Co wydawało się nieprawdopodobne stało się faktem. Liverpool FC odrobił z nawiązką (4:0) straty z Hiszpanii (0:3) i pokonał FC Barcelona. The Reds w finale Ligi Mistrzów!
W pierwszym meczu FC Barcelona pokonał Liverpool FC 3:0 i wydawało się, że mecz na Anfield Road miał być formalnością. Tym bardziej, że w angielskim zespole zabrakło: Mohameda Salaha i Roberto Firmino.
Co musimy zmienic w rewanżu? Wynik. Tylko to musimy zmienić. Zgadza się, że graliśmy bardzo dobrze w tamtym meczu, ale nie strzeliliśmy gola. Teraz musimy zdobyć cztery bramki, a do tego zagramy bez dwóch kluczowych napastników
— powiedział przed meczem trener Liverpool FC Jürgen Klopp.
W FC Barcelona każdy był przekonany, że wystarczy zdobyć w Liverpoolu bramkę. Jeśli nikomu się to nie uda, to dokona tego z pewnością Lionel Messi.
Liverpool FC ruszył od pierwszych minut do ataków. Po osmiu minutach objął prowadzenie. Marc-André ter Stegen odbił strzał Jordana Hendersona, a przytomnośc umysłu zachował Divock Origi.
Zgodnie z przewidywaniami Liverpool FC nadawał niesamowite tempo od początku spotkania. Do przerwy prowadził, tak jak FC Barcelona w pierwszym meczu, 1:0.
W drugiej części The Reds nie zwalniali tempa. W dwie minuty strzelili dwa gole. A konkretnie Georginio Wijnaldum. A pomysleć, że 10 lat temu, podczas meczu o Puchar UEFA Feyenoordu Rotterdam z Lechem Poznań (0:1), holenderski piłkarz surinamskiego pochodzenia został zmieniony przez… Michała Janotę.
To nie był koniec strzelaniny The Reds. Przy rzucie rożnym obrońcy FC Barcelona dali się oszukać, a Origi nie miał problemu ze zdobyciem bramki.
Hiszpanom zostało 11 minut, by odrobić straty. Rzucili się do ataków, ale strat nie odrobili. Sensacja stała się faktem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/445642-liverpool-fc-pokonal-40-fc-barcelona-i-jest-w-finale-lm