leczył” poprzez eliminację, czyli wysyłanie ludzi do komór gazowych.
Mengele wściekł się, ponieważ, jego zdaniem, jeden z chłopców nie okazał mu szacunku. Zabił więc go. Następnie każdy miał stanąć pod belką i jeśli był niższy, również tracił życie. Na swoją kolej czekało później ponad 2000 chłopców wysłanych na śmierć. Nie musiał nam mówić, co robi. Było jasne, że kto nie będzie wzrostu belki, umrze. Każdy starał się wyciągnąć jak najbardziej, jeszcze jeden centymetr, jeszcze pół, byle tylko dosięgnąć. Widziałem płaczących chłopców, którzy na pewno nie mogliby dosięgnąć belki
— opowiada Joseph Kleinmann, który był jednym ze świadków podczas procesu Adolfa Eichmanna, głównego odpowiedzialnego za „ostateczne rozwiązanie”.
Większość osób związanych z futbolem pozostało w Auschwitz do końca swoich dni. W obozie zginęło około 1,5 miliona ludzi.
CZYTAJ TAKŻE: Obchody 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz. Bierze w nich ok. 200 ocalonych z Holokaustu i przedstawiciele 60 państw. RELACJA
weszlo.com, rfbl.pl, realmadryt.pl, MACRO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/484204-w-auschwitz-wsrod-smrodu-palonych-cial-grano-w-pilke