10 lat minęło od akcji „Widelec 741”, podczas której funkcjonariusze policji zaatakowali kibiców Legii udających się ulicami Warszawy na mecz z Polonią rozgrywany przy ulicy Konwiktorskiej. „Pan za tę akcję gratulował policji, pękał pan z dumy. Aresztowano wówczas 752 osoby. Nad wieloma później znęcano się w komisariatach, by wymusić fałszywe zeznania. Postępowania wyjaśniające trwały tak długo, że zarzuty wobec policjantów winnych nadużyć przedawniły się. Wstyd panie Schetyna. Nigdy nie zmierzył się pan z tą sprawą. Nigdy nie wytłumaczył się pan z koszmaru, jaki zafundował pan niewinnym ludziom” - powiedział w Sejmie w ubiegłym roku ówczesny szef MSWiA Mariusz Błaszczak, zwracając się do lidera PO i byłego szefa resortu spraw wewnętrznych. Do dziś konsekwencji za tę akcję nie poniósł ani Schetyna, ani funkcjonariusze bestialsko znęcający się nad mieszkańcami Warszawy.
Nazwa akcji wzięła się z tego, że podczas zatrzymań i zepchnięcia kibiców Legii na Podzamcze, znaleziono widelec, który miał być dowodem w sprawie, że fani mieli przy sobie niebezpieczne narzędzia. Akcja była wcześniej doskonale przygotowana. W kuluarach mówiło się, że miała ona być testem dla policji przed Euro 2012. Z całej Warszawy ściągnięto policjantów wspomaganych przez kolegów z ościennych gmin. Radiowozów wystarczyło do rozwiezienia wszystkich osób. Komend już nie. Część z kibiców trafiła pod na podstołeczne „dołki”. Ludzi bito tam kluczami po jądrach, zmuszano do przysiadów nago, do siadania na pałce policyjnej ustawionej na sztorc i traktowano gazem.
Nie ma wątpliwości, że operację zaplanowano dużo wcześniej, bo na miejscu były oddziały prewencji z różnych stron Polski, nie tylko z Warszawy. Zarówno liczba funkcjonariuszy, jak i przede wszystkim pojazdów będących na miejscu, którymi wywożeni byli kibice, przygotowane były na tak olbrzymią liczbę zatrzymanych. Kibicom mówiono: przyznaj się, to cię wypuścimy. A jak nie, trafisz do aresztu
— wspominał na łamach portalu niezalezna.pl adwokat Norbert Lenkiewicz, który bronił kibiców sądzonych w Sochaczewie.
Kibicom grożono, że jeśli się nie przyznają do winy, informacje o zatrzymaniu zostaną rozesłane do szkół, uczelni i miejsc pracy oraz że natychmiast zostaną przewiezieni do aresztu na warszawskiej Białołęce przy ulicy Ciupagi. Ci, którzy nie chcieli przyznać się do winy, byli zatrzymywani na 48 godzin, a następnie przewożeni do lokalnych prokuratur.
CZYTAJ WIĘCEJ: O sprawie „Starucha” słów kilka: nie mogę napisać: nie mam w tej sprawie wątpliwości. Bo mam wątpliwości
Rozpoczęła się nagonka na kibiców w „Gazecie Wyborczej”. A TVN, którego właścicielem, podobnie jak KP Legia, był Mariusz Walter (skonfliktowany z kibicami Legii) bardzo zaprzyjaźniony ze Schetyną, pokazywał archiwalne materiały z zamieszek w Warszawie z udziałem górników czy koncertu metalowego, okraszając komentarzem o zamieszkach wywołanych przez chuliganów Legii.
Po akcji, ówczesny rzecznik stołecznej policji Marcin Szyndler pisał, że kibice rzucali racami, kamieniami i próbowali sforsować bramę stadionu. Sąd ustalił, że było inaczej. Materiał filmowy pokazał, że w stronę stadionu Polonii poleciały trzy lub cztery race. Nie widać rzucania kamieniami, nie ma też próby sforsowania bramy stadionu, bo uczestnicy przemarszu byli od niej odseparowani przez policję.
CZYTAJ WIĘCEJ: Staruch pozostaje w areszcie. Sąd oddalił wniosek o zastosowanie innych środków zapobiegawczych
Z 741 (inne źródła podają, że 742) kibiców 688 osobom prokuratura postawiła zarzuty „czynnego udziału w zbiegowisku, którego celem jest gwałtowny zamach na osobę lub mienie”. Niektórzy zostali uniewinnieni, niektórzy mają już wyroki, inni czekają do dziś.
Komendant powiedział, że przywożą kiboli po zamieszkach, a do mnie na przesłuchania trafiły jakieś spokojne dzieci. Nie potrafiłam zmusić ich do podpisania tych oświadczeń. Ale zarzuty i tak prokurator kazał postawić
— opowiadała dziennikarzowi „Polska The Times” policjantka z podwarszawskiej komendy.
Kibice chcieli pozwać Schetynę do sądu w związku z przestępstwem nadużycia władzy czy złamaniem art. 231 Kodeksu karnego mówiącym o nadużyciu uprawnień przez funkcjonariusza publicznego. Jednak doprowadzenie do tego, by Schetyna poniósł odpowiedzialność karną za swoje czyny, nie jest łatwe, bo trzeba by mu udowodnić sprawstwo kierownicze.
Kiedy trzeba było poskromić po raz pierwszy, z użyciem policji, chuliganów na ulicach Warszawy – tę decyzję podjął, jak pamiętacie, Grzegorz Schetyna – co zrobił PiS i jego szef? Stanął w obronie chuliganów przeciwko policji
— mówił 30 czerwca 2010 r. w czasie konwencji Platformy Obywatelskiej Donald Tusk przyznając, że akcja „Widelec” została zlecona przez ówczesnego szefa MSWiA.
Działania policji nie miały uzasadnienia, została ona wykorzystana do celów marketingu politycznego przez ministra Grzegorza Schetynę. W absolutnie skandaliczny sposób potraktowano niewinnych, co teraz orzekł sąd, ludzi. Oczekuję od rzecznika praw obywatelskich, by podjął działania w związku z tymi wyrokami
— przyznał minister Błaszczak w rozmowie z dziennikarzem „Gazety Polskiej”.
Do dziś zaangażowani w akcję „Widelec 741” pracują w policji, do dziś z akcji nie został rozliczony Schetyna.
CZYTAJ TAKŻE: Kara Delewa została wstrzymana. Piłkarz Pogoni może grać
niezalezna.pl, Gazeta Polska, Polska The Times, legionisci.com, MACRO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/417188-kiedy-grzegorz-schetyna-odpowie-za-akcje-widelec-741