O polskich sportowcach, którzy w 1939 r. zamienili sportowy strój na mundur, opowiada druga część cyklu „Sportowcy dla Niepodległej” Magdaleny Stokłosy i Aleksandry Wójcik. W książce zaprezentowano sylwetki m.in. Henryka Leliwy-Roycewicza, Romana Kazimierza Bocheńskiego, Janiny Lewandowskiej. Honorowy patronat nad wydawnictwem objął poseł do Parlamentu Europejskiego, członek Prezydium Polskiego Komitetu Olimpijskiego, wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Ryszard Czarnecki. - Poznałem naszego wspaniałego skoczka narciarskiego, wicemistrza świata z Lahti w 1938 roku, podporucznika Armii Krajowej Stanisława Marusarza. Właśnie dzięki swojej umiejętności uciekł Niemcom skacząc z więzienia Montelupich w Krakowie - mówi portalowi wPolityce.pl europoseł Prawa i Sprawiedliwości.
Dlaczego zdecydował się Pan wesprzeć wydawnictwo „Sportowcy dla Niepodległej”?
Wcześniej wspierałem inne publikacje dotyczące polskich sportowców, którzy założyli mundur i walczyli o naszą wolność przeciwko Niemcom i Sowietom. Książka jest kontynuacją pierwszej części i również opowiada o sportowcach, którzy bieżnie, boiska, rzutnie czy lodowiska zamienili na front walki. Wspierałem także publikacje przedstawiające powojennych sportowców, którzy udowodnili, że jest życie po życiu, potrafiąc odnaleźć się poza stadionem
Jakie znaczenie ma sport dla wspólnoty narodowej?
Różne polskie kluby sportowe działające pod zaborami nieprzypadkowo przyjmowały barwy biało-czerwone. Służyły one manifestacji narodowej dumy. Obecnie nie ma wojen w Europie, więc inny wymiar ma międzynarodowa rywalizacja. Dzisiaj sport odgrywa być może jeszcze większą rolę we wzmacnianiu poczucia wspólnoty niż kiedyś. Rywalizacja między narodami, która wcześniej objawiała się poprzez wojny przeniosła się na pole sportowe. Polacy są dziś podzieleni, a sport jest takim azylem, w którym podziały są mniej ważne. Sport bardziej łączy. Cieszymy się wspólnie, gdy Polacy zdobywają medale, a gdy przegrywają jesteśmy dumni, że walczą do końca. W ten sposób konsoliduje się naród. Polscy herosi sportowi są dziś potomkami tych, którzy walczyli w czasach tragicznych. Walczą z orłem na piersi po to, by wysłuchać na podium Mazurka Dąbrowskiego, tak jak tamci walczyli o wolność.
Czy poznał Pan kiedykolwiek osobę, która zamieniła strój sportowy na mundur?
Poznałem naszego wspaniałego skoczka narciarskiego, wicemistrza świata z Lahti w 1938 roku, podporucznika Armii Krajowej Stanisława Marusarza. Właśnie dzięki swojej umiejętności uciekł Niemcom skacząc z więzienia Montelupich w Krakowie. Był kurierem na Węgrzech, przenosił meldunki. Był gawędziarzem i wielką postacią, szalonym autorytetem i skromnym człowiekiem. Wychowałem się na książkach o sportowcach takich jak: Kusociński, Czech, Lokajski, którzy triumfowali dla Polski i ginęli za Polskę. Jako dorosły napisałem felieton „Ósemka z Katynia” o sportowcach, którzy zginęli z rąk Sowietów, jak chociażby Roman Kazimierz Bocheński, którego pływacki rekord przetrwał 20 lat, a o którym jest rozdział w drugiej części „Sportowców dla Niepodległej”.
Czy oprócz książek w jakiś inny sposób można uczcić tych wielkich sportowców, walczących później o wolność?
W TVP Historia są emitowane reportaże redaktora Krzysztofa Miklasa przybliżające sylwetki wielkich polskich sportowców. Cieszę się, że są te 14-minutowe filmy dokumentalne. Warto upamiętniać takie osoby nie tylko w książkach czy w telewizji. Przecież pochodzą z miast czy miejscowości, więc może warto, by lokalna społeczności ich upamiętniła.
MACRO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/469397-czarnecki-czcijmy-sportowcow-ktorzy-walczyli-o-wolnosc