- Lekarz stwierdził, że moje ciało to wrak - pisze w felietonie „Dodatnia wartość bólu” w „Gazecie Wyborczej” najbardziej utytułowana polska narciarka biegowa Justyna Kowalczyk.
Ból i sport wyczynowy zawsze idą w parze. Choć każdy z nas ma inny próg bólu, to - w większości dyscyplin - sportowiec, który potrafi znieść więcej, wygrywa. Od początku bólu bałam się najbardziej. Na starcie rzadko myślałam o rywalkach. Najczęściej zastanawiałam się, jak kolejny raz przecierpieć bieg. To właśnie ból, a nie konkurenci, jest największą zmorą profesjonalnych sportowców
— zdradza Kowalczyk.
Justyna pisze także, w jaki sposób walczyć z bólem.
Aleksander Wierietielny zawsze mi powtarzał, żebym pamiętała, że jak mnie paraliżuje i boli, to moje rywalki również. Są przecież zbudowane z podobnych mięśni. I tylko od mojej głowy zależy, czy będę szybsza, czy zwolnię. Nie każdą wojnę z bólem udało mi się wygrać na trasie. To niemożliwe. Ale w sumie chyba potrafiłam lepiej niż inni zaciskać zęby
— wyznaje Justyna.
W tym roku Kowalczyk zakończyła profesjonalną karierę sportową. Bierze udział w biegach długodystansowych i jest trenerką naszej kadry biegaczek.
Ostatnio lekarz ortopeda stwierdził, że moje ciało to wrak. Kilka przepuklin w kręgosłupie, zrypane kolana, achillesy, pościerane chrząstki, zwyrodnienia stawów. Startowałam na igrzyskach z połamaną stopą. Słyszałam oburzone głosy, że tak nie można, że popsuje się jeszcze bardziej. No i co z tego, że popsułam? Stopa boli na zmianę pogody, a złoty medal olimpijski leży w szafce. Dobry interes
— kończy żartobliwie Kowalczyk.
CZYTAJ TAKŻE: Dawid Kubacki oświadczył się swojej dziewczynie. Polski skoczek narciarski poprosił o rękę Marty w Egipcie
Gazeta Wyborcza/MACRO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/408559-kowalczyk-moje-cialo-to-wrak