Dwa mecze w sezonie i dwa gole. Gdyby mowa była o napastniku, nic w tym dziwnego, ale jeśli chodzi o obrońcę, to duży wyczyn. - Idę na króla strzelców - śmieje się obrońca Legii Artur Jędrzejczyk.
„Jędza” wrócił do gry w wielkim stylu. Nie mógł występować w pierwszej drużynie, bo prezes Dariusz Mioduski chciał wymóc na nim odejście, bądź obniżenie kontraktu.
Trenowałem z drużyną, czekałam, robiłem, co do mnie należy. Gdy koledzy wyjeżdżali na mecz, też trenowałem. Nie po to wracałem do Warszawy, by z niej wyjeżdżać. Było, minęło, nie chcę do tego wracać
— mówi Jędrzejczyk.
Nie dane mu było wystąpić przeciwko F91 Dudelange (1:2 i 2:2), bo… nie został zgłoszony do rozgrywek na wniosek prezesa. Będąc w takiej formie z pewnością by pomógł drużynie. Po dogadaniu się z Mioduskim i rozciągnięciu płatności z dwóch do czterech lat, dostał pozwolenie na występy w meczach. Rozegrał dwa spotkania i strzelił dwa gole głową (Piast 3:1, Zagłębie Sosnowiec 2:1).
Idę na króla strzelców. Głowa jest moją najmocniejszą stroną
— śmieje się „Jędza”.
Po bramce w meczu z Piastem schował pod koszulkę piłkę i ssał kciuk, niczym smoczek.
Po spotkaniu przyszła na świat córka Oliwka, więc w konfrontacji z zespołem z Sosnowca, po zdobytej bramce, mógł z kolegami zrobić kołyskę.
Oliwka jest zdrowa i uśmiechnięta. To najważniejsze
— cieszy się tatuś.
Dla niego i jego kolegów czas jest trudny. Legia odpadła z rywalizacji o europejskie puchary, a gra zespołu, delikatnie mówiąc, nie zachwyca.
W trudnym czasie musimy być sobą na boisku i dawać z siebie 100 procent. Tylko tak możemy małymi kroczkami odbudować siebie i zaufanie kibiców
— zakończył obrońca Legii.
MACRO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/408576-jedza-idzie-na-krola