Po meczu trzymającym w napięciu do ostatniej sekundy Śląsk pokonał Cracovię 2:1. Zwycięską bramkę zdobył fantastycznym strzałem Mateusz Cholewiak.
Śląsk już w pierwszej minucie zagroził bramce Cracovii, ale strzał Dino Stigleca rywale zablokowali. Nie była to bynajmniej zapowiedź szturmu bramki gości. Co prawda gra więcej toczyła się na połowie przyjezdnych, ale nie można było powiedzieć, że wrocławianie mają przewagę. To szybkie akcje gości były groźniejsze i po jednej z nich powinni wyjść na prowadzenie.
Po przejęciu piłki w środkowej strefie Pelle vab Amersfoort zagrał do niepilnowanego Mateusza Wdowiaka. Pomocnik Pasów przymierzył w górny róg, ale Matúš Putnocký popisał się fantastyczną paradą. Wdowiak miał jeszcze szansę na dobitkę, ale posłał piłkę w trybuny.
Poza tym, że Śląsk był częściej przy piłce, miał też znacznie więcej rzutów rożnych, które rozgrywał na różne sposoby. Po jednym z nich piłka trafiła przed pole karne, gdzie na uderzenie zdecydował się Łukasz Broź. Źle trafił i wyszło podanie do debiutującego w ekstraklasie Israela Puerto, który zgrał głową do Roberta Picha, a ten strzałem z bliska nie dał szans Michalowi Peškovičowi.
Po stracie gola Cracovia została zepchnięta do defensywy i nie potrafiła długimi momentami wyjść z własnej połowy, nie mówiąc już o zagrożeniu bramce Śląska. Przyjezdni dopiero tuż przed przerwą mieli szansę na gola, którą podarował im Przemysław Płacheta. Młody skrzydłowy gospodarzy wdał się w drybling na własnej połowie, stracił piłkę i po kombinacyjnej akcji bramkę mógł zdobyć Van Amersfoort, ale Putnocký nie dał się zaskoczyć.
Po przerwie obraz gry się zmienił. Cracovia podeszła wyżej pressingiem i ciężar gry został przesunięty na połowę Śląska. Krakowianie byli częściej przy piłce, ale groźniejsze były szybkie ataki wrocławian. Doskonałą okazję na podwyższenie prowadzenia miał Płacheta, ale z pola karnego trafił w środek bramki i Peškovič nie miał problemu ze złapaniem piłki.
Z czasem Śląsk zaczął się cofać coraz bardziej i sprawiał wrażenie, jakby był zainteresowany już tylko obroną wyniku. Szybko się to zemściło. Po kolejnym dośrodkowaniu w pole karne wrocławian do piłki dopadł Rubio i ładnym strzałem z woleja nie dał szans bramkarzowi gospodarzy.
Kilka minut później mogło być już 1:2. Po rozegraniu rzutu rożnego głową z kilku metrów strzelał Ołeksij Dytiatjew, ale Putnocký popisał się świetnym refleksem.
W końcowych minutach ponownie zaatakował Śląsk. W jednej tylko akcji szanse na gola mieli Płacheta oraz Daniel Szczepan, ale świetnie spisał się Peškovič. Bohaterem został Cholewiak. Najpierw skrzydłowy przepchnął jednego z rywali, a później zdecydował się na uderzenie zza pola karnego i piłka wylądowała w górnym rogu bramki.
To nie był jednak koniec emocji. Cracovia rzuciła się do ataków. W ostatniej akcji meczu piłka w polu karnym trafiła jednego z wrocławian. Goście zaczęli sygnalizować zagranie ręką. Arbiter długo analizował sytuację na monitorze, lecz ostatecznie nie wskazał na 11. metr i odgwizdał koniec spotkania.
Jeszcze jestem cały spocony z tych nerwów. Widzieliśmy dobry mecz, z dobra atmosferą na trybunach. Podziękowania dla kibiców. Na boisku to była bitwa o każdy metr
— przyznał trener Śląska Vítězslav Lavička.
Oba zespoły stworzyły dzisiaj ciekawe widowisko. Trudno mi mówić o tej sytuacji z ostatniej minuty. Z tego ujęcia kamery, co ja widziałem, ciężko ocenić, czy była ręka
— stwierdził szkoleniowiec Cracovii Michał Probierz.
CZYTAJ TAKŻE: Wisła popłynęła po zwycięstwo nad piłkarzami z Łodzi. Duża w tym zasługa trzech weteranów Białej Gwiazdy
PAP, MACRO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/459769-piekny-gol-cholewiaka-na-miare-lidera