Mundial w końcu wyszedł poza Europę i Ameryką – gospodarzami turnieju w 2002 roku zostały Japonia i Kora Południowa, co oznaczało również, że to pierwsze mistrzostwa, których organizatorami są dwa państwa. W końcu pełnią blasku świecił Il Fenomeno, który cztery lata wcześniej we francuskim finale był cieniem samego siebie.
Mundial w Azji miał być kolejnym przejawem globalizacji futbolu. Wspólna organizacja imprezy przez mające bardzo trudną wspólną historię państwa była dużym wyzwaniem, ale wojenne zaszłości poszły w czasie przygotowań do mundialu w zapomnienie i mistrzostwa pod względem logistycznym okazały się strzałem w dziesiątkę. Najpoważniejszymi kandydatami do złota wydawali się Francuzi, którzy po wygranej cztery lata wcześniej dołożyli do kolekcji tytuł najlepszej reprezentacji Europy na EURO 2000, a także Argentyńczycy, mający za sobą bardzo przekonującą kampanię eliminacyjną, a w składzie gwiazdy pokroju Gabriela Batistuty, Hernana Crespo, Ariela Ortegi i Juana Sebastiana Verona. Inaczej przedstawiano szanse Brazylijczyków, którzy pomimo ataku Ronaldo-Ronaldinho-Rivaldo i Romario w odwodzie, okrutnie męczyli się na drodze po awans, oraz Niemców, których futbol miał się podobno znajdować w głębokim kryzysie, a do tego doszły kontuzje podstawowych zawodników. Wreszcie z wypiekami na twarzach mistrzostwa mogli oglądać kibice nad Wisłą, bo po 16 latach i wspaniałych kwalifikacyjnych występach naturalizowanego Nigeryjczyka, Emmanuela Olisadebe, Polska miała zagrać na mundialu.
Ekipa Jerzego Engela była bardzo pewna siebie, a balon z napisem „medal” był pompowany do granic możliwości przez wszystkich Polaków. Naród był głodny sukcesu, piłkarze chcieli dzięki dobrym występom trafić do najlepszych klubów świata, a przede wszystkim w składzie był niezawodny Olisadebe. Nigeryjczyk polskie obywatelstwo otrzymał w ekspresowym tempie dwa lata przed mundialem i był kluczowym elementem w układance selekcjonera. Wszystkim wydawało się, że mamy „ogórkową” grupę, a na dobry początek bez wysiłku przejedziemy się po gospodarzach z Korei. Przegrana 0:2 była monstrualnym szokiem, szczególnie, że drugim meczem było spotkanie z Portugalią, uważaną za jedynego równorzędnego rywala w grupie. Okazało się, że to biało-czerwoni nie są godnym przeciwnikiem dla Selecao, a brutalne 0:4 po hattricku Palety pozbawiło naszą reprezentację szansy na awans. Zawodnicy tłumaczyli swoją słabą grę m.in. wilgotnością powietrza i wysoką temperaturą. W meczu o pietruszkę Engel wystawił rezerwowy skład, który uratował resztki honoru i pokonał Amerykanów 3:1. Z grupy wyszli niespodziewanie Koreańczycy i właśnie Amerykanie, a europejskie drużyny mogły się pakować. Dla Polaków tak wyczekiwany występ na mistrzostwach globu zakończył się blamażem i rozstaniem Engela z reprezentacją, a po krótkiej kadencji Zbigniewa Bońka kadrę objął Paweł Janas, z którym Polacy wywalczyli awans na kolejny mundial.
Odpadnięcie Polski było niczym wobec innych sensacyjnych rozstrzygnięć. Francuzi nie zdobyli nawet gola, a szczególnie bolesna była dla nich porażka z Senegalem, czyli swoją byłą kolonią. Fazy grupowej nie przebrnęli także drudzy faworyci, Argentyńczycy, a legendarny Claudio Cannigia został pierwszym w historii mundialu zawodnikiem siedzącym na ławce, który dostał czerwoną kartkę za obrażanie sędziego. Swoją moc pokazali tak krytykowani Niemcy i Brazylijczycy. W meczu tych ostatnich z Turkami mistrzowską kreację aktorską zaprezentował gwiazdor Barcelony Rivaldo, który uderzony piłką w udo złapał się za twarz i w spazmach osunął na murawę. Sędzia dał się nabrać, Hakan Unsal dostał czerwoną kartkę, a Brazylia wygrała mecz. Sędziowanie było zresztą głównym tematem rozmów dotyczących azjatyckiego mundialu. Chyba tylko w 1934 roku w faszystowskich Włoszech ściany w tak ostentacyjny sposób faworyzowały gospodarzy. Koreańczycy w 1/8 finału pokonali Włochów 2:1 – sędzia nie uznał prawidłowego gola dla Italii, a zamiast gwizdnąć rzut karny przeciw Korei, wyrzucił z boiska Francesco Tottiego za symulowanie. W ćwierćfinałach po raz pierwszy w dziejach zameldowali się przedstawiciele obu Ameryk, Europy, Azji i Afryki, a dzięki kolejnym kontrowersjom Korea Południowa jako pierwsza reprezentacja z Azji zakwalifikowała się do półfinału. Tym razem okradzionymi byli Hiszpanie, których sędzia pozbawił dwóch legalnie zdobytych bramek, a w konkursie rzutów karnych celniej mierzyli Koreańczycy. Co ciekawe, obydwaj sędziowie meczów gospodarzy z Włochami i Hiszpanią trafili później do więzienia odpowiednio za przemyt narkotyków i korupcję.
Skandaliczna passa Korei skończyła się w półfinale, w którym jedyną bramkę zaaplikował Michael Ballack, mózg i najlepszy zawodnik niemieckiej reprezentacji. Otrzymał również żółtą kartkę, która oznaczała absencję w wielkim finale z Brazylią. Canarinhos pokonali w drugim półfinale Turków. Za Hakana Sukura i spółkę w meczu o trzecie miejsce kciuki trzymał cały świat, zniesmaczony sędziowskim spektaklem wątpliwej urody oglądanym na mundialu. Najlepszy napastnik Turcji zdobył w tym spotkaniu najszybszego po dziś dzień gola w dziejach mistrzostw, bo już w jedenastej sekundzie znalazł drogę do bramki rywala, a Korea przegrała 2:3.
Brazylia i Niemcy dotarli do finału pomimo tego, iż pierwszy raz nie byli wymieniani w gronie głównych kandydatów do triumfu. Brazylia pod wodzą Luiza Felipe Scolariego grała zupełnie inny futbol, niż ten prezentowany przez poprzednie reprezentacje z Kraju Kawy: finezję i polot zastąpiła twarda gra i żelazna dyscyplina. Niemniej, w ofensywie, gdy ponieść fantazji dawali się Ronaldinho, Ronaldo i Rivaldo, zdarzały się momenty magiczne. Obydwa gole w finale strzelił Il Fenomeno, grający w charakterystycznej fryzurze (łysa głową z kępką włosów nad czołem), a przy pierwszym wydatnie pomógł mu najlepszy bramkarz turnieju i legenda Bayernu Monachium, Oliver Kahn. Nieobecność Ballacka była aż zanadto widoczna. To, co nie udało się cztery lata wcześniej we Francji, udało się na stadionie w Jokohamie. Ronaldo został najlepszym strzelcem mundialu, bohaterem finału i całej Brazylii, która z wynikiem pięciu tytułów Mistrza Świata jest najlepszą reprezentacją w historii. Jednak najwięcej mówiło się o sędziowskich kontrowersjach, a nie pięknie futbolu. Dyskusyjnych sytuacji nie zabrakło na kolejnym mundialu, a najsłynniejszą jest cios z byka wymierzony w samym wielkim finale turnieju.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/403786-korea-poludniowa-i-japonia-2002-sciany-pomagaja-gospodarzom