Proszę wybaczyć, ale dziś nieco sentymentalnej prywaty na kanwie tego, co dzieje się w Częstochowie. Tamtejszy Raków jest w ostatnich tygodniach na piłkarskich ustach całej Polski - piłkarze trenera Marka Papszuna (jeszcze o nim usłyszymy w przyszłości) szturmem wchodzą do Ekstraklasy, drużyna gra jak z nut (nie przegrała od sierpnia ubiegłego roku), w Pucharze Polski wyeliminowała takie firmy jak Legia Warszawa czy Lech Poznań. Dodatkowo właściciele klubu - z Michałem Świerczewskim (firma xkom) na czele - robią wiele, by potwierdzić, że nawet w naszym rodzimym futbolu jest miejsce na profesjonalizm, konsekwencję, wreszcie - na konkretne efekty. Tyle tytułem wstępu dla osób, którym z futbolem kompletnie nie po drodze.
Tę piękną opowieść psuje jednak obrazek ze stadionu, na którym swoje mecze rozgrywa Raków. To stary, brzydki, nieprzystosowany obiekt, który wymaga natychmiastowego remontu (i to gruntownego). I nie jest to tylko widzimisię autora tego tekstu, ale po prostu wytyczne Ekstraklasy (odpowiednie oświetlenie, boisko, liczba miejsc, jakość trybun, etc.), do których bram coraz mocniej pukają piłkarze Rakowa i gdzie zapewne w ciągu kilku najbliższych tygodni zapewnią sobie awans. Jeśli na wiosnę na stadionie Rakowa nie ruszą odpowiednie prace modernizacyjne, klub po prostu do Ekstraklasy nie wejdzie. W najlepszym razie - przez kilka kolejek (do czasu zakończenia pewnego etapu remontu) będzie musiał mecze „u siebie” grać w Sosnowcu czy Bełchatowie.
Dlaczego Częstochowa nie ma piłkarskiego stadionu z prawdziwego zdarzenia? Tutaj zaczynają się polityczne schody. W mieście pod Jasną Górą rządzi ekipa Sojuszu Lewicy Demokratycznej (bezdyskusyjne zwycięstwo Krzysztofa Matyjaszczyka już w I turze), wspierana przez samorządowców z Platformy Obywatelskiej. Mimo takiego, a nie innego układu politycznego udało się jednak wywalczyć dofinansowanie z „pisowskiego” Ministerstwa Sportu i Turystyki (o wsparciu finansowym na boczne boiska nawet nie wspominam), które wysupłało 10 milionów złotych już w tegorocznym budżecie, w czym duża zasługa senatora Artura Warzochy, który męczył ministra Witolda Bańkę, aż ten się złamał. Kolejne dziesięć milionów miałyby być do dyspozycji w kolejnych latach, na dziś potrzebne jest jeszcze dziesięć ze strony częstochowskiego ratusza.
Ale ratusz dysponujący budżetem powyżej miliarda złotych mówi „nie”. Raz jego przedstawiciele (radni) sugerują, żeby właściciel klubu sam wybudował sobie stadion (chociaż tereny są miejskie i prawnie byłoby to przedsięwzięciem na dziś karkołomnym), innym razem, że chętnie pieniądze dadzą, ale na drodze stoi zły PiS, jeszcze innym - że te obietnice z Ministerstwa Sportu są za małe i że w gruncie rzeczy chcemy więcej. Poniżej wpis z Twittera, który był podsumowaniem małej dyskusji.
Niezależnie od tego, ile racji w tej stronie jest po stronie ratusza i ludzi z SLD, ile po stronie polityków PiS (i zakładając dobrą wolę jednych i drugich), trzeba spojrzeć na problem szerzej. Jeśli chcemy, by polska piłka nożna stała się przedsięwzięciem poważnym, to tego rodzaju historie, które są partolone, mrożone i wykoślawiane przez spory partyjne i niechęć polityczną, muszą być po prostu załatwione. Wielkie tu zadanie, nawet jeśli wprost niewpisane w statucie tych instytucji, dla Polskiego Związku Piłki Nożnej oraz spółki Ekstraklasa. Władze tej ostatniej robią w ostatnim czasie sporo dobrego, by sprofesjonalizować ten sektor, by pieniądze w niej stały na dobrym poziomie, by wreszcie przełożyło się to na konkretny wynik sportowy. Ciekawie mówił o tym na antenie telewizji wPolsce.pl Marcin Mastalerek (wiceprezes zarządu).
Ekipa premiera Mateusza Morawieckiego traktuje te sprawy poważnie. Ostatnie zaangażowanie się banku PKO BP, planowane kolejne inwestycje i ruchy na poziomie strukturalnym, ale i finansowym są tego dowodem. W czwartkowym „Pulsie Biznesu” można było przeczytać o ciekawej analizie pokazującej, że na takim wsparciu zyskuje nie tylko Ekstraklasa, ale i sam bank.
Aby jednak nie były to pojedyncze zrywy, a strukturalne wzmocnienie wsparcia dla naszej piłki kopanej, PZPN i Ekstraklasa muszą zaangażować się w dialog, nawet jeśli obarczony jest on jakimś politycznym tłem - tak jak w przypadku Częstochowy. W ostatnich dniach w sprawie stadionu Rakowa i konkretnych decyzji na szczeblu samorządowym, ministerialnym i centralnym rozmawiałem z wieloma politykami - od PiS, przez PO, na lewicy z SLD kończąc. Ta sprawa jest naprawdę do załatwienia, w grze nie ma gigantycznych pieniędzy czy inwestycji (kibice Rakowa mogą tylko pozazdrościć choćby szczecińskiej Pogoni, gdzie budowany jest stadion za 10 razy tyle, ile potrzeba w Częstochowie na choćby podstawową modernizację), można tego dokonać. Koniecznym jest jednak wyjście poza swoje ambicje, interesy własnych partyjek czy wzajemne animozje.
Jeśli chcemy, by rzeczywiście polska piłka była czymś, na czym można budować choćby element powagi i znaczenia państwa (ładnie mówił o tym Mastalerek w cytowanej rozmowie), to takie sprawy jak opisana powyżej powinny być załatwiane bez mrugnięcia okiem. W najbliższych tygodniach obowiązkiem osób z kierownictwa PZPN, ale i Ekstraklasy jest doprowadzenie do spotkania, na którym padłyby racje wszystkich stron, i na którym zostałoby wypracowane (i podpisane, upublicznione) porozumienie w tej sprawie. Częstochowscy radni PiS będą wnioskować o nadzwyczajną sesję w tej sprawie - ale te wysiłki muszą być wzmocnione głosem osób spoza świata polityki: właśnie z PZPN, Ekstraklasy czy sponsora tytularnego tych rozgrywek - PKO BP.
Mówiąc wprost - trzeba wykorzystać pięć medialnych minut, jakie ma w ostatnim czasie Raków. Ale jest jeszcze jeden scenariusz, w którym niemożność, imposybilizm i permanentna spychologia odpowiedzialności zatriumfują po raz kolejny, a drużyna, która ma szanse namieszać w Ekstraklasie, nie będzie mogła do niej wejść z powodu braku elementarnego dialogu, którego nikt nie jest w stanie zagwarantować. Straci też sama Częstochowa. Czy naprawdę czymś ponad ludzkie siły jest spotkanie przy otwartej kurtynie i dogadanie szczegółów? Czy kolejnym zakładnikiem polsko-polsko wojny i uprzedzeń muszą być kibice pod Jasną Górą?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/439007-stadion-rakowa-test-na-elementarny-profesjonalizm-w-pilce