Polscy piłkarze jutrzejszym meczem z Austrią w Wiedniu (godz. 20.45) rozpoczną walkę o czwarty w historii i z rzędu udział w mistrzostwach Europy. W grupie G zmierzą się też ze: Słowenią, Izraelem, Macedonią Północną i Łotwą. W Euro 2020 wystąpią 24 zespoły, a turniej będzie rozgrywany w 12 krajach.
Biało-czerwoni - mimo spadku jesienią z najwyższej dywizji Ligi Narodów UEFA - byli losowani z pierwszego koszyka. Grupa, do której trafili, teoretycznie jest jedną ze słabszych w eliminacjach.
Byliśmy w pierwszym koszyku i losowanie nie jest dla nas najgorsze, ale to wyrównana grupa
— ocenił trener kadry Jerzy Brzęczek.
Dla niego znajoma i sentymentalna grupa, bowiem jako piłkarz występował w lidze austriackiej oraz izraelskiej.
Austria to nieprzyjemny zespół, agresywny i wybiegany, bardzo groźny przy stałych fragmentach gry. Największymi gwiazdami są Marko Arnautović i David Alaba. Ta dwójka ma bezsprzecznie największy wpływ na poczynania austriackiej drużyny. Arnautović to piłkarz troszkę szalony, ale kiedy jest w formie potrafi sam rozstrzygnąć losy meczu. Co do Alaby, wystarczy popatrzeć na to, co gra i jaką ma pozycję w Bayernie Monachium
— analizował Brzęczek.
Rywale Polaków w kwalifikacjach Euro 2020 nie osiągali w ostatnich latach sukcesów. Żaden z przeciwników nie wystąpił np. na mundialu w Rosji, a w poprzednich mistrzostwach Europy (2016 we Francji) jedynie Austria, która po czwartym miejscu w grupie odpadła po pierwszej rundzie. Z każdym z tych zespołów Biało-czerwoni mierzyli się w tym stuleciu, ale jeżeli chodzi o ostatnie pięć lat, jedynie ze Słowenią (1:1 w towarzyskim meczu we Wrocławiu w 2016 roku).
Faza grupowa kwalifikacji potrwa do listopada. Po dwa najlepsze zespoły z każdej grupy awansują bezpośrednio do turnieju finałowego, a pozostałych czterech uczestników wyłonią baraże, zaplanowane na marzec 2020 roku. Wezmą w nich udział najlepsze drużyny z poszczególnych dywizji Ligi Narodów, które nie uzyskały promocji w tradycyjnych eliminacjach.
Turniej finałowy, od 12 czerwca do 12 lipca 2020 roku, odbędzie się w 12 krajach. Są nimi: Azerbejdżan (Baku), Dania (Kopenhaga), Anglia (Londyn), Niemcy (Monachium), Węgry (Budapeszt), Włochy (Rzym), Holandia (Amsterdam), Irlandia (Dublin), Rumunia (Bukareszt), Rosja (Sankt Petersburg), Szkocja (Glasgow) i Hiszpania (Bilbao). To oznacza, że tym razem nie ma gospodarza, który byłby zwolniony z eliminacji.
Awans do mistrzostw Europy oznacza rekordowe premie. Przedstawiciele Komitetu Wykonawczego UEFA ponad rok temu poinformowali, że za sam udział 24 reprezentacje otrzymają po 9,25 mln euro, a kolejne kwoty można zgarnąć za dobre wyniki w imprezie. Ogólna pula, z której rozdysponowane zostaną środki, wzrosła o 23 procent w porównaniu z Euro 2016 (301 mln euro) i wynosi 371 mln euro.
Polscy piłkarze pierwszy raz zagrali w mistrzostwach Europy w 2008 roku, gdy prowadził ich Holender Leo Beenhakker. Cztery lata później, pod wodzą Franciszka Smudy, wystąpili w imprezie jako współgospodarze (obok Ukrainy). Oba turnieje były nieudane dla Polaków, którzy nie wyszli z grupy. Znacznie bardziej pomyślny okazał się występ trzy lata temu we Francji, gdzie pierwszy zagrały 24 zespoły. Drużyna prowadzona wówczas przez Adama Nawałkę dotarła do ćwierćfinału, w którym uległa w rzutach karnych późniejszemu triumfatorowi - Portugalii.
CZYTAJ TAKŻE: Krzysztof Piątek o Robercie Lewandowskim: Dużo mi do niego brakuje
PAP, MACRO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/438780-na-poczatek-eliminacji-najtrudniejsze-spotkanie