Lucjan Brychczy kończy dziś 85 lat. Związany ze stolicą i największym jej klubem jest od 65 lat. Legenda i honorowy prezes Legii. Nie znam osoby, która nie szanowałaby Pana Lucjana.
Brychczy jest bardzo szanowaną osobą. Nie tylko dlatego, że rozegrał w polskiej reprezentacji 58 spotkań, a w Legii 452, że spędził w stołecznym klubie 65 lat, jest w Klubie Wybitnego Reprezentanta Polski, a od 1971 roku pełni w pierwszej drużynie rolę asystenta a czasami nawet pierwszego trenera, a dlatego, że to świetny, skromny i sympatyczny człowiek.
Pana Lucjana pamiętam w Legii od zawsze. I zawsze się w ten sposób do Niego zwracałem, bo uważam, że zasługuje na taki szacunek. Nie zwracałem się do niego „Kici”, ani Panie Lucusiu, ani Panie Lucku, ani w żaden inny sposób. Dla mnie był, jest i będzie Panem Lucjanem. Nikt do pana Lucjana nie śmiał mówić po imieniu. Nawet pierwszy trener drużyny.
Świętej Pamięci kierownik Legii Ireneusz Zawadzki powiedział, że Pan Lucjan grał w złych czasach, bo gdyby urodził się trochę później, zostałby uznany najlepszym polskim piłkarzem w historii.
Z panem Lucjanem wiąże się wiele anegdot. Podczas jednego ze spotkań sparingowych na zgrupowaniu, gdy trenerem był Franciszek Smuda, wielu piłkarzy było kontuzjowanych. Więc by zapełnić protokół meczu sparingowego, kierownik Irek wpisał wśród rezerwowych: Kici Luciano. Niemcy, bo oni byli rywalem, dziwili się, jak to możliwe, że w polskiej drużynie, w takich czasach, mają Brazylijczyka.
Pan Lucjan był przekleństwem napastników i… Łukasza Fabiańskiego. Podczas treningów pytał tylko „Fabiana”, gdzie ma mu strzelić. Przez mistrzowską precyzję Pana Lucjana, Łukasz zdenerwowany wyjmował piłkę z siatki. Podobnie było z napastnikami. Pan Lucjan pokazywał ćwiczenie: kozioł, podbicie, strzał. Nawet Piotr Włodarczyk miał z tym problemy…
Gdy jeździłem na zgrupowania tradycją był mecz sztabu szkoleniowego-medycznego z dziennikarzami. Oczywiście zawsze przedstawiciele mediów przegrywali. W każdym spotkaniu Pan Lucjan przed jedną z akcji… rzucał na ziemię czapeczkę. Jeśli dziennikarz był kulturalny, podnosił czapkę, a Pan Lucjan sunął z piłką na bramkę, mając jednego okiwanego, czy raczej wykiwanego rywala. Gdy dziennikarz nie wykazał się taktem, tylko próbował odebrać piłkę Panu Lucjanowi, od razu dostawał burę od pozostałych członków sztabu szkoleniowo-medycznego i żurnalistów.
Podczas nieformalnych integracyjnych spotkań dziennikarzy ze sztabem szkoleniowym spożywano rozmaite trunki. Dla Pana Lucjana zawsze był przygotowany dobry koniaczek. Mistrz przez całe spotkanie sączył go i opowiadał anegdoty. Wszyscy słuchali ich z zapartym tchem.
Do dziś Pan Lucjan jest uśmiechnięty, skromny, skory do żartów i jeszcze, jak na swoje lata, jaką ma kondycję! 200 lat Panie Lucjanie!! I koniaczek za zdrowie.
84. urodziny Pana Lucjana:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/450820-hanys-ktorego-pokochala-warszawa-konczy-dzis-85-lat