Wilfredo Leon od niedawna jest reprezentantem Polski. Jednak podczas turnieju kwalifikacyjnego do przyszłorocznych igrzysk w Tokio był kluczową postacią w naszej kadrze. Polacy wygrali trzy mecze i polecą do Japonii. Urodzony na Kubie przyjmujący przyznał, że prosił o awans Boga. - Prosiłem Boga, żeby mi pomógł i podał rękę - powiedział Leon.
CZYTAJ WIĘCEJ: Trzy zwycięstwa polskich siatkarzy i awans do igrzysk. Tylko Słowenia potrafiła nam urwać set
Polacy odnieśli w Ergo Arenie komplet zwycięstw. Kolejno pokonali 3:0 Tunezję i Francję, natomiast w niedzielę wygrali 3:1 ze Słowenią.
Nie uważam, że byliśmy faworytem tego turnieju. Nawet kiedy jesteś mistrzem świata nie jest łatwo. Wszystkie zespoły ciężko pracowały, aby zdobyć bilet to Tokio, a mógł je wywalczyć tylko jeden. Prosiłem Boga, żeby mi pomógł i podał rękę. Z Francją, jedną z najlepszych drużyn na świecie, graliśmy bardzo dobrze, na wysokim poziomie, chociaż trener powiedział, że to było nasze 80, a nie 100 procent, bo kilka głupich błędów popełniliśmy. Na Francję wyszliśmy jednak z czerwonymi oczami. Powiedzieliśmy sobie, że musimy zabić rywali, bo nie pozwolimy, aby robili show w naszym domu
— przyznał Leon.
„Fifi” nie ukrywa, że podczas interkontynentalnego turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk mógł w Gdańsku liczyć na podwójne wsparcie.
Na początku było trochę nerwowo, ale dobrzy wykonaliśmy swoją pracę. Mamy bilety do Tokio, gdzie także liczymy na wielkie emocje. Spodziewamy się, że podobnie jak w Ergo Arenie, hala będzie wypełniona tylko naszymi kibicami. Zresztą atmosfera w hali na granicy Sopotu i Gdańska była niesamowita. Na trybunach, co dla mnie jest bardzo ważne, znaleźli się także moi rodzice. Czując ich wsparcie oraz naszych niesamowitych kibiców, nie możemy przegrać
— stwierdził.
Spory udział w tym sukcesie miał właśnie Leon, który w konfrontacji z Francją zdobył 17 punktów, natomiast w dwóch pierwszych setach ze Słowenią - 10.
Ten awans jest zasługą całej drużyny. Nie jestem przecież w stanie wykonać wszystkich akcji. Każdy z nas miał do odegrania konkretną rolę, a ja starałem się robić to, co potrafię. Zresztą mi też przytrafiają się błędy, bo jestem tylko człowiekiem. Muszę również przyznać, że na początku gry w polskiej kadrze czułem się okropnie, bo wywierana była na mnie bardzo duża presja. Zrozumiałem jednak, że tak jest w kraju, gdzie wszyscy kochają siatkówkę
— przyznał.
26-letni przyjmujący nie był jednak zbyt zadowolony ze swojej postawy w gdańskim turnieju.
Wiem, że stać mnie na lepszą grę. Mogę popełniać mniej błędów na zagrywce, mam też rezerwy w ataku. Pełnię swoich możliwości chcę pokazać na igrzyskach
— zapewnił.
Leon nie ukrywa, że początki w polskiej reprezentacji nie były dla niego łatwe.
Trudno było mi wpasować się w zespół, trafiłem przecież do kompletnej drużyny, występowała też bariera językowa. Kolejna trudność wynikała z tego, że znałem wszystkich zawodników, ale nie miałem z nimi okazji występować w jednym zespole. Z czasem było lepiej, a teraz wszystko jest ok
— ocenił.
Urodzony na Kubie zawodnik nie może już doczekać się kolejnych powołań od Vitala Heynena.
Powiedziałem trenerowi, że jeśli nie przytrafi mi się jakaś kontuzja, jestem gotowy do gry w każdym turnieju
— podsumował.
CZYTAJ WIĘCEJ: Vital Heynen: „Czuję satysfakcję, bo drugi rok mojej pracy jest udany. Nasz jest chyba całkiem niezły”
PAP, MACRO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/458904-wilfredo-leon-prosilem-boga-zeby-mi-pomogl-i-podal-reke