Zakończył się sezon skoków narciarskich. Oczekiwania były ogromne, szczególnie, jeśli chodzi o mistrzostwo świata, ale okazało rzeczywistość okazała się brutalniejsza. Mimo wszystko oceniamy go na czwórkę.
Przed sezonem skoczkowie narciarscy byli zgodni: Spróbujemy pokonać Kamila Stocha. Od naszego mistrza olimpijskiego oczekiwaliśmy: wygrania Turnieju Czterech Skoczni, klasyfikacji o Puchar Świata oraz trzech złotych medali mistrzostw świata. Kamil robił, co mógł, ale sezon miał gorszy od poprzedniego. Wielokrotnie przyznawał się do popełnianych błędów na skoczni. Zamiast wielu laurów zdobył jedynie jeden srebrny medal mistrzostw świata oraz trzecie miejsce w klasyfikacji o Puchar Świata. Gwiazdą sezonu był Ryoyu Kobayashi. Wygrał TCS, Willingen Five, Planica 7, zdobył Puchar Świata i Małą Kryształową Kulę za loty, ale na mistrzostwach świata wywalczył tylko brązowy medal. I to z drużyną. Dlaczego nie zaistniał na mistrzostwach świata? Tak jak i w całym sezonie o wszystkim decydował wiatr. Umiejętności, umiejętnościami, ale najważniejsze było, komu bardziej powiało pod narty.
Zakończony sezon zapamiętamy przede wszystkim z konkursu mistrzostw świata, podczas którego 27. po pierwszej serii Dawid Kubacki zdobył złoty medal. W pamięci zapadnie nam także Mazurek Dąbrowskiego, który odegrano i odśpiewano na zakończenie zmagań w Planicy. Polacy zdobyli Puchar Narodów. Okazali się najlepsi w konkurencji drużynowej.
Przebłyski formy miał Piotr Żyła, który był trzecim lotnikiem świata, ogromne postępy zrobił Jakub Wolny, który w kolejnym sezonie powinien dołączyć do czołówki światowych skoczków. Na straty sezon mogą spisać wiekowy Stefan Hula i słabiutki Maciej Kot.
Po sezonie pracę z polską kadrą zakończył Stefan Horngacher. Przez trzy lata zrobił dla polskich skoków wiele, ale i nasi zawodnicy wypromowali trenera na tyle, że zaproponowano mu pracę z niemiecką kadrą. W ostatnim sezonie można mieć do niego sporo zastrzeżeń. Nie trafił z formą skoczków na najważniejszą imprezę sezonu - mistrzostwa świata. Umówmy się, medale Kubackiego i Stocha były i szczęśliwe i przypadkowe. Do końca trzymał w niepewności wszystkich, czy przedłuży umowę, czy nie. Trochę to nieeleganckie.
Tak czy siak, Austriakowi należą się podziękowania za piękne trzy lata i sukcesy naszych orłów. Teraz czas Michala Doležala. Oby jego historia była tak piękna jak historia Stefka i jego ekipy.
CZYTAJ TAKŻE: To on zastąpi Stefana Horngachera. Dobrym skoczkiem nie był. Jako trener zawsze w cieniu
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/439597-skoczkowie-narciarscy-spisali-sie-na-czworke