- Nie wiem co powiedzieć, bo nie da się tego wytłumaczyć w racjonalny sposób. Przegraliśmy zasłużenie, lecz wychodziliśmy już nie z takich kłopotów. Teraz jesteśmy na samym dnie, jednak dźwigniemy się. Robimy tak co roku, choć to przykre i denerwujące, że ciągle przechodzimy przez to samo - mówi bramkarz Legii Arkadiusz Malarz po porażce w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Europy z F91 Dudelange (1:2).
Największym zagrożeniem jesteśmy sami dla siebie. Nadal nie potrafimy rozszyfrować jak w danym dniu zagramy. Właśnie to jest naszym największym problemem, a nie przeciwnik
— uważa kapitan Legii.
Legia zagrała katastrofalnie słabo. Ma jednak szanse awansu, ale w czwartek musi wygrać w Luksemburgu dwiema bramkami lub jedną, jeśli strzeli minimum dwa gole.
Wiele można mówić, przepraszać i pierdzielić różne dyrdymały, ale awansujemy. Zapamiętajcie moje słowa. Przejdziemy ten Luksemburg, mimo że w pierwszym meczu wyglądało to tak, a nie inaczej. Potrafimy przecież grać w piłkę. Ci sami zawodnicy zdobyli trzy razy mistrzostwo Polski. Musimy odzyskać radość z gry i pasję, tego nam brakuje. W czwartek nie byliśmy w stanie zaprezentować czegokolwiek i kto by do Warszawy nie przyjechał, i tak by z nami wygrał
— dodał Malarz.
CZYTAJ TAKŻE: Jaśnie Wielmożny Panie Hrabio, czyli kim dla prezesa jest Legia i jak ją traktuje w obliczu klęski i kompromitacji
MACRO
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/407468-malarz-najwiekszym-zagrozeniem-jestesmy-sami-dla-siebie