Pieniądze, które sportowcy otrzymują w ramach indywidualnych kontraktów, mają im uwolnić głowy, spowodować, że będą mieli komfort przygotowań, będą mogli wydatkować je na rozwój zawodowy, edukację czy dodatkową opiekę medyczną
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl minister sportu i turystyki Witold Bańka.
Skąd Pan czerpie pomysły na wymyślanie programów wspierania sportowców?
Bardzo leży mi na sercu, żeby nasi sportowcy mieli indywidualne wsparcie finansowe. Dziś mamy 250 członków Team 100. Z grupą Miedziane Rywalizacje, która została stworzona, mamy ponad 320 sportowców, bo też inne spółki Skarbu Państwa, oprócz KGHM, mają pod swoją pod swoją opieką, w ramach indywidualnych kontraktów sponsorskich, zawodników. Wiem, że dołączą kolejni. Liczę, że w tym roku około 400 sportowców będzie z indywidualną opieką finansową. My, jako ministerstwo, finansujemy ich przygotowania. Środki płyną do związków sportowych na zgrupowania, stypendia, opiekę medyczną, zaś pieniądze, które sportowcy otrzymują w ramach indywidualnych kontraktów, mają im uwolnić głowy, spowodować, że będą mieli komfort przygotowań, będą mogli wydatkować je na rozwój zawodowy, edukację czy dodatkową opiekę medyczną. Tak, żebyśmy mogli powiedzieć, że grupa potencjalnych medalistów olimpijskich i mistrzów świata ma pełny komfort, a my, jako władze państwa, zrobiliśmy wszystko, co jest w naszej mocy, by mogli należycie przygotować się i osiągać sukcesy. To projekt unikatowy nie tylko na skalę europejską ale i światową. Jestem bardzo dumny i z tego projektu i z Team 100 oraz z tego, że każdy ze sportowców jest objęty opieką płynącą ze spółek Skarbu Państwa. To są bardzo dobrze zainwestowane pieniądze.
Czy to Pan zwracał się do przedstawicieli spółek Skarbu Państwa o wsparcie finansowe, czy zostało ono narzucone przez rząd, czy też oni sami się do Pana zgłosili?
My niczego nie możemy nakazywać. Zwróciłem się do przedstawicieli spółek Skarbu Państwa o finansowanie, a oni uznali, że jest to tak czysty i dobry projekt, iż chętnie wsparli pomysł. Nie spotkałem się z żadnym przedstawicielem spółki Skarbu Państwa, który by odmówił. Rozmiar zaangażowania jest różny. Dowodem na to jest dzisiejsze wydarzenie. Także Grupa KGHM Polska Miedź wzięła pod swoje skrzydła 15 zawodników. I to nie koniec. Odbyłem wiele rozmów z przedstawicielami czy prezesami spółek zachęcając ich do współpracy. Mówiłem: Zobaczcie, to są sportowcy, oni będą waszymi ambasadorami, dostarczą nam emocji i wzruszeń i będziecie się mogli pochwalić, że dołożyliście malutką cegiełkę do sukcesu sportowca i całego sztabu. Chciałbym, żeby starsi zawodnicy Team 100 przechodzili pod skrzydła sponsorów ze spółek Skarbu Państwa, jak stało się to dziś w przypadku Klaudii Breś. Dzięki temu mistrzyni świata w strzelectwie sportowym zwolniła miejsce dla kolejnej osoby, młodszej w Team 100. I tak to ma działać. Bo zawsze to są lepiej wydatkowane pieniądze dla sportowca niż na inne działania i myślę, że taka inwestycja w sport jest lepsza niż finansowanie działaczy.
To dość odważny ruch, bo dotychczas pieniądze przechodziły przez związkowych działaczy.
Często pieniądze przekazywane do związków nie docierały do sportowców. Niektóre związki działają całkiem dobrze i mają prawo do tego, by mieć sponsora. Model, który stworzyliśmy, daje mi pewność, i mówię to z czystym sumieniem, że pieniądze powędrowały do sportowca, choć nie mam gwarancji, że on zdobędzie medal. Jednak wiem, że środki przeznaczy na rozwój swojej kariery. Będzie miał fundusze nawet na takie przyziemne kwestie, jak wynajem mieszkania, które zaprzątają głowę młodego człowieka. Będzie miał na lekarza, fizjoterapeutę, suplementację i nie będzie musiał o tym myśleć, czy martwić się, za co to opłaci.
Czy były negatywne sposoby wykorzystania środków stypendialnych?
Obawiałem się tego, jak podejdą do tego beneficjenci programu Team 100. Pojawiały się przypadki, że ktoś chciał sobie kupić samochód z tych środków, ale wszystkie te zapędy są hamowane, bo jest kontrola. W ramach Team 100 jest specjalna aplikacja, którą zawodnicy przesyłają faktury do rozliczenia. Muszą udowodnić na co przeznaczyli środki, a mają jasno przedstawiony katalog wydatków. W większości sportowcy podeszli do tego odpowiedzialnie i to jest bardzo pozytywne.
Jak Pan przekonał do swoich pomysłów premiera Mateusza Morawieckiego?
Pan premier dostrzegł ogromną wartość tego programu. Sama obecność jego na konferencji KGHM Polska Miedź jest potwierdzeniem tego. Cieszy się, że takiego nieskomplikowanego projektu nie ma ani w Europie ani na świecie. W tym wielka nasza siła. Jestem przekonany, że za kilka lat to zaprocentuje.
Dlaczego poprzedni ministrowie sportu nie wpadli na taki pomysł?
Nie jest moją rolą oceniać poprzednich ministrów. Ja robię swoje. Na przestrzeni ostatnich trzech lat jest multum projektów. Choćby przykład polskiego systemu antydopingowego. Nie jest tajemnicą, że przed 2016 rokiem nie mieliśmy dobrego systemu antydopingowego. Był niedostosowany do przepisów Światowej Agencji Antydopingowej. Krok po kroku to wszystko poprawialiśmy. Gdy łapie się dopingowicza jest skandal, cierpi na tym wizerunek sportu, ale nam zależy, by tych oszustów wyłapywać. I jeśli takie przypadki będą w Polsce, to znaczy, że ten system jest skuteczny. Musimy je ujawniać. Taka jest nasza rola.
Zostanie pan szefem Światowej Agencji Antydopingowej. Kto będzie je kontynuował Pana dzieło?
Nie dzielmy skóry na niedźwiedziu. Jeszcze nie zmieniłem stanowiska. Jestem ministrem sportu i turystyki. Na tym zadaniu się skupiam. Moim marzeniem jest, by program był kontynuowany. Choć wiadomo, że trzeba w nim dokonywać pewnych korekt. Chciałbym powiedzieć po wielu latach, że to, co zapoczątkowaliśmy, nadal jest. To jest moje marzenie.
Czy prezes Kaczyński mówił: Wiciu, dobrą robotę zrobiłeś?
O to trzeba zapytać Jarosława Kaczyńskiego, ale myślę, że jest zadowolony z tego, co robimy w Ministerstwie Sportu i Turystyki.
Rozmawiał Maciej Rowiński
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/439919-banka-sportowcy-maja-komfort-przygotowan-i-spokojna-glowe