Argentyńczycy i Francuzi zaserwowali nam najlepsze widowisko trwającego turnieju. Zaczęli od mocnego uderzenia Europejczycy, kiedy z karnego po faulu na Kylianie Mbappe strzelił Antoine Griezmann. Jeszcze przed przerwą wspaniale z dystansu przymierzył Angel Di Maria, a chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy asystę przy golu Gabriela Mercado zaliczył Leo Messi. Argentyna była w niebie. Ale później w ciągu 11 minut aż trzykrotnie ukłuł przeciwnik: wyrównał po genialnym strzale Benjamin Pavard, a dwa trafienie dołożył przebojowy Mbappe. Albiceleste zdołali w doliczonym czasie gry zdobyć kontaktowego gola, kiedy po dośrodkowaniu Messiego z główki trafił Sergio Aguero. Na więcej nie było ich stać. 4:3, Francja gra dalej.
Kto dał radę?
Kylian Mbappe. Dobrze grał Griezmann, ładnie pokazywał się Paul Pogba, ale to 19-latek z PSG ukradł show. Już w 13. minucie pokazał swoją niebywałą szybkość – zaczął rajd jeszcze na swojej połowie, a Marcos Rojo był zmuszony do faulu we własnym polu karnym. Później jeszcze dwukrotnie popisywał się nadludzką prędkością z piłką przy nodze, ale najlepsze przyszło przy wyniku 2:2. W ciągu czterech minut najpierw wykorzystał świetne podanie od Oliviera Giroud, a później najlepiej odnalazł się w chaosie pod argentyńską bramkę. Przed mundialem Francja najbardziej liczyła na Griezmanna, największą gwiazdę i najskuteczniejszego zawodnika reprezentacji. Ale jak się okazało, w obecnej chwili to Mbappe jest najgroźniejszą bronią Les Bleus. Jego szybkość i łatwość dryblingu stawia na starcie obrońców rywala na straconej pozycji. Dzisiaj widzieliśmy, że najczęściej jedynym sposobem na powstrzymanie skrzydłowego jest faul, bo innej opcji po prostu nie ma. Strach pomyśleć, co Mbappe pokaże w ćwierćfinale, bo jak dotychczas z meczu na mecz gra coraz lepiej. Jeśli jego koledzy z ataku pokażą przynajmniej promil tego, czym popisuje się nastoletnia gwiazda, Francja może rozjechać każdego rywala.
Kto nie dał rady?
Argentyńska obrona. O tym, że obrona nie jest najmocniejszym punktem zespołu Albiceleste wiadomo było nie od dziś, ale w meczu z Francuzami parodyści udający argentyńskich obrońców dali pokaz, do którego oceny trudno zastosować jakiekolwiek sensowne kryteria. Zaczął Rojo faulujący Mbappe we własnym polu karnym. W przerwie zmienił go Federico Fazio, który pokazał się z ciekawej strony chcąc podaniem oszukać własnego bramkarza i wyłożyć patelnię Griezmannowi. Zresztą Franco Armani także ani przez moment nie dawał pewności między słupkami. Gol Pavarda poprzedzony był dośrodkowaniem, które przetoczyło się przez całą szesnastkę, ale nikt nie kwapił się z wybiciem futbolówki. Pierwsze trafienie Mbappe to efekt kompletnego chaosu w szeregach Argentyny na piątym metrze przed bramką, a drugi gol to wynik kompletnego braku zrozumienia między Fazio a Otamendim, który jeszcze pod koniec meczu nie po raz pierwszy wykazał się boiskowym chamstwem, kiedy z pełną premedytacją kopnął piłką w leżącego na murawie Pogbę. Javier Mascherano, który był odpowiedzialny za wsparcie obrońców z drugiej linii, ze swojej roli także nie wywiązał się poprawnie, a Nicolas Tagliafico pozwalał na urządzenie sobie z lewej strony Argentyny pasa startowego dla Mbappe. Wiele mówiło się o braku równowagi w argentyńskiej reprezentacji, która z przodu wygląda nieźle, ale w tyłach przypomina pole minowe. Wszystko się potwierdziło i nawet niezła postawa Messiego czy Di Marii (którym na wiele pozwalali Raphael Varane i Samuel Umtiti, także nie rozgrywający najlepszego spotkania) nie mogła pomóc w wygraniu spotkania, w którym traci się cztery bramki. Dopóki w reprezentacji nie zapanuje jakakolwiek organizacja w obronie, Argentyna może tylko pomarzyć o zdobywaniu trofeów, bo prędzej czy później okazuje się, że to właśnie solidną defensywą wygrywa się turnieje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/sport/401985-wspaniale-widowisko-les-bleus-graja-w-cwiercfinale