Mistrzostwa organizowane we Włoszech w 1990 roku zostały zapamiętane przede wszystkim ze względu na bardzo defensywny i nudny futbol prezentowany przez większość zespołów. Do dziś mundial w Italii dzierży palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o najmniejszą liczbę goli na mecz, a nawet potrafiące grać pięknie i porywająco zespoły stawiały na minimalizm.
Włosi zorganizowali imprezę perfekcyjną pod każdym względem, poza jednym najważniejszym – drużyny po prostu nie chciały strzelać bramek. Potencjalnym gospodarzem mógł być jeszcze Związek Radziecki, ale sowiecki bojkot Igrzysk Olimpijskich w Los Angeles w 1984 roku uniemożliwił Rosjanom zwycięstwo w głosowaniu nad przyznawaniem krajom organizacji turnieju. Włoski mundial odbywał się w momencie historycznym, bo wiele spośród państw, które wzięło w nim udział, już za chwilę miało przestać istnieć na skutek zawalenia się komunistycznego systemu w Europie Środkowo-Wschodniej i i rozpadu Jugosławii. W kwalifikacjach doszło do małego skandalu z udziałem bramkarza Chile, który podczas eliminacyjnego meczu z Brazylią na Maracanie ubrał przypaloną bluzę i rozciął sobie głowę żyletką utrzymując, że został trafiony racą przez kibiców Canarinhos. Drużyna Chile zeszła z boiska licząc na przyznanie walkowera i awans, ale skończyło się na dyskwalifikacji reprezentacji z kwalifikacji do kolejnego mundialu i dożywotniego zakazu gry dla nieszczęsnego golkipera, Roberto Rojasa.
Sam turniej nie zachwycał, ale piękną kartę zapisała reprezentacja Kamerunu. W meczu otwarcia, w którym asystentem sędziego był Michał Listkiewicz (sędziował we Włoszech jeszcze siedem razy, w tym w finale imprezy), Nieposkromione Lwy spotkały się z obrońcą tytułu, Argentyną. O dziwo, Kameruńczycy zwyciężyli 1:0 pomimo dwóch czerwonych kartek dla swoich zawodników, a na boisku pojawił się 38-letni Roger Milla. Weteran o powrót do reprezentacji na mundial musiał być proszony przez samego prezydenta kraju. W 1/8 finału wbił w dogrywce dwa gole Kolumbii – jeden z nich to bardzo znana bramka zawalona przez bramkarza Los Cafeteros, Rene Higuaitę, który miał manierę dalekiego wychodzenia poza swoje pole karne. Chciał podryblować piłką na 30 metrze przed swoją bramką, ale Milla szybko przechwycił futbolówkę i strzelił zwycięskiego gola. Celebrował wykonując w narożniku boiska charakterystyczny kameruński taniec makossa, a ta cieszynka stała się jedną z najpopularniejszych w historii.
W innym meczu tej rundy niesamowitej rzeczy dokonał napastnik Czechosłowacji, gdyż jako jedyny w dziejach mundialu uzbierał hattricka tylko przy pomocy strzałów głową. W południowoamerykańskim pojedynku Argentyny z Brazylią ta pierwsza wygrała po golu Claudio Caniggi i wspaniałej postawie rezerwowego wcześniej bramkarza Sergio Goycochea, chociaż wynik nie do końca był uczciwy. W przerwie Diego Maradona i Ricardo Giusti poczęstowali lewego obrońcę Canarinhos, Branco, bidonem z wodą, do której dosypali środki uspokajające, które miały spowolnić żwawego defensora. Gorąco zapowiadało się starcie Niemców i Holendrów, i faktycznie takim się okazało. Niechęć obu reprezentacji była spowodowana nie tylko animozjami narodowymi, ale też przynależnością czołowych zawodników do dwóch rywalizujących ze sobą włoskich klubów: „holenderskiego” Milanu (Marco van Basten, Frank Rijkard, Ruud Gullit) i „niemieckiego” Interu (Juergen Klinsmann, Lothar Matthaus, Andreas Brehme). Ciężka atmosfera najbardziej udzieliła się Rijkardowi i Rudiemu Voellerowi – Holender dostał żółtą kartkę po faulu na Niemcu i potem go opluł, na co Voeller zaczął protestować i sam zobaczył żółty kartonik. Za chwilę rozpoczęła się masowa przepychanka, po której obaj panowie ujrzeli czerwień, a schodząc z boiska Rijkard raz jeszcze splunął na Voellera. Sam mecz wygrali Niemcy, tym samym wyrzucając za burtę mundialu ówczesnych mistrzów Europy ze wspaniałą trójką z wielkiego Milanu (najlepszy klub w Europie na przełomie lat 80. i 90.) i Ronaldem Koemanem w składzie.
Argentyna awansowała do swojego kolejnego finału po konkursach jedenastek w ćwierćfinale z Jugosławią i półfinale z Włochami. W drugim półfinale Anglicy przegrali z RFN, także w rzutach karnych. Mecz został zapamiętany głównie ze względu na rozpacz i łzy Paula Gascoine’a, który w dogrywce został ukarany żółtą kartką oznaczającą, że w razie awansu Anglików nie będzie mógł zagrać w finale. Ten wyraz przywiązania do narodowych barw spowodował, że przez pewien czas Gazza był najpopularniejszym piłkarzem na Wyspach, a w całym kraju zapanowała „gazzamania”. Włosi pokonali Anglików i wywalczyli brąz, a tytuł króla strzelców zdobył Salvatore Schilacci, który zaczynał turniej jako rezerwowy. W najnudniejszym finale w historii mundialu Niemcy sięgnęli po swój trzeci tytuł i kapitan Lothar Matthaus, najlepszy gracz turnieju i Europy, mógł wznieść w górę Puchar Świata. Jedynego gola strzelił z dyskusyjnego karnego Andreas Brehme, a dwóch Argentyńczyków zostało odesłanych do szatni przed czasem i byli pierwszymi, którzy dostąpili tego wątpliwego zaszczytu w finale mundialu. Tym samym Niemcy wzięli odwet za finał z Meksyku, a Maradona nie dał rady po raz drugi z rzędu poprowadzić Albicelestes do tytułu. W historii na stałe zapisał się Franz Beckenbauer, selekcjoner RFN, który jako pierwszy wygrał tytuł jako kapitan zespołu (w 1974 roku) i trener, był jednocześnie drugim zawodnikiem i selekcjonerem, który tego dokonał (pierwszym był Brazylijczyk Mario Zagallo).
Włoska impreza przeszła do historii i dobrze się stało – widzowie mundialu byli notorycznie usypiani zachowawczą grą swoich ulubieńców. Ofensywny futbol był w defensywie i należało coś na to poradzić. Przed kolejnym mundialem wprowadzono zasadę, wedle której bramkarz nie może złapać w ręce piłki podanej przez zawodnika swojej drużyny, a za zwycięstwo zaczęto przyznawać nie dwa, ale trzy punkty. Za cztery lata mistrzostwa miały zostać rozegrane w Stanach Zjednoczonych, gdzie futbol nazywano soccerem, a futbolem określano grę podobną do rugby…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/403258-wlochy-1990-futbol-dla-koneserow