- Jestem szczęśliwa, że udało mi się wygrać tę walkę 3:2. Szczęście pomaga lepszym. Wiem, że Włoszka to dobra zawodniczka, ale wiem też, czego się spodziewać - powiedziała bokserka Karolina Koszewska (kat. 69 kg) po wygranej walce półfinałowej z Irlandką Grainne Walsh podczas Igrzysk Europejskich w Mińsku.
Przyznała, że walka ze sporo niższą zawodniczką z Irlandii nie była idealna.
Było bardzo ciasno, niepewnie. Miałam dobre momenty, były też takie przespane, spóźnione. Moja Świętej Pamięci mama czuwa nade mną i nie daje mi zrobić krzywdy
— dodała mistrzyni Europy z 2005 roku i wicemistrzyni z 2003 roku.
Koszewska przypomniała, że ostatnie duże osiągniecie w boksie amatorskim miała w 2005 r., kiedy zdobyła mistrzostwo Europy.
To było 14 lat temu i po tych 14 latach jest jakiś wynik. Przypomina mi się mądre przysłowie, że czasami trzeba sto razy przegrać, żeby raz wygrać. Mi ostatnio tak ze zmiennym szczęściem szło, a te najważniejsze walki były w plecy. Tym większa jest radość, że na tych zawodach, bardzo ważnych dla mnie, udało się już dojść do finału, więc mam co najmniej srebro
— podkreśliła Koszewska, która w sobotnim finale zmierzy się z Assuntą Canforą.
Dziś Włoszka pokonała ona Niemkę Nadine Apetz.
Sparowałam raz z zawodniczką z Włoch, więc wiem, że jest dobra, ale wiem też, czego się po niej spodziewać
— zapowiedziała.
CZYTAJ TAKŻE: Polska bokserka powalczy o złoty medal Igrzysk Europejskich. W półfinale pokonała Irlandkę
PAP, MACRO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/452848-koszewska-moja-swietej-pamieci-mama-czuwa-nade-mna