Kompromitacja Lechii. Zespół Piotra Stokowca uległ w Gdańsku Rakowowi 0:3 grając, zwłaszcza w drugiej połowie, katastrofalnie w obronie. - Nie przez przypadek dwa ostatnie mecze przegraliśmy po 0:3, bo gdzieś ta energia, która nam wcześniej towarzyszyła, uciekła - powiedział trener Lechii.
W pierwszej połowie, która toczyła się w ślamazarnym tempie, nie działo za wiele godnego uwagi.
W 59. minucie goście objęli prowadzenie. Za faul Sławomira Peszki na Rusłanie Babence arbiter podyktował rzut karny, a jego skutecznym egzekutorem był Daniel Bartl.
Cztery minuty później beniaminek podwyższył prowadzenie, a udział w tym golu także miał czeski lewy pomocnik. To po jego dośrodkowaniu Zlatana Alomerovicia strzałem głowa pokonał Sebastian Musiolik. Serbski golkiper miał co prawda piłkę na rękach, jednak ta wtoczyła się do siatki.
Zawodnicy z Częstochowy bez problemów przedostawali się w pobliże bramki rywali i po jednej z licznych akcji zdobyli w 82. minucie trzecią bramkę. Zwycięstwo w jednostronnym spotkaniu przypieczętował strzałem po ziemi w dalszy róg Michał Skóraś.
W 86. minucie w Lechii wszedł na boisko debiutujący Kacper Urbański. 7 września środkowy pomocnik skończył dopiero 15 lat.
Nie tak wyobrażaliśmy sobie zakończenie roku. Ta końcówka na pewno zepsuła nasz wizerunek, na który ciężko pracowaliśmy. Taki jest jednak stan rzeczy i trzeba się z nim pogodzić. Jestem smutny, ale taka jest piłki i widzimy, co się może wydarzyć w ciągu roku. Niedawno byliśmy bohaterami, a teraz nastroje są znacznie gorsze. Daleki jestem jednak od dramatyzowania. Przeżywamy trudny moment, ale ja na pewno się nie poddam i nie potrzebuję słów wsparcia i gestów litości. To był dla nas piękny rok, na końcu którego musieliśmy przełknąć gorzką pigułkę
— stwierdził Stokowiec.
Nad morze przyjechaliśmy już w czwartek. Nie stać nas na loty samolotem, a chcieliśmy się do tej konfrontacji jak najlepiej przygotować i uznałem, że podróż w przedświąteczny piątek nie jest najlepszym pomysłem. Dla Rakowa był to fantastyczny rok. Awansowaliśmy do ekstraklasy, a teraz dobrze sobie w niej radzimy, pomimo tego, że wszystkie spotkania przychodzi nam rozgrywać na wyjeździe
— przyznał szkoleniowiec Rakowa Marek Papszun.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/478861-stokowiec-smutny-ale-nie-potrzebuje-litosci