Po wczorajszym konkursie indywidualnym mistrzostw świata pojawiło się sporo kontrowersji związanych z pomiarem odległości między innymi Kamila Stocha czy Stefana Krafta. Okazuje się, że błąd faktycznie mógł być, ale i tak nie dałby Stochowi medalu. Sprawa jest na tyle poważna, że sam Adam Małysz zapowiedział, że trzeba będzie zwrócić na to uwagę sędziom.
Stoch w pierwszej serii skoczył 128,5 metra i to właśnie ten skok zdecydował o braku medalu dla mistrza olimpijskiego. Wszystkie powtórki pokazują jednak, że było to około metr dalej. Metr, czyli 1,8 punktu nic nie zmieniło by u Stocha w kontekście medalu.
Przepisy dotyczące mierzenia odległości w skokach narciarskich mówią jednoznacznie: w przypadku lądowania typowe bierze się pod uwagę moment w którym obie narty w całości dotykają śniegu, a punktem mierzenia lądowania jest środek między butami zawodnika wykonującego telemark.
Oznacza to po prostu, że taka klatka przy skoku Stefana Krafta jest niepoprawna, bo liczy się moment, w którym narty całą płaszczyzną zetkną się z zeskokiem.
Pomiaru odległości w skokach dokonuje się za pomocą czterech kamer o wysokiej rozdzielczości, są one umieszczone na wieży sędziowskiej. Kamery pozwalają nałożyć na zeskok wirtualne linie, a system przypisuje im odpowiednie wartości. Osobą decydującą o wyniku jest jednak sędzia, który na żywo wybiera odpowiednią klatkę. Proces ten trwa około siedmiu sekund. W takim przypadku okazuje się, że Kraftowi prawdopodobnie dodano metr.
sport.pl, MACRO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/435320-czy-kamil-stoch-zostal-oszukany-przez-sedziow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.